Reżyser Rancza przyznaje, że kiedy tylko zobaczył ją na castingu, od razu pomyślał: „To jest moja Lucy!\”. Wcześniej nic o niej nie wiedział, nie widział, nie słyszał. Nie miał nawet pojęcia, że jest aktorką.

33-letnia Ilona Ostrowska do niedawna była jeszcze anonimową aktorką, która przebłyskiwała podczas epizodów w sesjalach Życie jak poker, M jak miłość, czy filmach, chociażby takich jak Dzień świra (pamiętacie scenę z pociągu?). Dopiero Ranczo przyniosło jej popularność, jednak… zaraz… coś tu nie gra – o aktorce przecież jest cicho. A to dlatego, że – jak twierdzi – na popularności jej nie zależy. Ciężko z nią o wywiad, podobnie jak o sesję zdjęciową. Jak podaje Super Express, aktorka woli spędzać czas z urodzoną niespełna rok temu córeczką, która towarzyszy jej nawet na planie.

Serialowa Lucy uczyła się roli podpatrując kobietę, która po 20 latach wróciła do Polski ze Stanów Zjednoczonych. Wzorowała się nie tylko się nie tylko sposobie mówienia, ale też ubierania się i gestykulacji. Jak twierdzi, bardzo zazdrościła jej luzu, który ma w sobie.

– Ja jestem nieśmiała i skryta – wyznaje Ostrowska.

To nie koniec przeciwieństw, bo aktorka za nic w świecie nie chciałaby mieszkać na wsi, mimo że naturę uwielbia. Woli jednak przebywać w mieście, a w plenery wybierać się tylko na wakacje.