Marina Łuczenko-Szczęsna pisze, jak NAPRAWDĘ wygląda życie u boku męża – piłkarza: na 7 dni w tygodniu widzę go 3 dni, ponieważ…
Wiele osób zazdrości żonom i partnerkom piłkarzy dostatniego życia i pięknych chwil utrwalanych na Instagramie. Jak jest naprawdę, pisze Marina Łuczenko-Szczęsna.
Tydzień temu Marina Łuczenko-Szczęsna poleciała do Stanów Zjednoczonych, by spędzić kilka dni na festiwalu Coachella. W związku z tym w sieci pojawiły się artykuły na temat godzenia kariery z życiem rodzinnym, a także podsumowania dotyczące relacji Mariny i jej męża.
Marina Łuczenko szaleje na Coachelli, a Wojtek Szczęsny w domu z synem
Ktoś napisał, że Wojtek Szczęsny jakiś czas temu bardzo chciał, by jego żona robiła kontynuowała karierę muzyczną, ona jednak wolała zostać w domu i zająć się dzieckiem.
Marina odniosła się do tych artykułów na temat jej kariery i życia u boku bramkarza. Na swoim InstaStory wokalistka komentuje:
Piszą, że mąż biedny wciąż naciskał i tylko myślał o tym, żebym ja robiła „karierę” i najchętniej zostawiła go samego w Turynie i jechała w trasę koncertową, bo mu to imponuje, tak? Tak myślicie?
Kochani, prawda jest taka, że Wojtkowi jest totalnie obojętne czy będę dalej nagrywać, czy też będę miała ochotę zająć się domem tak jak np. zrobiła to moja kochana mama w pierwszych latach mojego życia. Czy też wpadnę na zupełnie inny pomysł na „siebie”.
Następnie Marina wyjaśnia, jak jej partner podchodzi do jej kariery:
Wspiera mnie w moich decyzjach, kibicuje mi niezależnie od tego, co robię… choć wiem, że w jego idealnym świecie zdecydowanie bardziej wolałby, żebym została z nim w domu w Turynie. Rozumie jednak, że ja potrzebuję się realizować, rozwijać i pracować nad własnymi projektami… I nie są to tylko projekty showbiznesowe, nie o wszystkim mówimy i nie wszystko się pokazuje na Instagramie.
W końcu gwiazda pisze wprost, że życie u boku piłkarza nie jest tak łatwe i sielankowe, jak się wielu osobim wydaje:
A jest to trudniejsze ze względu na to, że mój mąż pracuje CODZIENNIE! Nie ma wolnych weekendów. Czasami nie ma go w święta. A na 7 dni w tygodniu widzę go 3 dni ponieważ dzień przed meczem jedzie do hotelu, a takich meczy zazwyczaj w tygodniu ma 2. Fo tego w Turynie oprócz Wojtka nie mam rodziny ani przyjaciół, ani PRACY związanej z moim zawodem – kończy Marina.
Piosenkarka dziękuje też wszystkim fanom, którzy wspierają ją w jej wyborach i szanują decyzje oraz kolejne kroki na drodze kariery i te w życiu prywatnym.
Jak widać Instagram to nie życie, a dziewczyny kochające sportowców też nie zawsze mają z górki.
Godzenie życia zawodowego z wychowaniem dzieci i karierą drugiej połowy to trudna rzecz. Jednak gdy obie strony bardzo się starają, wszystko da się pogodzić. I tego życzymy Marinie.