Joanna Okuniewska ZASTRASZAŁA swoje byłe fanki?! Mamy komentarz jednej z poszkodowanych osób!
"Wykorzystuje wymiar sprawiedliwości, żeby robić z niego swojego bulteriera i straszyć ludzi, którzy nie lubią jej podcastu".
Joanna Okuniewska przez długi czas była nazywana „królową polskich podcastów”, a jej trzy autorskie audycje: „Tu Okuniewska”, „Ja i moje przyjaciółki idiotki” oraz „Matka matce” od początku istnienia utrzymywały się w czołówce rankingów słuchalności na Spotify. Prócz tego Joanna aktywnie działa na Instagramie, gdzie od czasu do czasu dzieli się z fanami swoim życiem. 31-latka dała się poznać jako sympatyczna „dziewczyna z sąsiedztwa”, którą wielu chciałoby mieć za przyjaciółkę.
Joanna Okuniewska ogłosiła koniec „IDIOTEK”
Joanna Okuniewska padła ofiarą hejtu? Zdecydowała się pozwać sześć osób
W lipcu 2023 roku Okuniewska nieoczekiwanie poinformowała o rozstaniu ze swoim wieloletnim partnerem Amadeuszem, z którym ma córkę Helenę. Jakiś czas później podcasterka zrobiła coming out i zaprezentowała światu swoją nową partnerkę, Natalię Zamilską. W czerwcu 2024 roku Joanna Okuniewska opublikowała serię relacji na InstaStories, w których poinformowała swoich obserwatorów, że dotarła do danych osobowych dwustu hejterek, które „od ponad roku niszczyły życie jej rodzinie”:
Dziś był przełomowy dla nas dzień. Dotarłyśmy do personaliów hejterek, które niszczyły życie naszej rodzinie od ponad roku. Plik dwustu adresów mailowych, screenów, danych dotyczących pracy, a nawet partnerów. Podane jak na dłoni. Nie ma już anonimowości w Internecie. Istnieją narzędzia, które potrafią wyciągnąć z forów wszystko, co się chce. Oglądałam dziś przez chwilę życia tych osób. Ich wyznania o uwielbieniu do świata, podróżowania, wycieczek. Jak proszą o wsparcie zbiórek w ochronie jeży i cieszą się ze ślubów, czy urodzin siostrzeńców. Jak jeżdżą na kolonie tai-chi, żeby się zjednać z naturą. Jednocześnie nazywając nasza córkę „małpą”. Wyśmiewając wygląd naszych przyjaciół. Nazywając mnie suką – napisała, następnie zwróciła się do osób, o których mowa: To nie serwer Wam padł. To padły nazwiska. I nie zostawimy tego. Nikt nie jest w sieci anonimowy i moja rodzina nie będzie dłużej ofiarą.
Krótko po opublikowaniu wpisu, Okuniewska wrzuciła na InstaStories zdjęcia profilowe sześciu osób, nie wyjaśniając jednak, czy były to osoby odpowiedzialne za hejt w jej stronę. Choć na zdjęcia została nałożona częściowa cenzura, niektóre z nich łatwo dało się rozpoznać, co potwierdziły późniejsze wydarzenia. Jednocześnie podcasterka na tym nie poprzestała i następnie zaprezentowała screeny maili i wiadomości z przeprosinami oraz rozmowę mailową, którą odbyła z matką jednej z rzekomych hejterek. Poinformowała też, że postanowiła założyć sprawę karną sześciu osobom, które miały naruszyć jej prywatność i dopuścić się pomówień na jej temat:
Miałyśmy zainicjować cztery postępowania – jest sześć. I będzie ich więcej jeśli ponownie ktoś przekroczy nasze granice. Niech to będzie przestrogą dla tych, którzy wciąż wierzą w anonimowość w Internecie posuwając się do hejtu, kłamstw i pomówień. Chciałybyśmy tym samym dodać odwagi tym, którzy zmagają się z podobnym problemem i nie mają wiary w to, że mogą się bronić.
