Afera, jaka rozpętała się wokół Harveya Weinsteina, rozpoczęła prawdziwy przełom w otwartym, publicznym mówieniu o nadużyciach, jakich dopuszczają się różne osoby – nie tylko z kręgu show-biznesu.

Sześć kobiet OSKARŻA reżysera Bretta Ratnera o MOLESTOWANIE

Wczoraj głośno o wykorzystywaniu podwładnych, nawet nieletnich, mówił w wywiadzie były wiceprezes Polskiego Związku Kolarskiego. Kilka godzin później internetem wstrząsnął artykuł zamieszczony na portalu Codziennik Feministyczny, w którym kilka kobiet, feministek, oskarżyło dwóch lewicowych działaczy o molestowanie seksualne, a nawet gwałt. Po publikacji strona zawiesiła się, co świadczy o zainteresowaniu, jakie wzbudził artykuł pokrzywdzowych kobiet.

Po wieczorze spędzonym z czołowym lewicowym publicystą, mimo jego kiepskiego stylu podrywu i zachowania, nieopatrznie skończyliśmy u mnie w domu. Po zamknięciu drzwi jego ton zmienił się nie do poznania. Zaczął proponować mi związek, obiecując całkowitą zmianę swojego postępowania. Zgodziłam się, ale ponieważ byliśmy pijani i zmęczeni, poprosiłam, żebyśmy poczekali z seksem. Byłam podejrzliwa wobec jego deklaracji i nie miałam najmniejszej ochoty na seks. Niestety, nie mógł się opanować. Zostałam zgwałcona. Okazałam niechęć i wielokrotnie prosiłam, by przestał – nie chciałam, żeby nasz pierwszy seks wyglądał w ten sposób. Reagował na to poirytowaniem, zwrócił mi uwagę, że “mogłabym zacząć być zadowolona”. Nie chciałam go wtedy obwiniać. Myślałam, że może to tak z rozpędu, z głupoty – pisze jedna z kobiet.

Szefowie w liberalnych gazetach, publicyści brylujący w telewizji. Biorą udział w Czarnych Protestach, mówią o prawach kobiet – jak więc możemy podejrzewać ich o skłonność do przemocy i mobbing? Pewnie dlatego potrafią pisać do nas w środku nocy: „Może pijaństwo i seks?”; albo „Dobrze wyglądasz, ale postuluje więcej dekoltów”. Mogą bezkarnie wykorzystywać pozycję władzy, choćby dla zwykłej przyjemności poniżenia. Mogą rozpoczynać rozmowę: „A, to ty. To ty tak beznadziejnie piszesz. Chodzę cały wkurwiony po twoich tekstach. Nie jest ci wstyd? Mam nadzieję, że nigdy więcej niczego u nas nie opublikujesz. Zresztą, tak się właśnie stanie. Mam narzędzia, by tego dopilnować”. To w knajpie, przy piwie, w towarzystwie. Do dziewczyny, która ledwie zdążyła się przedstawić – piszą pokrzywdzone kobiety.

W artykule jest też mowa o przemocy fizycznej:

To też opowieść o przemocy i agresji fizycznej jako odpowiedź na odrzucenie – emocjonalne i seksualne. Przykro mi, że spotkało to kogoś jeszcze. Byliśmy partnerami, był bliską mi osobą. Przez dłuższy czas prosił mnie o rękę. Odmawiałam, nie byłam gotowa. W końcu pan redaktor był uprzejmy mi tę rękę rozwalić.

Gdy ktoś roztrzaskuje ci szklane drzwi na ręce, kiedy widzisz tryskającą krew, a potem przez długi czas masz strupy i blizny, to choć te fizyczne powoli bledną, to doświadczenie przemocy i totalnej bezsilności pozostaje – wspomina jedna z ofiar.

Osoby, które doświadczyły przemocy ze strony mężczyzn, postanowiły podać do publicznej wiadomości ich dane osobowe:

Jakubie Dymku, Michale Wybieralski. Nie chcemy takich „feministów”. Nie chcemy takiej lewicy – jednocześnie wezwały inne kobiety, które były ofiarami przemocy, by pisały otwarcie o swoich przejściach i nie bały się.

Co zrobiła Ania Piszczałka, gdy w czasie sesji fotograf zaczął ją dotykać? VIDEO

Jakub Dymek na zarzuty zamieszczone w artykule odpowiedział wpisem na Facebooku. Twierdzi, że oskarżenia są pomówieniami:

Zostałem oskarżony i pomówiony o gwałt przez moją byłą partnerkę, Dominikę Dymińską. Chcę powiedzieć, że nie jestem winny i mogę tego dowieść. Zarzuty są w świetle całej naszej relacji, która trwała przez kilka miesięcy po rzekomym gwałcie, są absurdalne – pisze (cały post załączamy poniżej).

Michał Wybieralski, szef Wyborczej.pl, został zawieszony w swoich obowiązkach. Dziennikarz napisał w oświadczeniu:

Przepraszam wszystkie osoby – autorki tekstu i inne osoby, jeśli takie są – które poczuły się urażone, molestowane czy prześladowane przez moje wypowiedzi czy zachowania. Ogromnie tego żałuję, nie było to nigdy moją intencją. Tekst każe mi przemyśleć moje postępowanie i relacje międzyludzkie. Chciałbym zadośćuczynić wyrządzonym przeze mnie krzywdom w formie, której oczekują skrzywdzone osoby.

Spółka Agora, wydawca Gazety Wyborczej, wyjaśnia sprawę.

Dołożymy wszelkich starań, by takie przypadki wyjaśniać i wyciągać konsekwencje wobec ich sprawców. Agora ma odpowiednie, od dawna ustalone procedury, które pozwalają na rzetelne zbadanie sprawy. Dają one zarówno gwarancje ochrony ofiar, jak i przeciwdziałają niesłusznym oskarżeniom – brzmi oświadczenie.