Każda z dziewczyn czy kobiet miewa w życiu taki czas, kiedy staje twarzą w twarz… ze sobą.

Rozstanie, trudne życiowe decyzje, przełomowe momenty. Wydaje się, że Kinga Rusin jest „specjalistką\” od takich trudnych spraw. W końcu ma na swoim koncie ciężkie rozstanie z mężem, utratę ojca, przyjaciółki…

W takich chwilach dziennikarka uczyła się życiowej mądrości, którą dziś dzieli się z czytelnikami Gali. Naszym zdaniem rozmowa opublikowana w najnowszym numerze magazynu jest naprawdę ciekawa. Konkretna. Jest o czymś, w przeciwieństwie do wielu rozmów \”o niczym\”, jakie ukazują się na łamach gazet.

Przytoczymy tylko kilka fragmentów, resztę znajdziecie na stronie Gali albo w jej papierowym wydaniu:

To zabrzmi trochę metafizycznie, ale odkąd pięć lat temu postanowiłam siebie akceptować, lubić, sprawiać sobie przyjemności, być dla siebie dobrą, to przestałam chorować. Ja, która wcześniej zaczynałam brać antybiotyki we wrześniu, a kończyłam na początku lata!

I coś jeszcze:

Mamy gigantyczną moc sprawczą. Kiedy samych siebie nie zaniedbujemy, jesteśmy dla siebie dobrzy, nasz organizm nam odpłaca. Bartek Węglarczyk, z którym pracuję, całą zimę był chory. Mówiłam mu: „Bartek, musisz siebie bardziej polubić” (śmiech).

A oto jak Rusin odpowiada na następujące pytanie Gali: \”Jak polubić siebie? Co by Pani poradziła kobietom?\”

Nie ulegać opinii z zewnątrz. Często tak mamy, że jeżeli jest przy nas ktoś, kto nam mówi, że jesteśmy cudowne i piękne, to my wtedy takie się czujemy. Jeżeli ktoś nam mówi, że jesteśmy brzydkie i głupie, to natychmiast stajemy się brzydkie i głupie. A ta wartość powinna być w nas, niezależnie od opinii innych. To trochę takie banały, ale działają.
Wyszukujmy w sobie jak najwięcej dobrych, pięknych rzeczy. Jeżeli nie mam pięknych nóg, to może mam piękne oczy albo czytam poezję, jestem wrażliwa, kocham zwierzęta. Powinnyśmy znaleźć dla siebie czas, wsłuchać się w siebie i odkryć siebie. Wiem, że to trudne. Kobieta prowadzi dom, wychowuje dzieci, pracuje i ma bardzo mało czasu, żeby zaopiekować się sobą. Paradoksalnie, jeżeli zostaje sama tak jak ja, nagle tego czasu ma więcej. Mogę sobie powiedzieć: „Dzisiaj nie chce mi się pozmywać, upiorę, jak się zbierze więcej”. Nie muszę cały czas udowadniać, że będę 24 godziny na pełnych obrotach
.

\"\"

\"\"