Pamiętacie aferę, w którą wplątani byli Mieszko z Grupy Operacyjnej i Doda?

W piosence Podobne przypadki określił Rabczewską mianem „blachary\”, za co ona pozwała go do sądu.

Sprawiedliwość stanęła jednak po stronie Mieszka – sędzia po rozpatrzeniu dowodów oddalił powództwo uzasadniając, że \”osoba która konsekwentnie buduje swój agresywny i wulgarny wizerunek, musi liczyć się z tym, że będzie oceniana także negatywnie\”.

Sam Mieszko komentuje sprawę następująco:

Mam poczucie, że dzisiaj wydarzyło się coś historycznego dla wolności słowa w Polsce. Sąd oddalił w całości powództwo Dody. Przegrało zadufanie w sobie, arogancja i zaściankowe przeświadczenie o własnej nieskazitelności. Wygrała wolność do wyrażania własnych opinii o świecie i odwaga cywilna.

Po dwóch latach niełatwej sprawy – sprawy, która nie miała precedensu w polskim orzecznictwie – ogłoszono, że nie naruszyłem czci i dobrego imienia Dody moimi publikacjami. Nie, nie naruszyłem jej dobrego imienia, pisząc piosenkę „Podobne przypadki”! Nie naruszyłem jej dobrego imienia, porównując ją do blachary! Nie musiałem tego robić…

Bo Doda dobre imię sama sobie odebrała.

Zrobiła to przy użyciu trzech narzędzi: wulgarnego sposobu bycia, bazarowego wizerunku i werbalnej biegunki, którą wylewa z ust przy każdej okazji.

Doda jest kontrowersyjna – tak! Ma do tego prawo – tak! Doda jest wyjęta poza nawias krytyki – nie! Nie była i nie będzie.

Dorota Rabczewska marzyła od dziecka o zostaniu gwiazdą. Opowiada w wywiadach wszem i wobec, że zawsze wierzyła w siebie, że zawsze powtarzano jej, że jest wyjątkowa… Ta niezachwiana wiara w siebie zaślepiła ją i pozwoliła jej uwierzyć, że naprawdę jest Kimś Lepszym. Kimś, kogo nie można oceniać…

Cóż, nie jest.

Jeśli ktoś mi przypomina z wyglądu i zachowania blacharę, to mówię o MOICH subiektywnych wrażeniach wprost. Nazywam rzeczy po imieniu. Tak było teraz i tak będzie zawsze – niezależnie od tego czy próbować zastraszać mnie będą blachary czy inne poczwary.