Joanna Okuniewska SKASOWAŁA swój profil na Instagramie! Wydała oświadczenie
Byłe fanki Joanny Okuniewskiej zabrały głos po aferze z hejtem. Wspominają o zastraszaniu
Jednocześnie w sieci zaczęły pojawiać się komentarze, że przedstawione na Instagramie podcasterki osoby nie miały nic wspólnego ze sprawą i zostały niesłusznie oskarżone. Sprawą zdoxxowanych (doxxing – proceder zbierania i upubliczniania czyichś prywatnych danych osobowych takich jak imię, nazwisko, numer telefonu czy adres w celu dręczenia ich – przyp.red) kobiet zajęła się Klaudia Ciekawiej, która miała okazję porozmawiać z pokrzywdzonymi osobami.
W tekście zatytułowanym „Oku za Oku. Podcasterka puka do drzwi bez pozwu” dała głos pięciu dziewczynom zamieszanym w sprawę. Jak podkreśliła Ciekawiej, jedna z nich poprosiła Okuniewską o usunięcie swojego wizerunku, ponieważ nigdy nie wypowiadała się na jej temat. Ta jednak odmówiła twierdząc, że „sama obecność na forum Discord (zamknięte forum plotkarskie – przyp.red) czyni ją odpowiedzialną za hejt”.
Inna z pokrzywdzonych kobiet podkreśliła, że na forum krytykującym Okuniewską zebrały się przede wszystkim jej byłe fanki, które wytykały podcasterce hipokryzję, niespójność wizerunku oraz publikowanie intymnych momentów z życia swojej córki. Była użytkowniczka forum dodała, że w społeczności dbano o to, by nie przekraczać granic i „trzymać poziom”, a obraźliwe komentarze i za daleko idące żarty były z miejsca eliminowane:
(…) Osoby plotkujące były w większości inteligentne, zabawne, sarkastyczne. “Na poziomie”. Było kilka osób, które pozwalały sobie na za dużo, używając mocniejszych obraźliwych określeń i za daleko idących żartów, ale szybko były stawiane do pionu. Co jakiś czas następowało „samosprzątanie” i któraś z nas pisała: „Trzymajmy poziom”, „Przesadzasz”, „Dziewczyny, chyba nie powinno się komentować czyjegoś wyglądu”, „Myślę, że powinnaś skasować ten komentarz”.
Następnie wróciła wspomnieniami do wydarzeń, w trakcie których Joanna Okuniewska dokonała swoistego samosądu na użytkowniczkach forum. Kobieta przyznała, że plotkowanie na zamkniętym forum nie powinno stać się powodem do tego, by zostać publicznie upokarzanym przed ponad 200 tysiącami obserwatorów influencerki:
Nie jest to nielegalne, nie jest to powodem do tego, żeby być publicznie upokarzanym, zastraszanym i mieć przypiętą łatkę osoby niszczącej komuś życie, tylko dlatego, że notorycznie wytykało się hipokryzję komuś, kto zarabia na sprzedawaniu swojej prywatności. Wszystkie byłyśmy kiedyś dużymi fankami Okuniewskiej i na niepubliczne fora zaprowadziło nas rozczarowanie, a nie chęć poniżania i hejtowania.
W trakcie rozmowy użytkowniczka wyznała, że po tajemniczym zniknięciu forum, Okuniewska wraz ze swoją managerką i partnerką zaczęła dobijać się do niej prywatnie:
Gdy serwer na Discordzie zniknął, ja i kilkanaście innych osób zaczęłyśmy dostawać “ostrzeżenia:” od Okuniewskiej, jej managerki, partnerki i osób z nimi powiązanych w social mediach: prośby o zaobserwowanie, “lajki” na instagramie, prywatne wiadomości, smsy, e-maile, otwieranie naszych profili na LinkedInie, wiadomości do bliskich.
