Marek Perepeczko umierał samotnie. Prawda o jego ostatnich dniach jest wstrząsająca!
Bliscy mówili, że „pędził w objęcia śmierci z prędkością swojego ferrari".

Jest czwartek, a dokładnie 17 listopada 2005 roku. Przyjaciele aktora zaczynają się niepokoić, bo od kilku dni nie mają z nim kontaktu. Telefon milczy, w mieszkaniu cisza. Kiedy policja wchodzi do środka, odkrywa dramat. Marek Perepeczko nie żyje. Miał 63 lata. Przyczyną był zawał serca.

Jak opisuje Marek Szymański w biografii „Samotność Janosika” aktor był dokładnie taki, jak jego słynna rola m.in. twardy, uparty i dumny. Nie znosił słabości, również własnej. Mimo nasilających się problemów zdrowotnych, unikał lekarzy jak ognia. Bliscy mówili, że „pędził w objęcia śmierci z prędkością swojego ferrari”.

Zaniepokojeni znajomi m.in. Andrzej Kalinin i Andrzej Iwiński postanowili działać. W tajemnicy zorganizowali „medyczny spisek”. Znajomy pulmonolog osłuchał aktora, inny lekarz zbadał jego nogi, które były już spuchnięte i sine. Aktor pozwolił tylko na to. Nie chciał trafić do szpitala.

Mieczysław Wyględowski, jego przyjaciel, zapamiętał dramatyczną scenę. Marek przyszedł do niego „na herbatę”, ale nie był w stanie wejść po schodach.
Siedział na parapecie, blady, ciężko dyszał. Błagałem go, żeby się zbadał. Obiecał, że po występach pojedzie do Katowic. Nigdy nie pojechał. – powiedział Mariusz.

Kilka dni przed śmiercią wystąpił w sztuce „Płeć przeciwna” razem z Zofią Merle. Publiczność nagrodziła go owacją na stojąco, ale przyjaciele widzieli, że jest blady, zmęczony, niemal bez tchu.
Młoda aktorka Teresa Dzielska wręczyła mu wtedy laurkę i płytę ulubionej piosenkarki.
Zrobiłam to jak dla taty. A kilka dni później byłam już na jego pogrzebie — wspominała ze łzami.

Sam przyznawał, że „musi coś zrobić ze swoim organizmem, bo tak długo nie pociągnie”. Ale było już za późno.
Ważył ponad 140 kilogramów i poruszał się coraz wolniej. Zamiast przejść przez ulicę do teatru wsiadał do samochodu. Jego dieta składała się głównie z batonów i słodkich napojów. Gdy otwierał drzwi auta, wysypywały się opakowania po słodyczach.

Żona, Agnieszka Fitkau-Perepeczko przebywała głównie w Australii. Przyjeżdżała rzadko. Marek żył sam. Jadł, co popadnie, sypiał nieregularniei pracował do późna

Marek Perepeczko był nie tylko ikoną polskiego kina, ale też człowiekiem pełnym sprzeczności: silnym, a jednocześnie kruchym.


