Śpiewała: „Nic przecież nie mam do ukrycia”, jednak była jedną wielką tajemnicą. Jakie sekrety skrywała Violetta Villas?
Jej życie zaczęło się niczym cudowny sen, jednak skończyło jak najgorszy koszmar.

Po latach oczekiwania fani nareszcie doczekają się filmu o Violetcie Villas. Jak udało się ustalić Faktowi, rodzina gwiazdy zaakceptowała scenariusz i ruszyły zdjęcia próbne, a prace nad filmem trwają już 5 lat. Przypomnijmy więc sobie najważniejsze momenty z życia, skandale, romanse i osiągnięcia Violetty Villas.

Violetta Villas urodziła się 10 czerwca 1938 roku w Belgii jako Czesława Cieślak. Jej ojciec był górnikiem, kapelmistrzem i zwrotnicowym na kolei, a matka zajmowała się domem. W Belgii ochrzczono ją imionami Violetta Elisa, jednak ojciec zarejestrował ją w urzędzie jako Czesławę.

W 1946 rodzina Villas przyjechała do Polski i zamieszkała w Lewinie Kłodzkim. Violetta podjęła w Polsce naukę śpiewu, a z powodu barwy jej głosu wróżono jej karierę solistki operowej, jednak ostatecznie zdecydowała się na karierę estradową. Villas miała słuch absolutny, a jej głos był charakteryzowany jako sopran koloraturowy o rozszerzonej skali.

W wieku 17 lat Violetta Villas została żoną porucznika Piotra Gospodarka, a na świat przyszedł jedyny syn gwiazdy, Krzysztof Gospodarek. Marząca o wielkiej karierze na scenie Violetta nie widziała się jednak w roli matki i gdy tylko osiągnęła pełnoletniość porzuciła męża i dziecko, które trafiło pod opiekę babci. Jak wyznała później w wywiadach, to ojciec zmusił ją do małżeństwa, chcąc, by Violetta została „przykładną żoną i matką – „Chciał, żebym była gospodynią domową z gromadką dzieci.”

Villas była dwukrotnie zamężna – po Piotrze Gospodarku był polski biznesmen z Chicago Ted Kowalczyk. Jednak jej prawdziwą miłością był Janusz Ekiert – dziennikarz pracujący ówcześnie dla Polskiego Radia, z którym miała burzliwą relację pełną rozstań i powrotów. Podczas jej pobytu w USA, Ekiert zdradził ją z pianistką Lidią Grychtołówną, z którą wziął ślub. Villas dowiedziała się o tym po powrocie do Polski i kompletnie się załamała. Nie przestała go jednak nigdy kochać i do końca życia w wywiadach mówiła, że był jej prawdziwą miłością.

Jej artystyczny wizerunek zostrał wykreowany w Las Vegas, gdzie Villas przeszła szereg zmian. Jak wspominał jej ukochany Janusz Ekiert na łamach książki „Villas”: „zaczęła sztucznie i intensywnie zmieniać swoją postać. Włosy – najpierw naturalne, gęste, a potem, na scenie, już doczepiane. Doklejała sobie coraz dłuższe rzęsy, chociaż naturalne miała równie piękne”. Z kolei Jerzy Gruz opowiadał, że po powrocie z Ameryki artystka wyglądała jak zupełnie inny człowiek i „cała była zrobiona”.
Gwiazda poddała się operacjom plastycznych – operacji nosa i powiększenia biustu, jednak największą sensację wzbudzały zawsze monstrualnie wielkie kaskady włosów Violetty Villas, a wszyscy zastanawiali się czy były naturalne, czy może korzystała z peruk i dopinek. Sceniczna garderoba gwiazdy w dużej mierze składała się z kreacji godnych księżniczek Disneya, a jej wizerunkiem zajmował się Patrick Valette, konsultant domów mody Dior i Givenchy.

Violetta Villas była znana nie tylko ze swojego ekstrawaganckiego wizerunku scenicznego, ale również wielu kłamstw na swój temat. W rozmowach w prasie i telewizji sprzedawała swoim rozmówcom niestworzone historie na swój temat. Również po powrocie z Ameryki opowiadała w wywiadach o gwiazdach, które poznała i propozycjach filmowych, które miały sypać się jak z rękawa. Villas miała między innymi zagrać u boku Lee Marvina w produkcji „Idę tędy”. Jej nazwisko nigdy jednak nie pojawiło się na liście aktorów grających w filmie.
Twierdziła również, że jej pseudonim artystyczny wymyślił Władysław Szpilman. Z kolei inna plotka głosiła, że za „narodziny” scenicznej Violetty Villas dpowiadali muzycy Polskiego Radia Edward Czerny i Pankracy Zdzitowiecki, którzy nazwisko Villas znaleźli w książce telefonicznej.

