Marcelina Zawadzka otworzyła się w temacie porodu: „Mały się zaklinował w kanale rodnym”
"Grzebienie gryzłam, chyba jeden połamałam też. To się nie kończyło" - wyznaje.
Marcelina Zawadzka i jej partner Max Gloeckner 9 października tego roku zostali rodzicami. Para powitała synka o imieniu Leonidas. Wcześniej 35-latka udzieliła nam wywiadu, w którym wyjawiła, że „stan błogosławiony” był dla niej niezwykle łaskawy i oszczędził jej dyskomfortu.
Marcelina Zawadzka przerywa milczenie po porodzie: „Nasza droga do domu – pierwsza wspólna podróż”
Marcelina Zawadzka podzieliła się kulisami porodu
Teraz prezenterka zdecydowała się podzielić z fanami swoimi doświadczeniami związanymi z porodem:
Czerpałam z tylu historii innych kobiet, przygotowując się do swojego porodu. Czułabym się samolubna, nie dzieląc się tą historią z innymi dziewczynami. Razem z Olą, moją niesamowitą doulą, wracamy wspomnieniami do tego niezwykłego momentu. Mówię o pierwszych skurczach, o przygotowaniach, ale też o intensywnych godzinach porodu, które były pełne emocji, siły i ogromnego wsparcia – powiedziała na wstępie.
Zawadzka opublikowała niemal godzinne nagranie na YouTube, w którym opowiedziała o kulisach swojego porodu. Okazuje się, że jednym z najtrudniejszych momentów było samo oczekiwanie na poród:
Strasznie mi było ciężko – wyznała, zaznaczając, że oczekiwanie na poród „było wiecznością”: Mały był w gotowości dziesiąty dzień po terminie. Czekałam na coś, czego nie znam. (…) Miałam burzę myśli, a jeszcze wiele słyszałam pytań od sąsiadek: »A pani jeszcze nie urodziła?«, »Pani długo w tej ciąży«.
Gdy zaczęły się pierwsze skurcze, celebrytka mogła liczyć na wsparcie partnera, który był bardzo przejęty całym zajściem:
Około mniej więcej godz. 14.00 zaczęłam mieć bóle a la miesiączkowe. (…) To było takie cztery na dziesięć w skali bólu. No i to się tak powoli rozkręcało. Max dosiadł się do mnie ok. 16.00. (…) Powiedziałam, że chyba mam skurcze – opowiadała na nagraniu.
Zawadzka zdradziła patent na karmienie piersią. „Odkryłam to metodą prób i błędów”
Para postanowiła wybrać się na spacer, by pomóc Marcelinie zachować spokój i zmierzyć się ze skurczami:
Ja na początku podtrzymywałam drzewa. Był na początku moment, kiedy mi bóle przeszły, a później się rozpędziły. (…) Jak myślę teraz, to byłam bardzo spokojna. Nie zaskoczyło mnie to, czy panikuję, czy nie. Idziemy do domu. W domu zaczęłam czuć jeszcze większe bóle.
Po powrocie do domu celebrytka wzięła ciepłą kąpiel, by złagodzić bóle. Ostatecznie zdecydowała się jednak pojechać do prywatnej kliniki „Domu Narodzin”, gdzie dotarła około godziny 21. Na miejscu okazało się, że jej synek utknął w kanale rodnym, a Marcelina doświadczyła tak silnego bólu, że podjęto decyzję o cesarskim cięciu:
Mniej więcej o 21 trafiłam do Domu Narodzin i chyba o czwartej, czwartej trzydzieści miałam już takie 10 cm rozwarcie. Usłyszałam w ogóle, że „mamy to!” i mówiłam „jest, wypracowaliśmy to, ekstra, cudownie, będzie z górki”, a później się okazało, że mały się zaklinował w kanale rodnym, o czym w sumie nie wiedzieliśmy, ja wtedy nie wiedziałam. Po prostu miałam wrażenie, że ten ostatni etap, ten drugi okres porodu jest dosyć długi… Może źle oddycham, bo też była zmiana oddychania. Już sobie tak zagryzałam rękę, że miałam wrażenie, że ją sobie odgryzę. Grzebienie gryzłam, chyba jeden połamałam też (…) Minutę po minucie [wszystko] pamiętam. To się nie kończyło, to był długi proces. No i tak właśnie się stało i pamiętam, że wtedy byłam już tak wycieńczona. Pamiętam, że mi się już głowa trzęsła, cały organizm mi po prostu latał.
Marcelina Zawadzka urodziła synka około 6.20. Przez cały czas towarzyszył jej partner. Jak przyznała, to wspólne doświadczenie umocniło łączącą ich więź: „Często mówiliśmy sobie, że się kochamy, że nam na sobie zależy”. Jej doula dodała, że bliskość Marceliny i Maxa bardzo ją wzruszyła:
Naprawdę to było niezwykle wzruszające, bo wy byliście po prostu trochę tacy wyłączeni z rzeczywistości. Ten świat się na chwilę zatrzymał.
Na koniec Marcelina w nagraniu wyznała, że „niczego by w tym porodzie nie zmieniła”.