Piotr Machalica trzy miesiące przed śmiercią wziął ślub. Jego życie prywatne nie było usłane różami
Po rozwodzie wpadł w depresję.
Piotr Machalica zmarł w wieku 65 lat. W ostatnich latach życia był szczęśliwie zakochany. Miał za sobą jednak bolesny rozwód, a także związek z Edytą Olszówką.
Piotr Machalica zaledwie trzy miesiące przed śmiercią wziął ślub z Aleksandrą Sosnowską, która była od niego młodsza o 21 lat. Była to prywatna uroczystość i wszystko odbyło się w tajemnicy przed mediami.
Machalica został dyrektorem częstochowskiego teatru i zaczął często pojawiać się w tamtych okolicach. Aleksandra zarządzała jednym z hoteli.
Uroczystość odbyła się w Częstochowie, bo moja ukochana żona stamtąd pochodzi. Było bajkowo i jestem bardzo szczęśliwy. Takie przypieczętowanie miłości było dla nas ważne — komentował Piotr w rozmowie z Faktem.
Pierwsze małżeństwo Piotra z Małgorzatą skończyło się trudnym rozwodem. Mieli córkę i syna. Aktor twierdził, że była żona wpędziła go w problemy finansowe.
Moja żona bardziej ode mnie kochała pieniądze. Po kolejnej awanturze wyszedłem z domu z jedną reklamówką. Niedługo potem okazało się, że nie mam domu, samochodu, kompletnie nic. Jedyne, co posiadam, to gigantyczne długi, które pewnie będę spłacał do końca życia. Żona, dzięki kilku złożonym przeze mnie podpisom, pobierała horrendalne kredyty, których nie spłacała – mówił w rozmowie z „Na żywo”.
Rozwiedli się po wielu rozprawach, Piotr przyznał, że cierpiał na depresję a pocieszenia szukał w alkoholu.
W tym trudnym czasie zbliżył się do Edyty Olszówki, z którą pracował w teatrze. To był najbardziej medialny związek aktora. Byli razem prawie 10 lat.
Piotr Machalica nie ukrywał, że związek się rozpadł m.in. przez plotki.
Gdyby tak o nas nie gadali, być może byśmy byli do teraz razem. Niestety, to była ogromna presja społeczeństwa. Moment naszego spotkania był szczególny dla nas obojga. Te plotki, które się na nasz temat pojawiały, jednak skutecznie to wszystko zabijały. Nikt, kto tego nie doświadczył, nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak to psuje krew. Teraz już o sobie nie czytam. Kiedyś dostawałem furii. Wreszcie uznałem, że to bez sensu. Doświadczaliśmy takich sytuacji, że dziś mi się w głowie nie mieszczą – przyznał w rozmowie z „Faktem”.