Joanna Jędrusik, która od kilku lat prowadzi fanpage’a „Swipe me to the end of love”, wydała książkę na temat swoich doświadczeń z aplikacją Tinder, służącą do umawiania się na randki przez internet: „50 Twarzy Tindera”.

Najgorsze randki – rozstrzygnięcie KONKURSU „Wygraj książkę 50 twarzy Tindera Joanny Jędrusik

Autorka zaczęła z niej korzystać w trudnym momencie swojego życia – po tym, jak się rozwiodła. Spotkała na swojej drodze bardzo różnych mężczyzn.

Zapytaliśmy autorkę, jak stworzyć idealny profil w aplikacji, jak zacząć w niej rozmowę, a także o nowe, dość dziwne trendy w randkowaniu.

Czy zdarzyło Ci się, że druga osoba zakończyła randkę dosłownie po kilku minutach?

Nie zdarzyło mi się. Ja też nigdy tak szybko nie kończyłam randki, chyba że ktoś na przykład przychodził pijany. Raczej starałam się dotrwać do końca, aż wypiliśmy tą kawę czy piwo. Pod koniec, gdy byłam zainteresowana często mówiłam o tym otwarcie, dając do zrozumienia że kolejnego spotkania nie będzie.

To się chyba rzadko zdarza?

Nikt tak nie robi, w każdym razie nie spotkałam się z tym, żeby robili tak mężczyźni. Jest to chyba kwestia braku odwagi, w końcu przekazanie czasem nieprzyjemnego dla drugiej strony komunikatu trochę jej wymaga. Zresztą mężczyźni nie mają odwagi powiedzieć, że chcą się rozstać i po prostu znikają. Zdarzyły mi się spotkania, po których ktoś później nie napisał, zdarzyło mi się też pierwszej pisać po udanym spotkaniu. Nigdy jednak nie spotkałam się z kimś, kto w widoczny sposób okazałby brak zainteresowania już na początku randki.

Czy miałaś sytuację, że ktoś wyglądał inaczej niż na zdjęciu?

Raczej nie, chyba że mniej więcej jakieś 5 lat starzej. Słyszę jednak często takie opowieści od mężczyzn. Sama kiedyś trafiłam na swoją koleżankę na Tinderze, zobaczyłam, jakie ma wygładzone zdjęcia i ledwo ją poznałam. Przeraziłam się, bo wiem, że ona faktycznie nie wygląda tak, jak na tym zdjęciu. Tej praktyki starałam się uniknąć dodając swoje zdjęcia bez ingerencji apek poprawiających wygląd.

Co myślisz o kobietach, które nie tylko zmieniają swój wygląd na zdjęciach, ale również w rzeczywistości? Inwestują w zabiegi, operacje plastyczne… Widać to zwłaszcza w popularnej aplikacji, jaką jest Instagram.

To smutne, że kobiety wstawiają tak przerobione zdjęcia, które nie do końca mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie zawsze jest to tylko kwestia tego, że same chcą tak wyglądać, często robią to przez potrzebę dopasowania się do reszty, do sztywnych reguł dotyczących wyglądu. Te reguły narzuca popkultura, a czasem narzucają je również faceci. Istnieją mężczyźni, którzy są zainteresowani typem kobiet o wyraźnie poprawionej urodzie – więc taki typ dziewczyn też nie narzeka na brak powodzenia. Na rynku medialno-reklamowym nie do końca naturalny wygląd jest najwyraźniej pożądany. Na przykład instagramowe influencerki sprzedają produkty za bardzo duże pieniądze, marketingowcy i reklamodawcy wymagają od nich takiej a nie innej prezencji, a potem inne dziewczyny na instagramie naśladują ich sztuczny wygląd. Na szczęście oprócz tego jest jednak sporo bardziej „feministycznego instagrama”, uwolnionego od obsesji perfekcyjnego wyglądu. Są kobiety, które promują naturalny look, ciałopozytywność, pokazują fałdki, zmarszczki, twarze bez mejkapu.

Co odróżnia randki z Tindera od tych z osobami poznawanymi w realnym świecie?

