To dość szokująca wiadomość – osoby związane ze śledztwem w sprawie śmierci Heatha Ledgera ujawniły serwisowi TMZ, że aktor mógł umrzeć z przyczyn naturalnych, a nie z powodu zatrucia lekami.

Skąd takie wnioski? Podobno poziom szkodliwych substancji nie był na tyle wysoki, by gwiazdor mógł od nich umrzeć. Jego serce po prostu przestało bić. Mógł to być nawet atak serca – na razie nic nie wiadomo.

Władze nie wierzą także, żeby gospodyni aktora słyszała, jak chrapał on ok. godz. 13. Strażak, który przybył o 15.30 do domu, w którym rozegrała się tragedia, stwierdził, że ze względu na stężenie pośmiertne Ledger nie żył już od przynajmniej 3 godzin.

Tymczasem ciało aktora zostało już przewiezione do rodzinnej Australii. Była partnerka, Michelle Williams i córeczka Matilda towarzyszyły rodzinie Heatha.