Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke wspominają wypadek, w którym omal nie zginęli. Zdradzili szczegóły
"To jest trauma (...) Nasze życie było zagrożone, a mamy takie małe dziecko..."

Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke tworzą zgrany duet zarówno na parkiecie jak i w życiu prywatnym. Tańczą razem od 11 lat, w marcu 2022 roku para się zaręczyła, a w październiku 2022 roku powitała na świecie córeczkę Różę. Na początku czerwca 2024 Hanna i Jacek wzięli ślub we Włoszech.

Nim jednak powiedzieli sobie sakramentalne „tak” los nieomal pokrzyżował im plany, gdy podczas weekendowego wyjazdu do Sopotu mieli wypadek samochodowy.

Pod koniec maja opublikowali zdjęcie całkowicie zniszczonego auta i poinformowali, że na trasie ich samochód wpadł w poślizg, a następnie stanął w ogniu. Cudem udało im się uratować. Jak podkreśliła Hanna, drugim cudem było to, że w podróż wybrali się bez swojej córeczki Róży:
„Najważniejsze, jesteśmy cali i zdrowi! Myśleliśmy czy coś pisać, ale może to będzie przestroga dla innych osób. Wczoraj pierwszy raz pojechaliśmy na weekend bez Różyczki i całe szczęście Jej z nami nie było. Cała i zdrowa czekała w domu. Jechaliśmy do Sopotu i wpadliśmy w poślizg. Samochód szybko się zajął i dzięki Bogu udało nam się uciec z samochodu. Jesteśmy zdrowi fizycznie , ale psychicznie zmęczeni. Teraz jeszcze bardziej wiemy, że rzeczy materialne nie mają znaczenia.”

Teraz w rozmowie ze „Światem Gwiazd” para wróciła wspomnieniami do traumatycznego wypadku i towarzyszących im wówczas uczuć:
„To był dla nas bardzo trudny moment. Jeszcze to było tydzień przed naszym ślubem. Jechaliśmy na Sopot Festival. No i ten wypadek był naprawdę bardzo groźny” – zaczęła Hania.

Następnie podkreśliła, że najważniejsze dla nich było to, że nie było przy nich wtedy córki:
„To jest od razu trauma. Pamiętam, jak się samochód palił. Tego nie życzymy nikomu. Ale najważniejsze było dla nas to, że Róży z nami nie było. Że nie trzeba było jej wyciągać z tego samochodu – mówiła tancerka, zaznaczając, jak wielkim przeżyciem byłoby coś takiego dla maleńkiego dziecka.”

Z kolei Jacek wtracił, że obecność dziecka w aucie byłaby dla niego ogromnie stresująca podczas ucieczki:
„Nie było tak, że nam brakowało czasu [na ucieczkę – red.]. Tylko sama sytuacja byłaby na pewno bardziej Stresująca. Dla mnie to byłoby najtrudniejsze do przerobienia, gdyby było z nami dziecko”

Na koniec Hanna i Jacek wyznali, że najtrudniejszy okazał się dla nich powrót do domu, gdy zaczęło do nich docierać, że cudem uszli z życiem:
„Najtrudniejszy był i tak powrót do niej, do domu. Bo tam leży nasza Różyczka, która nie ma świadomości, co się wydarzyło. Bardzo dobrze, że jej tam nie było, ale… Nasze życie było zagrożone, a mamy takie małe dziecko. To był trudny moment” – powiedziała ze smutkiem Żudziewicz