Jeśli chodzi o same randki i same osoby to nie ma żadnej różnicy – różnica jest tylko w sposobie w jaki zaczynasz znajomość. Fajnie spotykać ludzi na żywo, tylko że nie każdego dnia poznajesz faceta, z którym chcesz iść na randkę. Kiedy pracujesz, często życie towarzyskie ogranicza się do weekendów i niewielkiego grona znajomych. Coraz mniej jest okazji, aby poznać kogoś nowego, a Tinder daje taką możliwość. Wychodzi naprzeciw ludziom, którzy nie mają jak umawiać się na randki.

Przez Tindera możesz też zapytać drugą osobę o kluczowe kwestie, o które raczej nie zapytasz w cztery oczy, zanim się z nią spotkasz. Jeśli dla kogoś ważne jest jakieś kryterium np. dla mnie to były kryteria światopoglądowe, możesz upewnić się wcześniej, że je spełnia. Jak kogoś spotykasz na żywo, nie pytasz od razu np. „czy jesteś rasistą?” albo „czy głosowałeś na PiS?” Na Tinderze możesz to zrobić bez problemu.

Jaki powinien być idealny profil osoby na Tinderze, która szuka związku?

Podstawową zasadą jest wykładanie kawy na ławę – szukasz seksu, napisz to, szukasz poważnego związku – znajdź w swoim opisie miejsce na tę informację. Mężczyźni mają większą tolerancję dla czegoś takiego jak przygodny seks, dlatego nawet, gdy szukają partnerki, mogą wybrać kobietę, która ma zdjęcia w bieliźnie i opis, że szuka luźnej relacji. Na pewno napisanie wprost o swoich oczekiwaniach jest dobrym pomysłem, odsiewasz wtedy ludzi, którzy nie szukają tego, co ty. Około 40% osób na Tinderze jest w związkach, wiec jest  mniejsza szansa, że taki facet polubi profil kobiety, która napisała, że chce być w stałej relacji, przecież on już ma żonę, szuka tylko kochanki. Prezentowanie się, tak jak chcemy być odebrani, okazywanie naturalnych, nieprzerobionych zdjęć ma sens, kiedy chcemy, żeby ktoś z kim się umawiamy zobaczył to, czego się spodziewa. Ma sens pisanie rzeczy, które są dla nas istotne np. jeśli kobieta jest katoliczką i to dla niej ważne, niech napisze, że szuka katolika.

Dużo osób nie czyta opisów, oglądają tylko zdjęcia.

Potem jednak, gdy się sparujemy i ktoś decyduje wysłać do nas wiadomość, najpierw zazwyczaj czyta opis. Stąd wiele znikających z aplikacji par.

Profile bez zdjęć mają sens?

Dla mnie to oznacza, ze facet jest w związku i szuka kobiety do zdradzania. Chyba nigdy nie wchodziłam w interakcję z kimś, kto nie ma zdjęć. Mija się to z celem i samą ideą aplikacji, w której selekcjonujemy osoby na podstawie wyglądu.

Jak powinno się zacząć rozmowę na Tinderze?

Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że takich rozmów jest dużo i że nie jesteśmy jedyną osobą, którą ktoś ma w „parach”. Na te, powiedzmy, 40 osób, ponad 20 napisze „cześć”, 15 napisze „cześć, co słychać”, a tylko pięciu coś ciekawego. Jak myślisz, komu odpiszę? Tylko tym, którzy wysilili się na napisanie czegoś fajnego, kiedy wiem, że wiadomość jest zaadresowana tylko do mnie. Wielu facetów robi „kopiuj-wklej” i wysyła tą samą wiadomość do kilku kobiet. Jeśli ktoś jest naprawdę zainteresowany czyimś profilem, powinien go dokładnie przejrzeć i nawiązać do czyjegoś opisu czy zdjęcia w rozmowie, najlepiej w pierwszej wiadomości, żeby przykuć uwagę. I w drugą stronę to samo, chociaż kobiety rzadziej zagadują pierwsze. Ja to robiłam dość często i zwykle mężczyźni reagowali entuzjastycznie, najwyraźniej rzadko spotykają się z tym, że ktoś napisze im coś miłego albo po prostu okaże zainteresowanie.

Ghosting – polegający na nagłym zerwaniu kontaktu, orbiting – znikanie z życia drugiej osoby, ale ciągłe obserwowanie jej w mediach społecznościowych, sneaking – chodzenie na randki z osobami tylko po to, aby zjeść za darmo. Jakie jest Twoje zdanie na temat „trendów” w randkowaniu?

