Zgodnie z Waszymi przypuszczeniami opublikowane wczoraj kadry z rzekomej seks-taśmy Marilyn Monroe okazały się nieprawdziwe. „Na tym filmie nie ma bogini ekranu\” – stwierdziła zgodnie trójka ekspertów od Marilyn.

Co więcej – ci sami eksperci przekonują, że nie ma żadnego nagrania, na którym Monroe uprawiałaby seks, a Keya Morgan, ponoć nabywca tego video, to zwyczajny oszust.

\”Morgan to kłamca, chciał ogrzać się w świetle sławy Marilyn. Podawał się za jej wielbiciela, a tak naprawdę wykorzystał jej legendę do zrobienia wokół siebie szumu. Nie kupił żadnego nagrania, bo takowe nie istnieje\” – mówi jeden z nich, cytowany przez portal Defamer.Com.

Biznesmen próbował więc zwyczajnie wyjechać na plecach zmarłej aktorki. I to w taki sposób. Najlepiej określić to jednym słowem: niesmaczne.