Niektórzy dostali też informację, że nasze dane mają już inne influencerki (co zostało potwierdzone, bo kilka z nas dostało od nich ograniczenia albo bloki na Instagramie). Jedna z osób nie pisała nic na wątku Okuniewskiej, na innym wypowiedziała się zaledwie raz, i to w wątku o rodzicielstwie, a mimo to jej zdjęcie zostało opublikowane jako jednej z hejterek. Osoby, które przeprosiły Okuniewską w prywatnych wiadomościach (ze strachu), dostawały zwrotnie zastraszające komunikaty. Były też groźby kolejnych cyklicznych publikacji wizerunków na Instagramie i próby wyciągania danych kolejnych użytkowniczek. Nie wiemy skąd wzięły nasze dane osobowe.
Dodała też, że część zastraszanych przez podcasterkę osób przypłaciła całą sytuację zdrowiem:
Jeśli ta “zemsta” miała na celu wywołanie u nas dyskomfortu, który zapewne czuła Okuniewska czytając o sobie rozmowy na Discordzie, to niewątpliwie jej się udało – niektóre z nas przypłaciły to problemami ze zdrowiem psychicznym, nawrotem stanów lękowych, L4 w pracy, nawet myślami “s”. Niektóre osoby musiały korzystać z opieki specjalistów.
Jeśli robiłyśmy coś tak okropnego, co było wielokrotnie sugerowane – niszczenie komuś życia, wyzywanie dziecka, wysyłanie gróźb karalnych – to należało iść z tym na policję czy do prokuratury i w ten sposób pociągnąć nas do odpowiedzialności. Okuniewska sama przyznała, że poniosły ją emocje, ale nigdy za to nie przeprosiła. Nigdy publicznie – na swoim profilu – nie sprostowała, że zdjęcia, które wrzuciła, to nie są osoby pozwane. Przedstawiła wręcz samą siebie jako “dobrą osobę”, a nas jako złych, okropnych ludzi. Narracja pozostała prosta, czarno-biała, bez żadnych odcieni szarości: hejterki niszczyły naszą rodzinę przez ponad rok, tutaj macie zdjęcia, wyglądają normalnie, ale w realnym życiu są potworami. I to te “potwory” póki co funkcjonują w debacie publicznej – bo jaką siłę przebicia mają zwykłe dziewczyny z pracą na etacie, bez nieskończonych środków na pozywanie influencerów, bez medialnej machiny pozwalającej budować dowolną narrację? Kogo to obchodzi? Paskudne hejterki dostały za swoje, samosąd został wymierzony. “Dobrze im tak”.
Inna użytkowniczka Discorda w rozmowie z Klaudią Ciekawiej wyznała, że panicznie bała się konsekwencji zadarcia z influencerką, która ma ogromne zasięgi i pieniądze:
Najgorsze w całej sytuacji było to, że nie wiedziałam, co Okuniewska zrobi. Wiedziałam, że ma moje dane, bo dała mi o tym znać, wiedziałam, że jej obserwatorzy wierzą w ten straszny hejt, który rzekomo miał mieć miejsce na Discordzie. Mogła zrobić wszystko – opublikować mój wizerunek, tak, jak to zrobiła z innymi osobami, próbować zniszczyć mi karierę, pisać do rodziny – bo wiem, że to też robiła.
Przez długi czas żyłam w strachu, bez kontaktu z innymi osobami, które były na Discordzie, nie wiedziałam, co się dzieje, skąd ma moje dane, czy zostanę pozwana, a jeśli tak, to za co. Nie pisałam gróźb ani wyzwisk, ale wiele rzeczy można wyciągnąć z kontekstu i przedstawić zupełnie inaczej – tak jak przytoczoną na stories ,,małpę”, która okazała się być komentarzem o sharentingu, a nie obrażaniem dziecka. W takiej sytuacji najgorsza jest bezradność – to influencer ma zasięgi i pieniądze i jeśli chce, może zniszczyć zwykłego użytkownika internetu.
Jeszcze inna z kobiet obawiała się, że walka o niewinność na drodze sądowej pozbawi ją wszelkich oszczędności:
Do dzisiaj boję się zaglądać do skrzynki. Ja z prawnikami kontaktowałam się po to, żeby dowiedzieć się, jaką drogą mam się spodziewać pozwu. Bałam się o moje oszczędności, o to, że na drodze sądowej nie poradzę sobie z kimś, kto ma takie wsparcie i finanse. Do dzisiaj pozwu nie ma, trochę racjonalniej już myślę i wydaje mi się, że nie będzie, ale pewności nie mam.