Ghosting, czyli faceci, którzy nagle przestają się odzywać, to nic nowego, nowa jest tylko nazwa. To nie wynalazek aplikacji randkowych, ludzie postępowali w taki sposób wcześniej niż te apki powstały. Orbiting to moim zdaniem po prostu specyfika mediów społecznościowych, obserwują nas przecież także ludzie, z którymi nie wchodziło się wcześniej w relację, robią to z czystej ciekawości. Jak się z kimś spotykam, jesteśmy znajomymi na facebooku i bez powodu przestaje się do mnie odzywać, to jest skreślony. Jeśli mnie nadal obserwuje i jest to dla mnie niekomfortowe, to po prostu blokuje taką osobę. Sneating to zjawisko dla mnie niezrozumiałe, za to w Stanach to bardzo powszechne. Korzystałam tam z Tindera przez kilka miesięcy. Są amerykańskie badania, które wskazują, że nawet co trzecia kobieta umawia się na randki tylko po to, żeby zjeść darmowy posiłek. Jest to dla mnie nie do pojęcia, bo zawsze za siebie płacę lub przynajmniej proponuje, że to zrobię. Nie umawiam się na pierwsze spotkania na kolację, tylko na piwo czy kawę. Ale wiem, że w praktyce często kobiety oczekują, że mężczyzna za nie zapłaci. Wynika to z konserwatywnego, mocno ugruntowanego w patriarchalnej tradycji przekonania, że to mężczyzna ma płacić, ma utrzymywać kobietę, jest głową i żywicielem rodziny. Ja nie żyję w tym schemacie, dla mnie to trochę straszne, że takie rzeczy się dzieją. Mężczyźni, którzy się na to godzą, w pewnym sensie wspierają ten patriarchalny stereotyp, na ich miejscu zapaliłaby mi się czerwona lampka, gdyby na kolejnych spotkaniach kobieta nawet nie próbowała zaproponować, że za siebie zapłaci.

Czym różni się randkowanie w Stanach od tego w Polsce?

Tam często zaprasza się na pierwsze spotkanie na kolację. Wzbudzałam spore zdziwienie, gdy chciałam za siebie zapłacić. W Polsce zazwyczaj jest to piwo, kawa – po pierwsze, taka randka krócej trwa i możesz się szybko zorientować, czy chcesz kogoś bliżej poznać. Po drugie mniej kosztuje, więc wtedy facet nie musi się martwić o wysoki rachunek. Oprócz tego Amerykanie są bardziej konserwatywni i zachowawczy, jeśli chodzi o spotkania. Przykładem jest właśnie to umawianie się na kolację, u nas jest to kawa, piwo, spacer, koncert, a nawet basen. Wielu Amerykanów przestrzega tego wzorca, co trzeba i co wolno robić na której randce. U nas nie słyszałam, żeby ktoś wyznawał takie zasady. Z drugiej strony Amerykanie są bardziej wyzwoleni w łóżku.

Czy w Stanach mężczyźni proponują seks już podczas rozmowy w aplikacji?

Jak najbardziej, to czasem dzieje się wszędzie, nie tylko w Stanach. Istnieje pewna grupa facetów, którzy są zainteresowani tylko seksem, statystycznie to około 25-30%. Jeśli tylko o to im chodzi, nie chcą tracić czasu, to takie podejście jest okej. W końcu jest te statystyczne kilkanaście procent kobiet, które również szukają na Tinderze jedynie seksu. To lepsze niż gdy ktoś Ci coś obiecuje, a potem, po wspólnej nocy przestaje dzwonić. Niektórzy mężczyźni wykorzystują kobiety udając, że wchodzą w romantyczną relację, aby zaciągnąć je do łóżka, a to nie jest fair.

Czy Amerykanie są bardziej pewni siebie niż Polacy?

Nie mam wrażenia, żeby polscy mężczyźni nie byli wystarczająco pewni siebie. Prędzej brakuje im pewności w sypialni, poza nią dają sobie radę. U nas jest zwłaszcza problem z komunikacją, w Stanach ludzie dużo bardziej otwarcie rozmawiają o swoich potrzebach w łóżku. U nas niestety jeszcze nie.