Gdy z początkiem lat 70. Violetta Villas wróciła do Polski, zderzyła się z cierpką, PRL-owską rzeczywistością oraz zazdrością i brakiem zrozumienia ze strony ludzi. Jak opowiadał jej syn, Krzysztof: „Zaczęto z niej szydzić. W recenzjach pisano, że kreuje się na Amerykankę i że zapomina, jak wysławiać się po polsku. Mówiono, że nie ma: urody, stylu, rozumu. Pisano: wieśniaczka, która liznęła trochę świata, garkotłuk, bezguście. Nie potrafiono odmówić jej tylko jednego: głosu”.

Jej ogromna miłość do zwierząt zaczęła się w Las Vegas, gdzie zakupiła dwa pudelki, by mieć z kim rozmawiać po polsku. W latach 70. w swoim domu w Magdalence zaczęła masowo gromadzić zwierzęta, którym chciała pomóc.
W 2003 roku w rozmowie z Jagielskim przyznaje się, że ma 220 zwierząt i marzy jej się, by „zostać świętą”. Zaczyna też prowadzić schronisko dla zwierząt, jednak nie stać jej na masową sterylizację i kastrację zwierząt, dlatego jej podopieczni zaczynają rozmnażać się na potęgę. Violetta ma również problem z wykarmieniem całej gromady i zapewnieniem im dobrej opieki weterynaryjnej.
Niektóre z jej zwierząt dostały też dość „niecodzienne” imiona – podobno nadawała im imiona takie jak m.in Hitler, Mussolini, Franco czy Kaddafi.

W 2006 roku Villas trafiła do szpitala psychiatrycznego, a wokół budynku ścięto drzewa, by uniemożliwić paparazzi wspinanie się na nie. Każdy z nich chciał uwiecznić Violettę w jej najgorszym momencie życia, bez makijażu i estradowych strojów czy ogromnych peruk.
Mimo protestów swojego syna, Villas na własne życzenie wypisuje się z psychiatryka, a dodatkowo wydziedzicza własne dziecko za to, że ten „chciał ją zamknąć w szpitalu”. Spisała nowy testament, w którym wszystko zapisała swojej opiekunce Elżbiecie B. W tym samym czasie, gdy przebywała w szpitalu, zamknięto jej schronisko dla zwierząt.

Jej ostatni koncert odbył się 14 lutego 2011 roku w domu kultury w Kielcach. Niecały rok później – 5 grudnia 2011 roku Violetta Villas została znaleziona martwa w swoim domu w Lewinie Kłodzkim. Do śmierci miała przyczynić się jej opiekunka Elżbieta B., której sąd postawił zarzuty, a w czerwcu 2019 roku skazał ją na 1,5 roku bezwzględnego więzienia za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad artystką.
Sekcja zwłok wykazała, że Villas była ofiarą przemocy i znęcania się oraz umarła w cierpieniu, a jej śmierć poprzedziły kilkunastogodzinne męczarnie. Zgon nastąpił w wyniku poważnych złamań i zmian chorobowych. Jak informowała Wyborcza: „Była odwodniona, cierpiała na uogólnioną miażdżycę, marskość wątroby z niewielką żółtaczką i powiększoną śledzionę, na płacie potylicznym prawej półkuli mózgu miała dużą jamę udarową.”

Violetta Villas została pochowana na warszawskich Powązkach, a w uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się 19 grudnia 2011 roku uczestniczyło kilka tysięcy osób, w tym największe gwiazdy środowiska artystycznego.
Przez rok w miejscu pochówku artystki nie znajdował się żaden nagrobek, a rodzina gwiazdy musiała prosić fanów Villas o wsparcie finansowe. Rok później synowi piosenkarki udało się zebrać potrzebną kwotę. Tak opowiedział o nagrobku swojej matki: „Płyta jedna, jedyna została przez nas znaleziona w kolorze yelow india; jest w kolorze włosów mamy. Porwane brzegi symbolizują Jej skomplikowane życie. Kolorystyka całości nawiązuje do złotej, cekinowej sukni w której lubiła występować a dodatki, czarne buty i czarne boa na szyi”.
Zzz | 19 czerwca 2022
To była wielkiej klasy artystka, która mogła zrobić karierę za granica. Niestety powrót do Polski nie był jej dobrym wyborem, nie osiągnęła takiej pozycji, jaka mogłaby osiągnąć na zachodzie. Umarła zapomniana, abiuzowana bez opieki.
Anonim | 20 czerwca 2022
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Polska to dno. Kraj z papieru gdzie jeden drugiemu wilkiem.
Joseph Grimaldi | 12 lipca 2022
No………………………!