Paulina Sykut-Jeżyna ma wyjątkowy związek, jak na standardy show-biznesu – poznała swojego przyszłego męża w wieku 15 lat i do dziś są parą. 20 sierpnia świętowała jedenastą rocznicę ślubu ze swoim mężem, Piotrem Jeżyną. Teraz udzieliła szczerego wywiadu Izabeli Janachowskiej.

Paulina Sykut-Jeżyna świętuje 10. rocznicę ślubu

Paulina Sykut-Jeżyna o swoim ślubie: „Kiedy weszliśmy do kościoła, nie było dywanów…”.

Paulina Sykut-Jeżyna na wstępie zaczęła opowiadać o początkach z Piotrem Jeżyną. Trzeba przyznać, że bardzo rzadko zdarzają się takie pary, które poznają się jeszcze przed 18 urodzinami i są do dziś razem.

Kiedy się poznaliśmy miałam 15 lat, ale wtedy było takie zapoznanie. To było zauroczenie z mojej strony i wtedy pomyślałam „wow, ale chłopak”. Piotr jest ode mnie starszy 10 lat, czyli tyle, ile był starszy mój tata od mojej mamy. Byliśmy razem jakieś 1,5 roku później – wspomina.

Tłumaczy, że przez ten rok sytuacja się klarowała: on miał dziewczynę, a ona była za młoda i nie myślała o nim w kontekście poważnego związku. Natomiast Paulina nie umiała się oprzeć jego charakterowi:

Bardzo mi się podobał już wtedy, że zachowywał się zupełnie inaczej niż jego koledzy. Był zawsze uśmiechnięty, miły dla wszystkich i nie podobała mu się każda dziewczyna, bo jego koledzy rozglądali się za dziewczynami – śmieje się.

Potem dziennikarka zaczęła wspominać ślub, na który bardzo długo czekała. Obydwoje byli bardzo zapracowani i nie mieli na niego czasu. Jak Piotrowi wybiło 39 lat, zdecydowali się na sformalizowanie związku w Puławach, ich rodzinnym mieście.

Internauci na widok brzuszka Pauliny Sykut Jeżyny: Czyżby rodzinka miała się powiększyć? (Instagram)

Wówczas Paulina Sykut-Jeżyna była bardzo zajęta nagraniami do programu „Must be the music” i jeszcze na głowę wzięła sobie organizacje ślubu:

Nie wszystko się udało, było kilka zaskoczeń. Kiedy weszliśmy do kościoła nie było dywanów, które zamówiłam, w sali weselnej nie było materiałów, które zdobiły sufit, więc było mi ciężko to przełknąć – mówi prezenterka.

Janachowska dopytuje, co jeszcze poszło nie tak. Okazuje się, że Paulina się rozchorowała przed weselem:

Nie tak, na pewno było to, że byłam chora. Ledwo wyrabiałam się na tych zakrętach. Miałam infekcje, zapalenie oskrzeli, kasłałam. W dniu ślubu brałam ciężki leki hamujące kaszel i pomogły rzeczywiście. Na dodatek trzy dni przed ślubem dostaliśmy wiadomość, że jedziemy z Maćkiem Rockiem, bo wtedy kręciliśmy „Must be the music” do Poznania. Wtedy już się rozpłakałam, bo nie mam czasu, żeby tych gości usadzić, zrobić, jakiś plan, nie wiem, jak sala wygląda. Moja przyjaciółka pomogła mi bardzo, ona jest taka skrupulatna, lubi robić takie rzeczy… – tłumaczy.

Przed kościołem pojawili się paparazzi. Gwiazda wiedziała, że będą tam na nią czekać, bo jedna ze znanych dziennikarek się „wysypała”:

Agata Młynarska. Wręczyłam Agacie zaproszenie w Sopocie i któryś z paparazzi tak zachodził, że zrobił zdjęcie zaproszenia. Liczyłam się z tym, że pod kościołem oni będą, nie miałam też nic przeciwko, żeby stanęli pod kościołem, bo szanuje ich pracę i jesteśmy osobami medialnymi i wiadomo, że oni chcą nam zrobić zdjęcie. Ale czułam się, jakbym szła na imprezę medialną, byłam zestresowana, mój mąż na pewno też – przyznaje.

Paulina Sykut-Jeżyna z mężem na ściance

Paulina Sykut-Jeżyna, Piotr Jeżyna/fot. Podlewski/AKPA