Jest pewna moralna granica, której przekraczać nie wolno. Kozaczek takich dyskusji się nie podejmuje, jednak łatwo przewidzieć reakcję czytelników na wiadomość, jaką przeczytają poniżej.

Ostatnimi czasy głośno jest o stronie ParisExposed.com – jej historię znają już wszyscy, bo choć krótka, jest również burzliwa. Codziennie publikowane są nowe materiały z prywatnego życia dziedziczki. To jednak przebija wszystkie jej ekscesy.

Otóż Paris Hilton najprawdopodobniej miała aborcję – bo na dobrą sprawę tak można to określić. Chodzi o stosowanie tabletki, które Amerykanie nazywają „kill pill\”, co można przetłumaczyć jako \”tabletka śmierci\”. Jest to typowa \”tabletka po\”, czyli wywołująca poronienie. Działają one w ten sposób, że uniemożliwiają zarodkowi \”zagnieżdżenie się\” w macicy, a to już jest aborcja.

Rok temu w prywatnych rzeczach Paris znaleziono notatkę, na której widniała odręcznie zrobiona lista zakupów gwiazdki. Wśród nich wymieniony był wspomniany specyfik. Jest i inny, świeższy (bo znaleziony w tym roku) zapisek mówiący o spotkaniu z lekarzem od \”kontroli narodzin\” (ang. \”birth control\”). Ponadto wśród papierów i innych szpargałów wygrzebano coś podejrzanego – owo lekarstwo wypisane dla niejakiej Amber Taylor. Najprawdopodobniej Hiltonówna kupowała te specyfiki pod fałszywym nazwiskiem.

TUTAJ znajdziecie więcej szczegółów, łącznie ze zdjęciami.

I tu ciekawa sprawa. Uważni (i znający angielski) zauważyć mogą, że lekarstwo na krwawienie poporodowe zostało przepisane pacjentce o imieniu Paris Hilton, zaś tabletka na poronienie Amber Taylor. Ojej. Widocznie panna Hilton nie dopilnowała tej konspiracji jak należy.