Monika Lewczuk ujawnia kulisy „The Voice of Poland”: „Lekcje z trenerem trwały z 5 minut, a czekania z godzinę”
Jak jej się współpracowało z Markiem Piekarczykiem?
Moniki Lewczuk zasłynęła na polskiej scenie muzycznej po udziale w piątej edycji „The Voice of Poland”. Wówczas dostała się do drużyny Marka Piekarczyka. Po programie zadebiutowała z piosenką # TAM TAM”, który w 2015 roku osiągnął status Złotej Płyty.
Wraca odmieniona Monika Lewczuk. Nagrała HIT z Alvaro i zniknęła. Dlaczego? (WYWIAD)
Monika Lewczuk ujawnia kulisy „The Voice of Poland”
Teraz w rozmowie z Kozaczkiem wspomina kulisy udziału w „The Voice of Poland”. Zdradza, że już przed pójściem na casting miała rozmowy z wytwórnią, z którą współpracuje program:
To był bardzo ciekawy moment w moim życiu. W momencie, kiedy szłam do programu, już byłam po pierwszych rozmowach z wytwórnią. Wysyłając demo, wybrałam tę samą wytwórnię, z którą współpracuje „The Voice of Poland”, więc konfliktu nie było, jedno pomogło drugiemu, ale wytwórnia była pierwsza – przyznaje.
Wpadka Moniki Lewczuk podczas Miss Polski. Rozmawialiśmy z nią po występie (WIDEO)
Wspomina, że pierwszy występ w programie The Voice of Poland nie poszedł jej najlepiej, ale też nie miała dobrego zaplecza przygotowującego:
Mam świadomość, że ten występ był bardzo emocjonalny, ale też mój głos bardzo drżał. Nie miałam techniki, jak mieszkałam w Płocku, to nie mieliśmy nauczycieli śpiewu, więc moje lekcje śpiewu polegały na tym, że śpiewałam najgłośniej, jak się da. Później program to zwefikwał, więc myśle, że ocena była sprawiedliwa – mówi nam Lewczuk.
Okazuje się, że lepiej dla uczestników, jak nie wygrają programu: „Myślę, że to był fajny etap i fajny początek, tym bardziej że w wytwórniach nie są zachwyceni, kiedy ktoś wygra program”.
Z tego, co wiem, to kontrakty są inne dla osoby, która wygrywa program niż osób, które po prostu w tym programie są. Domyślam się, że wytwórnia ma bardziej ograniczone działania, dostając takiego artystę – tłumaczy.
Kuba Wojewódzki komentuje ośmieszenie Moniki Lewczuk!
Monika Lewczuk poszła do grupy Marka Piekarczykiem. Okazuje się, że tylko w telewizji wygląda, jakby trenerzy uczyli ich śpiewu:
My nie mieliśmy z nim aż tak dużo kontaktu. Mamy z nim lekcje, a te lekcje trwały z 5 minut, 3 rady, a czekania z godzinę i… przynajmniej tak to wtedy wyglądało i do momentu, kiedy ja byłam, czyli do bitew – wspomina.