Olga Tokarczuk jest rozwódką. Dość wcześnie wyszła za mąż i urodziła dziecko
"Trudno oczekiwać, żeby młoda, twórcza i aktywna dziewczyna oddawała się z pasją tylko macierzyństwu..."
Dzisiaj cała Polska żyje tą wiadomością – Olga Tokarczuk (57 l.) otrzymała Literacką Nagrodę Nobla za powieść „Bieguni”. Jaka jest prywatnie? Ma męża i dzieci? Pisarka bardzo strzeże swojego życia prywatnego, ale w wywiadzie dla „Twojego Stylu” otworzyła się na temat macierzyństwa.
Olga Tokarczuk – mąż, dzieci
Olga wychowywała się w Sulechowie. Razem z rodzicami wyprowadziła się do Kietrza i tam ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. C.K. Norwida. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. Na ostatnim roku studiów przeniosła się do Wrocławia. Wyszła za mąż za Romana Fingasa w wieku 23 lat i rok później urodziła dziecko – syna Zbigniewa.
W 1990 roku miałam już napisaną pierwszą powieść Podróż ludzi Księgi, ale daleko było jeszcze do jej publikacji. Byłam wtedy psychoterapeutką bardzo zaangażowaną w swoją pracę i matką trzyletniego synka. Urodziłam go jako 24-latka, za mąż wyszłam rok wcześniej – powiedziała w wywiadzie dla „Twojego Stylu”.
Po urodzeniu dziecka szybko wróciła do pracy.
Kilka miesięcy po urodzeniu syna wróciłam do pracy. Zawdzięczałam to pomocy rodziny mojej i męża. Podobno w matriarchalnych społeczeństwach pierwotnych młode matki były zbyt cenne dla grupy, żeby zostawiać je w domu przy dziecku. Były silne, twórcze i przedsiębiorcze, dlatego dziećmi zajmowali się starsi, kobiety i mężczyźni – babcie, dziadkowie. Ja w jakimś sensie żyłam w takiej pierwotnej rodzinie (śmiech). (…)
Nie żałowała, że nie poświęciła się tylko macierzyństwu.
Ale chyba trudno oczekiwać, żeby młoda, twórcza i aktywna dziewczyna oddawała się z pasją tylko macierzyństwu. Moja mama też była bardzo aktywna zawodowo, kiedy urodziła mnie i moją siostrę. Zawsze miałyśmy nianie. Dobrymi matkami są kobiety szczęśliwe i spełnione – każda z nas ma na to szczęście inną receptę. Ja potrzebowałam pracy i pasji. Na szczęście nie miałam normowanych godzin, nigdy nie byłam na etacie „od 8 do 15”. Zresztą nie pamiętam koleżanek, które wtedy siedziałyby z dzieckiem w domu i zajmowały się tylko wychowaniem. Pod niektórymi względami tamte czasy były lepsze niż te dzisiejsze. Żłobki i przedszkola nie były dobrem luksusowym, dostęp do pracy był nieporównanie większy.
W tym samym wywiadzie przyznała, że jest po rozwodzie i ma nowego partnera.
Rozwiodłam się. Jestem w innym związku. Mój dorosły syn, kiedy zakomunikowaliśmy mu naszą decyzję, powiedział: „Tradycyjna rodzina traci rację bytu, gdy dzieci odchodzą z domu”.
Tu przeczytacie cały wywiad z Olgą Tokarczuk.
ZOBACZ TAKŻE: