Podobno aktorka. Podobno, bo w filmach za bardzo jej nie widać. Widać ją za to często na czerwonym dywanie – Phoebe Price to pierwszorzędna attention whore.

Price znana jest z tego, że pojawia się na wszystkich możliwych imprezach – od tych organizowanych z okazji otwarcia butiku do większych rangą. Na miejsce przybywa na długo przed innymi gwiazdami i gwiazdkami – paparazzi znudzeni czekaniem pstrykną jej więc czasem parę fotek. Do tego Phoebe od czasu do czasu uraczy ich jakimś błyskotliwym cytatem. Plasuje się gdzieś pomiędzy Kim Kardashian a Heidi Montag.

Phoebe uparcie przekonuje Amerykę, że jest wielką gwiazdą wszędzie, tylko nie w rodzimych Stanach. I że Ameryka się nie zna, bo co rusz obwołuje ją najgorzej ubraną gwiazdą, podczas kiedy „ona pojawia się w paryskim Vogue\”. Tak, w paryskim.

Ale do rzeczy. Phoebe postanowiła pozwać dom mody Chanel. Za to, że nie została wpuszczona na organizowaną przezeń imprezę.

Price twierdzi, że otrzymała zaproszenie, ale nawet po jego okazaniu nie mogła wejść. Zgrozo, musiała cofać się po nie do domu i wszystko na nic!

Teraz zażądała od Chanel oficjalnych przeprosin za to, przez co musiała przejść. Dom mody nie wystosował jednak żadnego oświadczenia, tak więc Phoebe udaje się do sądu. \”Żeby żadna gwiazda nie musiała przez to więcej przechodzić\”.

Zobaczcie, co miała do powiedzenia na ten temat podczas \”konferencji prasowej\”, którą zwołała pod butikiem Chanel:

A na deserek jeden z lepszych wywiadów z naszą gwiazdą: