Łozo ze łzami w oczach wspomina ojca, którego stracił w wieku 10 lat: „Obiecałem, że będę kimś wielkim”
"Czułem to na pewno, że mam inny życiorys niż moi rówieśnicy" - wyznaje.
Wojtek „Łozo” Łozowski to polski wokalistka, autor tekstów i aktor. W latach 2004-2017 był wokalistą zespołu Afromental. W 2008 roku związał się z Mariną Łuczenko po wspólnym występie w „Tańcu z Gwiazdami”, jednak para rozstała się dwa lata później. Wojtek jest synem Elżbiety i Andrzeja Łozowskich. Jego ojciec był dwukrotnym mistrzem Polski w tańcach latynoamerykańskich i zmarł, gdy syn miał 10 lat.
Łozo zostanie prowadzącym „Mam Talent”?!
Łozo o chorobie i śmierci ojca. Spełnił daną mu obietnicę
Teraz w rozmowie z Żurnalistą, Łozo wrócił wspomnieniami do swojego dzieciństwa i choroby ojca. Już na wstępie przyznał, że w przeciwieństwie do swoich rówieśników nie przeszedł okresu buntu lub złości na cały świat po śmierci taty. Zamiast tego trzymał ból w sobie i do dziś ludzie kojarzą go głównie jako wesołą i pogodną osobę nie zdając sobie sprawy, że w głębi serca był bardzo samotny:
Nie miałem wydaje mi się, jakiegoś takiego hardkorowego buntu. (…) Towarzysko spędzić miło czas to tak, natomiast robić krzywdy czy gdzieś swój ból przekierowywać na innych, to nie. Ja go chyba wewnętrznie przeżywałem mocno. Potrafiłem wziąć gitarę, pójść do lasu i zagrać se na gitarze, coś się popłakać. Albo potworzyć piosenki, które opisują trochę to uczucie, które mam w sobie. To jest ciekawe, ja kiedyś nawet narysowałem siebie w postaci chłopca siedzącego gdzieś w rogu. Wszędzie „hahaha, hihihi” i uśmiechy, a on był takim skulonym chłopcem, który był trochę samotny. Czułem to na pewno, że mam inny życiorys niż moi rówieśnicy. (…) Do tej pory jak ludzie myślą o mnie, to myślą zawsze, że „ja to jestem pogodny, uśmiechnięty Łozo”, ale miałem w sobie tą drugą, smutną część, która była samotnym dzieciakiem, który oprócz tego, że stracił tatę, to stracił trochę mamę, bo mama musiała się zająć innymi rzeczami, też chciała pożyć. Z ojczymem też mieliśmy różne relacje, to jest zupełnie inny gość niż mój ojciec i nie było nam super łatwo się zgrać. Więc ja czułem, że jestem sam w tym wszystkim i to długo tak miałem. Nawet do dziś czasami mam parę procent tego pewnie.
Wojtek wyznał też, że o swoim ojcu i podobieństwie do niego dowiadywał się przede wszystkim z historii osób, które miały okazję go poznać:
Chciałbym na pewno więcej poznać historii o moim tacie. Natomiast piękne jest to, że jest naprawdę wiele obcych osób spotkałem przypadkiem przy jakichś eventach w Olsztynie, które mówiły: „Ej, znałem Andrzeja. Andrzej był świetnym gościem. Był naprawdę fajnym facetem” i bardzo dużo takich historii słyszę. To jest na pewno super. Z tego co wiem, to głos mam podobny do taty i tata miał podobną barwę. Natomiast w zachowaniach dużo nie wiem. Tata był trochę nerwusem z tego co wiem, ja w sobie tego nerwusa mam, miewałem. Dużo pracy włożyłem w siebie, żeby w ogóle spuszczać z tonu i nie dawać sobie tego lontu odpalać. Ale tak, taki trochę wybuchowy tata był. Natomiast ja zawsze wszędzie słyszałem, że tata się rozchorował przez stres i przez to nieokiełznanie swoich nerwów. Więc to też wprowadziłem w swoim życiu, żeby tego nie robić i nie dawać sobie tego stresu aż tyle.
W trakcie rozmowy z Żurnalistą wokalista opowiedział o przysiędze, którą złożył swojemu tacie, gdy dowiedział się o jego chorobie:
To jest dzieciak, do którego dociera informacja, że taty może nie będzie. Wiele nie myślisz, masz 10 lat, no to co tu możesz mieć za przemyślenia, ale gdzieś cię łapie taka jazda, że „okej, coś tu rozumiem, że może coś takiego być” i po prostu powiedziałem to tacie, że obiecuję ci, że będę kimś wielkim, niezależnie co się wydarzy.
Na koniec przyznał, że choć udało mu się dotrzymać obietnicy, wciąż uważa, że jest w stanie dać z siebie więcej:
No chyba tak. Chociaż kurde za mało człowiek myśli o tym w ten sposób. Może nawet trzeba by to faktycznie tak bardziej sobie samemu powiedzieć, że „stary, zobacz co zrobiliśmy”. Staram się czasami mówić to sobie (…) Nie no wiadomo, udało się dotrzeć i w zaparte iść po swojemu, ja jestem dumny z siebie, jak najbardziej. Trochę po prostu teraz byłem w czasie, w którym znowu był jakiś kryzys i na razie to się cieszę, że z niego wylazłem. Ale też chcę mieć w sobie ten głód, nie chcę jeszcze spoczywać na laurach i mówić „okej, jestem świetny, bo wszystko dowiozłem”. Jeszcze mam trochę zarzutów do siebie, bo wiem na co mnie stać, wiem co czuję we flakach, że czeka mnie jeszcze więcej, tylko muszę wykonać dobre ruchy.
Daniel Obajtek wyznał u Żurnalisty, że miał próbę SAMOBÓJCZĄ