Na swoim blogu Mieszko z Grupy Operacyjnej chwali się regularną korespondencją, jaką prowadzi z Dodą.

Soczystym, barwnym językiem, nie szczędząc przytyków pod adresem Rabczewskiej, Mieszko opisuje listy, jakie od niej dostaje:

Te pachnące jaśminem i świeżymi banknotami koperty przychodzą do mnie z niezmienną regularnością od 2007 roku. Właściwie, list od Dody stanowi już dla mnie to, czym dla statystycznego Polaka jest „Kevin sam w domu” w telewizji na święta. To po prostu pewnik. Niby widziałeś to siedemset razy, ale i tak nie zmieniasz kanału.

Mimo, że doskonale wiesz, co będzie zaraz – oglądasz dalej. Chociaż chyba porównując pisma od piosenkarki, źle wybrałem film. Listy od Dody adresowane do mnie, coraz częściej zaczynają przypominać „Akademię policyjną”. Czyli opowiedziany już tysiąc razy, marny dowcip z sumiastymi wąsami w stylu Krzysztofa Putry.

Wreszcie Mieszko przechodzi do sedna, czyli do ostatniego listu od Dody:

Ostatni list od piosenkarki dostałem – o wielkopańskie poczucie humoru Królowej z Ciechanowa! – w Sylwestra. Był to noworoczny prezent w postaci kopii pisma piosenkarki do sądu apelacyjnego, w sprawie wiadomej.

Tak, tak – moja ulubiona polska pieśniarka ludowa odwołuje się od wyroku sądu pierwszej instancji.

Chodzi o sprawę zamknięta kilka tygodni temu wyrokiem sądu, który nie przyznał racji Dodzie pokrzywdzonej stwierdzeniem \”blachara\”, jakie pod jej adresem wysunął Mieszko w jednej z piosenek Grupy Operacyjnej (o procesie pisaliśmy tutaj).

Jak widać, Doda nie czuje się usatysfakcjonowana wyrokiem sądu. Odwołuje się więc wyżej. I znów spotka się z Mieszkiem w sądzie.

I z takim oto szejkiem polskiej sceny muzycznej będę się musiał znowu mierzyć ja. Skromny chłopak z Zielonej Góry, który na niedostatek co prawda nie narzeka, ale który również nie kupuje strusich piór z cekinami, żeby je sobie włożyć na scenie między pośladki.

Temu chłopakowi z Zielonej Góry zależy w życiu praktycznie na jednej rzeczy. Na możliwości mówienia tego, co się naprawdę myśli.

Prawa do tej możliwości będę bronił przed każdym sądem – kończy Mieszko.