Mała Ania z „Warsaw Shore” komentuje SFINGOWANĄ śmierć Dominika: „Jest mi wstyd”
Apeluje do wszystkich, aby nie podejmowali z nim współpracy!

Dominik Raczkowski z „Warsaw Shore” upozorował własną śmierć! W nocy z niedzieli na poniedziałek internet obiegła informacja o jego śmierci – mężczyzna uległ potrąceniu na przejściu dla pieszych i w ciężkim stanie trafił do szpitala, jednak mimo udzielenia mu pomocy zmarł. Na Instagramie Dominika pojawił się nekrolog z informacją o dacie i miejscu pogrzebu. Jednak chwilę po tym internauci zaczęli mieć podejrzenia, że śmierci mężczyzny tak naprawdę nigdy nie doszło, a cała sytuacja została sfingowana.
Dominik z „Warsaw Shore” JEDNAK ŻYJE! „ZROBIŁEM WAS W CH*JA”
Mała Ania o SFINGOWANEJ śmierć Dominika
Pojawiało się coraz więcej osób, które twierdziły, że rozmawiały z rodziną Dominika lub widziały go żywego na mieście. Głos zabrała również była uczestniczka WS – Ewelona, która również wyznała, że ma pewne informacje, jakoby Dominik wcale nie był martwy, a całość podsumowała: „„Jeżeli to prawda to mega słaba zagrywka. Z takich rzeczy wg mnie jednak się nie żartuje”.
Dociekliwi internauci mieli rację. Dominik Raczkowski żyje i ma się dobrze, a na swoim YouTubie opublikował długi filmik, w którym powiedział:
Zrobiłem was w ch*ja, bo daliście się w ch*ja zrobić. W przeciągu 12 godzin, po opublikowaniu przeze mnie trzech niczym nie potwierdzonych, niczym nie zweryfikowanych storek z wymyśloną historią, praktycznie cała Polska mnie uśmierciła. Nie mając żadnych dowodów, nie mając artykułów o jakimkolwiek wypadku (…)
Zgadzacie się z Anią?

Fot.Youtube/screen
Teraz do sprawy odniosła się Mała Ania, która gościła w programie „Warsaw Shore” od samego początku. Kilka sezonów temu opuściła program, tłumacząc, że już nie czuje potrzeby imprezowania.
Dominik z „Warsaw Shore” oskarżony o sfingowanie swojej śmierci. Jak jest naprawdę?
Ania wrzuciła oświadczenie na swoje InstaStory, w którym przyznała, że jest jej wstyd, że w jej programie biorą udział takie osoby, jak Dominik:
Żartowanie ze śmierci w obliczu tego, co się dzieje na świecie i w ogóle żartowanie ze śmierci jest dla mnie poniżej krytyki. Osobiście uważam, że ani Warsaw Shore ani żadna federacja freakowa, a nawet firmy, które reklamujemy na Instagramie, nie powinny podejmować ŻADNYCH współprac z tym człowiekiem. Nie obserwujcie jego profilu, a nie nie podbijajcie filmów, to odpowiednia kara dla kogoś, kto w taki obrzydliwy sposób stara się podbić swój fejm. Tłumaczenie się jakimś eksperymentem i mówienie, że „uśmierciły go media” jest śmiechu warte. Sam na swoim profilu podawał takie informacje. Nie jest mi go żal, fala hejtu zasłużona – tłumaczy Ania z „WS”.
Masz jakieś informacje, zdjęcia, czy nagrania i chcesz się z nami podzielić? Wyślij nam na adres [email protected]. ZAPEWNIAMY ANONIMOWOŚĆ!

Fot. Instagram/warsawshore_official