Internet wrze: Emily Blunt oskarżana o „fatfobię”, bo nazwała kelnerkę „ogromną”
Emily Blunt (40 l.) znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak w sieci pojawił się wywiad z 2012 roku, w którym określiła kelnerkę amerykańskiej restauracji Chili’s jako „ogromną”.
Nie zgadniecie z czego zrobiono naszyjnik Emily Blunt
Aktorka była gościem brytyjskiego programu „The Jonathan Ross Show” we wrześniu 2012 roku, kiedy zdecydowała się podzielić historią o tym, jak jadła kolację w jednej z restauracji tej sieci w Luizjanie podczas kręcenia filmu „Looper”.
Dziewczyna, która mnie obsługiwała, była ogromna […] Myślę, że dostała darmowe posiłki w Chili’s.
Prowadzący dołączył do krytycznej retoryki aktorki dodając, komentując, że „kiedy pójdziesz do Chili’s, zobaczysz, dlaczego tak wielu [ich] amerykańskich przyjaciół jest ogromnych”.
Emily Blunt oskarżana o „grubofobię”
Naśladując południowy akcent kelnerki, Emily Bunt powiedziała, że kobieta zapytała ją, „Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś bardzo podobna do Emily Blunt?”
Emily Blunt pokazuje swój ciążowy brzuszek
Po tym, jak gwiazda kultowego filmu „Diabeł ubiera się u Prady” potwierdziła swoją tożsamość, powiedziała, że kobieta krzyknęła z podniecenia: „Co wy tu wszyscy robicie?!”.
Ugh, ku***, Emily Blunt, naprawdę, była jedną z moich ulubionych aktorek, ale okazuje się, że to grubofobiczna, nieśmieszna, wredna dziewczyna, która uważa, że zabawne jest wytykanie rozmiaru osoby, jeśli nie wnosi to nic do historii, napisał jeden z tysięcy komentujących.

Jakie z ludzi w dziejących czasach płatki śniegu, ale nikomu nie przeszkadza jak od zawsze komentowało sie osoby chude nadając im przeróżne przydomki. Wtedy mowa o dystansie do siebie.
To tak jak mówienie na bardzo szczupła kobietę: patyczak; na bardzo wysoką: żyrafa, na rudą: marchewka. To na grubą jak mówić: drobna innaczej??? Każde z tych porównań jest niegrzeczne i obraźliwe,ale obrazowo przedstawiające wyglad tych kobiet 🤷♀️ W dzieciństwie miałam sporą nadwagę i nikt nie nazywał mnie „pączusiem” tylko GRUBA. Tak, nie było to przyjemne, ale cóż…