Fetysz nie odpuszcza Jemiołowi, pokazuje sukienkę wylicytowaną za 24 tysiące
"D*py nie urywa."

We wrześniu Bartek Fetysz napisał na swoim Facebooku o wygranej przez jedną z jego Czytelniczek aukcji charytatywnej, w której nagrodą było miejsce w pierwszym rzędzie podczas pokazu kolekcji Łukasza Jemioła i suknia uszyta specjalnie dla zwyciężczyni przez znanego projektanta.
Bartek Fetysz o celebrytach: Ludzki balonik napełniony pierdohelem
Dziś dziennikarz wraca do sprawy – pisze, że po jego artykule Łukasz Jemioł spotkał się w końcu ze zwyciężczynią aukcji, a teraz sprawa znalazła finał. Czytelniczka Fetysza dostała sukienkę.
Wszystko powinno więc być w porządku. Ale Bartek Fetysz, który widział przesyłkę i sukienkę, nie odpuszcza projektantowi. Zdaniem dziennikarza kreacja wylicytowana za 24 tysiące… „d*py nie urywa”:
Suknia została zaprojektowana “specjalnie dla niej” – chociaż wygląda jak z wybiegu i ostatniej kolekcji, a jej góra przypomina kolekcje Reserved x Vogue, albo tańszą wersję światowego Diora. Owszem, może i jest ładna, ale dupy nie urywa. Jedna z zaprzyjaźnionych stylistek określiła ją jako: “Sprzedam/kupię Warszawa”. Kreacja, za którą ktoś zapłacił 24 tysiące złotych powinna urywać nie tylko dupę, ale cycki i wszystkie palce. Jako projektant, który nie wywiązał się również przez ponad pół roku z danej obietnicy zrobiłbym wszystko, aby klientka poczuła się wyjątkowo – a przede wszystkim, mając na uwadze, że stać ją na wydanie tylu patyków na cele charytatywne przyjąłbym ją tak, że drugie tyle wydałaby u mnie. Nie mówiąc o tym, że czekałbym na nią z butelką szampana i bukietem kwiatów w ramach przeprosin. Na tym polega luksusowa obsługa. W Polsce jednak lepiej odhaczyć i pokazać środkowy palec – pisze Fetysz.
Mocne słowa Bartka Fetysza o piłkarzach: to ZAPŁADNIACZE sponsorujący szafiarki!
W dalszym ciągu dziennikarz dzieli się swoimi uwagami na temat traktowania klientów przez różne luksusowe marki:
Kiedy pracowałem dla Victorii Beckham i klientki VIP zamawiały nowe kolekcje, czy to za darmo czy nie, pakowaliśmy je w ozdobny papier, w jeden kartonik, następnie w większy – a dopiero potem w zwykły karton do wysyłki. Jak rosyjskie matrioszki. O ile szły zagranicę. Po te lokalne zamawiany był kurier i dowoził je z pudelkiem czekoladek od Pierre Marcolini, których dwanaście sztuk kosztuje 35 funtów. W prezencie. Luksusowy butik Jemioła do ludzi takich jak moja Czytelniczka wysyła suknię – specjalnie dla niej zaprojektowaną – bez żadnej otoczki. Masz suko, ciesz się, że w ogóle dostałaś. Zwykły karton – ani pokrowca, ani wieszaka, o liściku nie wspominając. Nie będzie buziaczka na święta pod jemiołą. Ale klasy nie można kupić za żadne pieniądze ani się jej nauczyć. Czy ta ręcznie wyszywana firanka z kawałkami laserowo ciętego babcinego obrusu przepasana welurem z Wenus rzeczywiście jest taka wyjątkowa? Czy warta jest takich pieniędzy i takiej biednej oprawy? Pozostawiam to Wam do oceny – pisze Bartek Fetysz.
Fetysz do postu dołącza zdjęcie sukienki, którą jego Czytelniczka wylicytowała za ponad 20 tysięcy.
Czuć luksus?