Ireneusz Bieleninik o swoim zniknięciu z telewizji: „ZMUSZONO mnie do odejścia. Komuś podpadłem!”
Czym dziś zajmuje się dawna gwiazda TVN?

Ireneusz Bieleninik był jedną z kultowych postaci polskiej telewizji końca lat 90-tych. Swoją dziennikarską karierę rozpoczął od lokalnej rozgłośni radiowej w rodzinnej Częstochowie, by następnie na długo związać się ze stacjami RMF FM oraz Radiem ZET. Jego charyzmę i poczucie humoru szybko doceniono również na ekranie, co sprawiło, że Bieleninik w kolejnych latach rozpoczął pracę w TVP, a później w TVN.
Widzowie pamiętają go przede wszystkim z tvnowskiego programu „Strong Man – Siłacze” oraz popularnych teleturniejów takich jak „Tele Gra”, „Fabryka gry”, „No to gramy!”, „Salon gier”, „Trele morele” czy „Graj o raj”. W 2007 roku rozpoczął współpracę z TVN Turbo, a w 2009 roku razem z Dorotą Gardias prowadził trzecią edycję programu „Projekt plaża” oraz „Projekt plaża – nocą”.
Niestety, po jakimś czasie sympatyczny prezenter zniknął z mediów i telewizji. Bieleninik zajął się konferansjerką, prowadzeniem koncertów i imprez sportowych. W 2021 roku pojawił się w programie „Dzień Dobry TVN”, gdzie opowiedział o swoim życiu poza telewizją, w którym skupia się na zdrowym stylu życia, jeździe na rowerze i zajmowaniu się ogrodem.
Gwiazdy na Charytatywnym Balu: Piotr Stramowski z nową partnerką, Joanna Opozda oraz… Lech Wałęsa
Ireneusz Bieleninik o swoim zniknięciu z telewizji. Zmuszono go do odejścia
Teraz Ireneusz Bieleninik pierwszy raz od dłuższego czasu pojawił się na show-biznesowym evencie i poprowadził charytatywny Bal Fundacji Braci Collins. Tam zamienił kilka słów z reporterem Kozaczka i uchylił rąbka tajemnicy, zdradzając jak dziś wygląda jego życie z dala od telewizyjnych ekranów:
Sam sobie zazdroszczę, mam zaj*biste życie. Naprawdę cudownie – robię to, co uwielbiam robić od lat. Jestem wziętym konferansjerem, niektórzy mówią, że za tanim, ale co zrobić. I tak mam satysfakcję z tego, co robię, robię to dobrze. (…) Spotykam się z fajnymi ludźmi, cudownie. Miałem wypadek rowerowy, przeżyłem i jest zaj*biście.
Następnie prezenter wrócił wspomnieniami do swojej pracy w telewizji:
(…) To było szalone. Kiedyś, kiedy byliśmy na zawodach w Stanach Zjednoczonych i była z nami ekipa amerykańskiej telewizji, kiedy jedna z producentek usłyszała, że mam w tym czasie cztery programy na raz, to powiedziała: „Musisz być zaj*biście bogatym facetem”. Musiałem ją wybić z błędu, bo to wtedy było jeszcze zupełnie inaczej. No, kiedyś chyba miałem rekordowo sześć na raz rzeczy, w których występowałem. Cenię sobie to bardzo, nie wiedziałem, gdzie palce wsadzić tak naprawdę. Może troszkę też za tym tęsknię, ale de facto mam teraz dla siebie bardzo dużo wolnego czasu.
Ireneusz Bieleninik po wielu latach niegasnącej popularności, nagle zniknął z telewizji i długo zastanawiano się, co było przyczyną. Teraz wyznał, że odejście nie było jego decyzją:
Odszedłem dlatego, że zmuszono mnie do odejścia. Komuś podpadłem i tak naprawdę nie wiem komu. Nie chcę rzucać teraz nazwiskami, ale ten, którego mógłbym za to obciążyć, patrząc mi prosto w oczy powiedział, że w ogóle nic nie wie, a wszyscy mówili, że jest inaczej. Ale dużo mu też zawdzięczam i muszę to po prostu uszanować. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
Jednocześnie przyznał, że telewizja i media zmieniły się dziś nie do poznania, a w show-biznesie co rusz pojawiają się nowe gwiazdy, które równie szybko znikają i świat o nich zapomina. Bieleninik cieszy się, że nie należy do tej kategorii i nawet po latach ludzie wciąż pamiętają jego nazwisko:
Telewizja od czasu, kiedy ja w niej się znalazłem, zmieniła się bardzo. Pojawiło się mnóstwo programów, mnóstwo audycji. Gwiazdy sypią nam się z rękawa. (…) Stajesz na ulicy, z kimś robią wywiad, a ty po prostu nie wiesz, kto to jest. I za rok wcale nie musisz wiedzieć kto to jest. Więc cieszę się, że przez te lata cały czas gdzieś jestem i robię dobrą robotę, że cały czas w tym świecie medialnym jestem. Dla mnie to wielka frajda.
Ireneusz Bieleninik o powrocie do telewizji i „czystkach” Edwarda Miszczaka