Ireneusz Bieleninik o powrocie do telewizji i „czystkach” Edwarda Miszczaka (WIDEO)
Czy ujrzymy go w jakimś popularnym programie?

Ireneusz Bieleninik był jedną z kultowych postaci polskiej telewizji końca lat 90-tych. Swoją dziennikarską karierę rozpoczął od lokalnej rozgłośni radiowej w rodzinnej Częstochowie, by następnie na długo związać się ze stacjami RMF FM oraz Radiem ZET. Jego charyzmę i poczucie humoru szybko doceniono również na ekranie, co sprawiło, że Bieleninik w kolejnych latach rozpoczął pracę w TVP, a później w TVN.
Widzowie pamiętają go przede wszystkim z tvnowskiego programu „Strong Man – Siłacze” oraz popularnych teleturniejów takich jak „Tele Gra”, „Fabryka gry”, „No to gramy!”, „Salon gier”, „Trele morele” czy „Graj o raj”. W 2007 roku rozpoczął współpracę z TVN Turbo, a w 2009 roku razem z Dorotą Gardias prowadził trzecią edycję programu „Projekt plaża” oraz „Projekt plaża – nocą”.
Niestety, po jakimś czasie sympatyczny prezenter zniknął z mediów i telewizji. Bieleninik zajął się konferansjerką, prowadzeniem koncertów i imprez sportowych. W 2021 roku pojawił się w programie „Dzień Dobry TVN”, gdzie opowiedział o swoim życiu poza telewizją, w którym skupia się na zdrowym stylu życia, jeździe na rowerze i zajmowaniu się ogrodem.
Ireneusz Bieleninik o swoim zniknięciu z telewizji: „ZMUSZONO mnie do odejścia. Komuś podpadłem!”
Ireneusz Bieleninik o powrocie do telewizji i „czystkach” Edwarda Miszczaka w Polsacie
Teraz Ireneusz Bieleninik pierwszy raz od dłuższego czasu pojawił się na show-biznesowym evencie i poprowadził charytatywny Bal Fundacji Braci Collins. Tam zamienił kilka słów z reporterem Kozaczka i zdradził, czy teraz po latach chciałby powrócić do telewizji:
Z przyjemnością mógłbym zająć się czymś fajnym, bo tak naprawdę – muszę ci powiedzieć w tajemnicy – ci wszyscy co są na topie, to oni nic nie robią, bo wszystko za nich inni robią, a oni tylko sprzedają swoją twarz i udają takich mądrych. A im jesteś niżej, tym wykonujesz cięższą pracę. Więc jakbym miał nic nie robić, a być popularnym, to oczywiście. Wziąłbym to w trymiga. Chyba, że byłaby to propozycja ze strony tych, których nie akceptuję. Wiadomo, nie mógłbym się sprzedać.
Jednocześnie przyznał, że nie miałby nic przeciwko, by przyjąć zaproszenie do któregoś z telewizyjnych programów, pod warunkiem, że będzie się w nim dobrze bawić:
Całe moje życie polegało na tym, że brałem wyzwania, które były bardzo ciężkie. Współpracowałem z ludźmi, którym się nie opłacało pracować w sytuacji, gdy mieli dostać zadanie do wykonania, którego się bali, coś, co mogło ich zaskoczyć, żeby nie dali plamy. A ja w to po prostu wchodziłem. I jak dostanę fajną propozycję – dlaczego nie? To będzie dla mnie zabawa. Musi to być przygoda, gwarancja, że będzie fajnie. Zawsze tak robiłem, zawsze tak chciałem i nie stronię od tego, więc może kiedyś.
Na koniec zapytaliśmy Ireneusza, co sądzi o ostatnich „czystkach” Edwarda Miszczaka w Polsacie, o których wciąż nie przestaje być głośno w mediach. Prezenter i konferansjer zdecydował się stanąć w obronie dyrektora programowego Polsatu, twierdząc, że w niektórych przypadkach odświeżenie programu lub jego kadry jest niezbędne:
To jest bardzo trudne pytanie. Myślę, że czasem odświeżenie formatu może pomóc. Jest masa fantastycznych ludzi, którzy nigdy nie dostali szansy. Wielokroć programy tego typu bardziej promowały jurorów niż tych, którzy mieli być bohaterami. Jurorzy się najlepiej sprzedawali. Może następuje tego kres i będzie coś innego? Odświeżenie jest dobre.
Edward Miszczak zdejmuje z anteny kolejny znany program! Czystkom nie ma końca…