Joanna Okuniewska pokazała PARTNERKĘ! „Myślałam, że nie dodam tego zdjęcia, ale…”
Joanna Okuniewska „chciała ukarać” hejterów, strasząc ich pozwem? Jedna z poszkodowanych osób zabiera głos
My również dotarliśmy do jednej z poszkodowanych osób, które „zadarły” z Joanną Okuniewską. W rozmowie z Kozaczkiem nasze źródło zwróciło uwagę na fakt, że zainicjowane przez podcasterkę pozwy były sprawami karnymi, a nie pozwami cywilnymi, co sugerowałoby, że krytykujące Okuniewską osoby dokonały przestępstwa. Rozmawiająca z nami osoba przekonuje, że miała to być próba zastraszenia osób intensywnie komentujących jej życie na plotkarskich forach:
Warto zauważyć, że według dokumentów pokazanych przez Okuniewską wszystkie sprawy są sprawami karnymi z powództwa cywilnego – to nie są pozwy cywilne. Oznacza to, że Okuniewska – osoba publiczna – zdaje się sugerować, że krytykowanie jej to przęstepstwo. W mojej ocenie wynika to z tego, że w wypadku umorzenia takiej sprawy (które wydaje się wysoce prawdopodobne, choćby ze względu na niską szkodliwość), oskarżone osoby nie mogłyby wnieść o zwrot poniesionych kosztów z jej strony.
Działania Okuniewskiej to moim zdaniem próba czegoś, co w amerykańskim prawodawstwie nazywa się SLAPP – działań prawnych, których celem nie jest wygrana w sądzie, tylko narażenie oskarżonej osoby na koszty i stres, jako forma zastraszenia.
Jednocześnie dodaje, że była to psychologiczna zagrywka ze strony influencerki, która miała wywołać ogromny stres, panikę i przeprosiny ze strony osób udzielających się na forum, które mogły obawiać się z jej strony pozwu i związanych z tym kosztów finansowych:
Myślę, że celem nie było dosłownie ukaranie. Myślę, że chodzi raczej o to, że taki pozew oznacza dla drugiej strony stres, być może dojazdy, potencjalne koszty związane z prawnikiem. No i przede wszystkim przeciętna osoba jak dostaje coś takiego, to zaczyna panikować i przepraszać. A potem, ze strachu przed powtórką, zapewne już nigdy nie powie złego słowa o Okuniewskiej – podobnie jak masa osób, które tylko czytały o tym w internecie.
Joanna Okuniewska chwaliła się również w sieci, że do walki z hejtem podjęła współpracę z dwójką adwokatów – Marcinem Pawelec-Jakowieckim oraz Alicją Sukiennik – zajmującymi się prawami osób LGBT+. Według naszego źródła takie działania są „pluciem w twarz” innym osobom ze społeczności, które potrzebują pomocy prawnej:
Wiem, jak długo na rozprawy czekają ludzie naprawdę potrzebujący pomocy sądu – a Okuniewska zakłada sprawy karne za to, że ktoś krytykuje jej działalność w internecie, korzystając przy tym z pomocy prawnej specjalistów zajmujących się ochroną dyskryminowanych osób LGBT+. To brzmi jak plucie w twarz faktycznie dyskryminowanym osobom, które realnie takiej pomocy potrzebują.
Na koniec rozmawiająca z nami osoba stwierdziła, że dotychczasowe działania Joanny Okuniewskiej miały na celu zastraszenie osób, które interesują się jej działalnością w sieci, nawet jeśli oznacza to obecnych (lub byłych) fanów:
W każdym razie moja ocena tego wszystkiego jest taka, że Okuniewska dosłownie wykorzystuje wymiar sprawiedliwości (który i tak jest zaczopowany), żeby robić z niego swojego bulteriera i straszyć ludzi, którzy nie lubią jej podcastu.
Poprosiliśmy prawników Joanny Okuniewskiej oraz jej managerkę o komentarz w tej sprawie, jednak do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.