Mateusz Damięcki zyskał rozgłos kilka lat temu rolą w Przedwiośniu. Potem trafiały się mniejsze i większe role. Teraz Polki podziwiają go wirującego co niedziele w TVN. Nie jedna chciałaby być na miejscu Ewy Szabatin.

Dla wielbicielek aktora wybraliśmy najciekawsze fragmenty jego wywiadu dla czasopisma Party.

Kim jest? Rosyjskim DiCaprio,polskim Deanem czy drugim Cybulskim?

Rosyjskim Leonardo DiCaprio. Tak określili mnie krytycy na festiwalu filmowym w Berlinie po filmie „Córka kapitana\”. Z tego wszystkiego chyba tylko \”rosyjski\” pasuje, bo film był rosyjską produkcją. Ani do DiCaprio, ani też do Zbyszka Cybulskiego bym się nie porównywał. Co do Jamesa Deana, to mam koszulkę z jego podobizną. A jak byłem mały, pewna pani powiedziała, że jestem wykapany Alain Delon.

O tym jak deklarował, że będzie grał tylko w ambitnych filmach

Gdybym miał takie możliwości, grałbym tylko w produkcjach kinowych, najlepiej tych bardzo drogich i bardzo fajnych. Z drugiej strony aktorstwo jest też dla mnie zajęciem, które daje mi chleb.

O swoim pobycie w Stanach

Pojechałem tam intuicyjnie, bez większego wyobrażenia o tym, co może mnie tam spotkać. (…) Podświadomie cały czas wierzę, że tam naprawdę marzenia się spełniają, ziszcza się przysłowiowy American dream, i że tam właśnie dokonują się prawdziwe wielkie,życiowe przemiany.

Jak odbiera plotki o romansie z Szabatin?

Nie mamy romansu, jesli o to Ci chodzi. Choć nie da się zupełnie zlekceważyć gazety, która ma 500 tysięcy nakładu. A z drugiej strony jest zasada, która mówi, że nieważne, co piszą, ważne, żeby pisali. I popularność podsycana tego typu publikacjami w czasopismach nie jest nam całkowicie obojętna, póki w nas nie godzi.

Czy nie jest obciachem występować w Tańcu z Gwiazdami?

Nie mylmy komercji z tandetą. Czasami bez nagięcia się człowiek nie zrobi rzeczy, które go naprawdę interesują.Trzeba być dyplomatą i starać się mądrze wybierać. Chwila nieuwagi, jedno słowo za dużo, by przez swoją głupotę i pychę stracić jakąś szansę. Na początku myślałem, że to nie dla mnie. Ale postanowiłem spróbować. I nie żałuję. A już najbardziej mnie cieszy, jak widzę moich bliskich na trybunach. (…) Wyobraź sobie, że niewiele robisz przez pół roku i ciągle się nad tym zastanawiasz. To był taki właśnie moment w moim życiu. Nie dostawałem ciekawych propozycji pracy. Więc wybrałem drugi scenariusz. Czyli przez sześć miesięcy mam zajęte siedem godzin dziennie i intensywnie ćwiczę fizycznie, co zresztą uwielbiam. Uczę się tańczyć, i przypuśćmy, że jest grudzień, jestem zmęczony, chudszy o trzy kilogramy, z wyrzeźbioną klatką piersiową, dostałem się do finału. W tym czasie nauczyłem się ośmiu czy dziesięciu tańców. I jeszcze pieniądze zarobiłem.

Za czym tęskni?

Ogromnie tęsknie za zasadami, dobrym wychowaniem, kulturą osobistą. Idę sobie ulicą i jestem przygnieciony panującym wszędzie chaosem.

Więcej znajdziecie w najnowszym Party.