Jest bardzo młody, zdolny, a publiczność go uwielbia. To nasz prywatny faworyt w Tańcu z gwiazdami. Nie tylko za to można go jednak lubić. W ostatnim wywiadzie dla Vivy! Bartosz Obuchowicz wypowiada się nie jak jego rówieśnicy, ale dojrzały facet. Taki, jakich coraz mniej na tym świecie.

Mówi, że bał się występu. Uczciwie jednak przyznaje, że wystąpił w Tańcu…, aby po prostu o sobie przypomnieć. Bał się tych wszystkich bzdur i zmyślonych romansów. Wiedział, że może polegać tylko na sobie. Nie zamierzał każdego odcinka oblewać na imprezie.

– Wolę szybko wrócić do dziecka – mówi z przekonaniem.

Nie, nie jest jednak „starym maleńkim\”, młodym chłopakiem, który na siłę dodaje sobie powagi. To zdaje się być w nim naturalne. I tak naprawdę potrafi się świetnie bawić. Może po prostu wie jak i z kim? Jak przekonuje, tańcem jest zachwycony. Po zakończonym programie na pewno wyciągnie żonę na kurs tańca, zresztą nie wiadomo, które z nich jest bardziej chętne.

Skąd w nim to wszystko?

– Mama wychowywała mnie zawsze na superodpowiedzialnego faceta. Z jednej strony musiałem taki być, bo po śmierci taty zostałem jedynym mężczyzną w domu, z drugiej od zawsze uwielbiałem bawić się z małymi dziećmi. Jako pięciolatek opiekowałem się dwulatkiem, synem sąsiadów. Potem obserwowałem moich szwagrów, jak zajmują się dziećmi. Te wszystkie wzory, jakim być ojcem, zbierałem gdzieś po drodze, biorąc od różnych ludzi to, co – mam nadzieję – najlepsze.

Ciąży swojej żony (wtedy jeszcze dziewczyny) nie bał się ani trochę. Gazety huczały, fałszywi moralizatorzy pobrzękiwali swoje, a on się cieszył swoim szczęściem. I tak jest teraz. Pytany o dziecko natychmiast się rozświetla.

– Wystarczy, że [Marianka] uśmiechnie się do mnie, a ja już zaczynam się wygłupiać. Dla mnie od zawsze najważniejsza była rodzina, dom i dzieci. Teraz są takie momenty, że wpadam do domu, jestem kompletnie zmęczony, chciałbym pójść spać, odpocząć, ale coś mnie ciągnie do dziecka. Sam siebie karcę i mówię: szoruj do córki, bo nie wiesz, ile jeszcze pożyjesz, więc szkoda każdej chwili. Najważniejsza jest dzidzia!

Co oczywiście nie przeszkadza mu ścigać się w rally crossie na seicento (!!!), a zimą jeździć na snowboardzie.

A kiedy idzie ze swoją córeczką ubrany w luźne spodnie i baseballówkę, nikt nie bierze go za tatę, tylko za brata. Widzicie? Wczesne ojcostwo też ma wiele plusów, chociażby mniejsza przepaść wiekowa. 🙂