Oscarowa gala to chyba najdłuższa impreza, w jakiej uczestniczą gwiazdy. Masa gości, wiele kategorii nagród, na czerwonym dywanie ruch niczym w środku dnia na nowojorskiej ulicy.

Jest stres, pośpiech i walka z czasem. Rygor narzuca nawet muzyka, która – gdy kończy się czas wystąpienia gwiazdy – zaczyna rozbrzmiewać z głośników.

Paweł Pawlikowski również miał swoje „pięć minut”. Po odebraniu statuetki zaczął dziękować tak wylewnie, że nie zmieścił się w czasie:

– Nie wiem jak się tu dostałem, zrobiłem czarno-biały film o potrzebie spokoju, wycofania się ze świata i kontemplacji. I oto jestem, w tym zgiełku, w centrum światowej uwagi. To fantastyczne, życie jest pełne niespodzianek – zaczął reżyser.

Pawlikowski dziękował całej ekipie, rodzinie. Film dedykował zmarłej żonie i rodzicom.

Po jego przemówieniu w internecie pojawiło się mnóstwo zabawnych komentarzy. „Lika a boss” – podsumował ktoś polskiego reżysera, którego nie była w stanie zagłuszyć muzyka.

Nietypowe przemówienie Pawlikowskiego po odebraniu Oscara