Marta Wiśniewska znana pod pseudonimem jako Mandaryna była jedną z topowych gwiazd 2000. Do dziś wszyscy kojarzą ją jako była żonę Michała Wiśniewskiego, z programem „Jestem, jaki jestem” i piosenką „Ev’ry Night”. Teraz Marta pojawiła się w podcaście portalu „Ofeminin”, w którym powspominała o swoich złotych latach kariery.

Mandaryna jest zadowolona z tego, że Xavier rzucił studia i pracuje u taty?

Mandaryna o programie „Jestem jaki jestem”

Mandaryna przyznaje, że udział w reality-show „Jestem, jaki jestem” był dość wymagający emocjonalnie, ponieważ „cała Polska mówiła jej, jak ma żyć”. Wspomina też legendarną Panią Genię, która zajmowała się rocznym Xavierem – widzowie zarzucali Wiśniewskim, że nie zajmują się swoim dzieckim:

Rzeczywiście tą Panią Genie nam wyciągali, bo czemu nie, jeśli można wbić szpileczkę. Ale powiem Ci też, jak oglądałam dawno temu kawałek „Jestem jaki jestem” to mówię „Rzeczywiście, to było tak pokazane, jakbym ja zapomniała, że mam syna”, mówię „no trochę mieli rację, jeśli ludzie widzieli to w taki sposób”. Ale nie powiem, bardzo mocno pomagali mi rodzice, niania, sama bym tego nie udźwignęła. Gdybym musiała i postawiono mnie przed faktem, że zajmuje się 100% dzieckiem tylko ja, to bym podwinęła rękawy i dałabym rade – zapewnia.

Marta Wisniewska Fot. Marek Szymanski / Forum

Prowadząca wywiad zauważa, że Marta żyła wówczas w wielkiej willi pod Warszawą, jak mało, kto. Samo to, że miała nianię, było luksusem, jak na tamte lata. Przypomina, że nawet poród miała w prywatnej klinice, gdzie w tamtym momencie to nie było normalne nawet wśród gwiazd:

Za każdym razem, gdy rodziłam, pod prywatną kliniką czatowali paparazzi. Moje porody to były wydarzenia ogólnopolskie, jakieś happening. A nie były łatwe. Xaviera rodziłam na przykład ponad 12 godzin. W przypadku Fabki lekarze byli już pewni, że będzie cesarka. Córka była owinięta pępowiną, więc istniało ryzyko, ale na szczęście wszystko się udało cudownie. Reporterzy potem kordonem odwozili nas do domu. Musieliśmy się kamuflować i jak się dało uciekać przed tym. Dlatego moment wyjścia ze szpitala był dla mnie stresujący – wspomina.

Fot. Mikulski/AKPA

Następnie prowadzące wywiad przypomniały Mandarynie medialny upadek po słynnym koncercie w Sopocie w 2005 roku:

Byłam bardzo naiwna. Mam pewne podejrzenia, kto to był. Jednak nawet z najgorszych sytuacji staram się wyciągać miłe rzeczy. Wierzyłam, że to, czego chciałam, się spełni. Byłam młoda, miałam głowę pełną marzeń, pracowałam ciężko i byłam przekonana, że osiągnę, czego chcę. Myślałam, że ludzie, którzy stoją obok mnie, też są szczęśliwi, fajni i biegną ze mną w tym samym kierunku. Chyba najbardziej zaskoczyło mnie, że tak nie jest. Za wszelką cenę chciano podłożyć mi świnię, wepchnąć na samą górę, a potem z niej zepchnąć i patrzeć, czy spadnę na cztery łapy – tłumaczy.

Michał Wiśniewski i Mandaryna

Mandaryna zdradziła też, jaką relacje ma Michał Wiśniewski ze swoimi dziećmi oraz jaką ona z byłym mężem:

Bardzo kocha swoje dzieci, to nie ulega wątpliwości. Natomiast między nami relacje są różne – siekiera raz wisi w powietrzu, raz topór jest zakopany. Ale to nie ma żadnego znaczenia jeśli chodzi o nasze dzieci. I Michał je kocha, i ja. I to jest absolutnie najważniejsze. A to, że my czasem nie możemy się dogadać, to staramy się, żeby to nie miało wpływu na nasze dzieci. One wiedzą, że miłość do nich jest po obu stronach. Mam wrażenie, że są bardzo mądre życiowo. Mają duży dystans do świata, ale też taką przyjemną otwartość – lubią samych siebie, lubią ludzi wokół – mówi Marta w podcaście „Ofeminin”.

Mandaryna razem z córką zafundowały sobie ten sam TATUAŻ!

Wspomniała także czas po rozwodzie, który dla większości kobiet jest traumatyczny. Na szczęście Mandaryna była wtedy zajęta karierą:

Były różne etapy, to nie było tak „Marta, to jestem własnie ja”. To są zawsze góry i doliny. My się rozstawaliśmy w moim dużym momencie rozkwitu kariery, to jakoś przeszło obok mnie. Zamiast się zastanawiać, podwinęła kariery i mówię „nie, nie to jest mój moment”. Były zawsze jakieś takie słabsze momenty, wiadomo, zawsze są. Natomiast, co jakiś czas robię sobie rachunek sumienia, to po prostu lubię siebie, moje życie, bo jest na moich warunkach. Nie było jakiegoś takiego jednego momentu, a jeśli był to nastąpił bardzo szybko, chyba też obłożyła się myślę ludźmi, nie wiem, czy szczerymi, nie szczerymi, chyba mnie to kompletnie nie interesowało, po prostu takimi którzy byli, trochę się tak obudowałam – tłumaczy.

Mandaryna jest bardziej mamą, czy przyjaciółką dla swoich dzieci? „To jest największy sukces rodzica”

Marta Wiśniewska i Michał Wiśniewski w 2005 roku Fot. Palicki/AKPA

Marta Wiśniewska i Michał Wiśniewski w 2005 roku Fot. Palicki/AKPA