Katarzyna Kołeczek gra w międzynarodowych produkcjach, a tam mało o niej słychać. Dlaczego? Należy do aktorek, które raczej skupiają się na pracy, na kolejnych rolach, a nie brylowaniu na ściankach. Zagrała w zagranicznych filmach takich jak „Press„, „Bridget Jones 3”, a niedawno  w „97 minutes”.

Napisała książkę „Jak porzucić miliardera i przeżyć”. To, co się dowiedziała SZOKUJE (WYWIAD)

Katarzyna Kołeczek o rolach w międzynarodowych produkcjach

Kozaczek: Dostajesz role w międzynarodowych produkcjach, a jednocześnie grasz w serialu „M jak miłość”. Jaka jest różnica w graniu na planie serialu a pracy na planie międzynarodowego filmu?

Katarzyna Kołeczek: Różnica w graniu na tych dwóch różnych planach jest niewielka. Na zagranicznych planach jest mniejsza presja czasu, dlatego można dłużej poszukać postaci, relacji, pokombinować z ustawieniem sceny. Jest też czas na próby przed wejściem na plan, dzięki którym wszyscy czują się pewniej w okresie zdjęciowym. Uważam jednak, że zawsze trzeba dać maksimum swoich możliwości aktorskich, skupienia i zaangażowania bez względu na to, czy jest to projekt z wielkim rozmachem, czy serial codzienny.

Film 365 dni przyniósł mu ogromny sukces! 21-letni Oskar Cyms z impetem wkroczył na rynek muzyczny (WYWIAD)

Wiadomo, że im większa produkcja, tym nowocześniejsze technologie, sprzęt filmowy przyprawiający o zawrót głowy, ale wszędzie mamy już wysoką jakość materiału filmowego. Bardzo doceniam różnorodność etniczną w międzynarodowych produkcjach, każdy wnosi coś swojego, wyjątkowego. Pracując z takimi ekipami, nauczyłam się kochać siebie i zrozumiałam, że bycie wyjątkowym jest prawdziwą siłą.

Jak wygląda praca na planie przy wielkich produkcjach takich jak „Ojciec Brown”, „Press” czy „Bridget Jones”?

Praca na planach w Wielkiej Brytanii jest fantastyczna. Począwszy od przymiarek kostiumów i charakteryzacji, przez próby, po samo wejście na plan. Członkowie ekip filmowych są przemili, zawsze pozytywnie zaskakuje mnie ich otwartość, życzliwość, ciekawość tego, z czym przychodzisz. Zawsze czułam się wyjątkowa, dumna z bycia Polką w międzynarodowym towarzystwie. Praca przy tych projektach dodawała mi skrzydeł.

Pracowałam z gwiazdami wielkiego formatu i uderzało mnie zawsze to, że one nie „gwiazdorzą”, wręcz przeciwnie – im większa gwiazda, tym skromniejsza. Pamiętam spotkanie z Renée Zellweger, która po skończonych zdjęciach podeszła do każdego aktora, żeby się z nim pożegnać i podziękować za wspólną pracę. Miałam szansę porządnie ją wyściskać.

Już w przyszłym roku na ekrany kin wchodzi kolejna międzynarodowa produkcja z Twoim udziałem pt. „97 minut”. Jak udało Ci się dostać tę rolę?

Wygrałam casting. Wszystkie były zdalne, ze względu na trwającą wtedy jeszcze pandemię. Moja agencja w Londynie poprosiła mnie o nagranie tzw. self tape’a, czyli castingu kręconego samodzielnie w warunkach domowych. Dostałam opis postaci, która na początku miała być męska, wytyczne zadania do wykonania i fragment scenariusza, żeby zorientować się, jaki będzie klimat filmu.

Po kilku etapach takich self-tape’ów dostałam zaproszenie na spotkanie z reżyserem na Skypie i tak dostałam rolę Leiki, dziewczyny należącej do zorganizowanej grupy porywającej samolot. „97 minut” to międzynarodowa produkcja z gwiazdorską obsadą. W filmie tym pojawiają się m.in. tacy aktorzy jak Myanna Burning czy Johnatan Rhys Meyers. To z nim mam najwięcej wspólnych scen.

Katarzyna Kołeczek, SK:, , fot. Piętka Mieszko/AKPA

W tym filmie zagrał również Alec Baldwin. Miałaś z nim kontakt? Macie wspólne sceny?

Nie miałam z Alecem Baldwinem żadnych scen. Minęliśmy się na planie, kiedy on kończył kręcenie swoich scen, ja zaczynałam moje. Udało mi się z nim przywitać. Był dla mnie bardzo serdeczny.

Jak się zachowywał Alec Baldwin na planie w związku ze strasznym wypadkiem przy pracy nad jego wcześniejszym filmem „Rust”?

Tak jak wspomniałam, minęliśmy się, ale członkowie ekipy przekazali mi, że był przemiły i opanowany. Był to straszny, nieszczęśliwy wypadek i obecni na planie byli wyczuleni na jego kondycję psychiczną. Paparazzi polowali na niego, oblegając ogrodzenie studia filmowego. Bezskutecznie, ponieważ plan był bardzo dobrze zabezpieczony.

Czy produkcja prowadziła w związku z tym jakieś nowe środki ostrożności na planie?

Plan był umiejscowiony w studiu oddalonym dwie godziny od Londynu, które było świetnie zabezpieczone. Od wjazdu przez bramę do studia jechało się jeszcze z dobre siedem minut, można więc powiedzieć, że było całkiem nieźle ukryte. Poza otoczeniem studia przez paparazzi nie było innych nieudogodnień, a przynajmniej produkcja nie dała nam tego odczuć.

Coraz więcej polskich aktorów pojawia się w międzynarodowych produkcjach. Czym to jest spowodowane? Tym, że Zachód otwiera się na Polskę czy dopiero teraz mamy uzdolnionych aktorów?

W wielkich zagranicznych produkcjach przed laty grali już przecież Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Grażyna Szapołowska czy Kasia Figura. Były raczej widoczne, ale jednak wyjątki. Szczęśliwie, zagraniczne rynki filmowe ostatnio coraz mocniej otwierają się na aktorów z Polski. Wystarczy spojrzeć na angaże, które dostają polscy artyści: Joanna Kulig, Weronika Rosati, Rafał Zawierucha, czy ostatnio Marcin Dorociński. Cieszę się, że dzięki mojej pracy też mogę być członkinią tego zaszczytnego grona.

Wpływ na to ma zapewne wielka demokratyzacja rynku filmowego: producenci szukają nie tylko nowych lokacji, lecz także nowych talentów i twarzy: innych, świeżych, nieoczywistych czy jeszcze nieopatrzonych. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma. Dzięki temu możemy obcować z coraz ciekawszym kinem, iście światowym, kosmopolitycznym.

Jak polscy aktorzy są postrzegani na światowym rynku? Czułaś, że jesteś w jakikolwiek sposób gorzej traktowana?

Moje doświadczenie i obserwacje z planów pokazują, że obecnie praca w Polsce i za granicą wygląda już bardzo podobnie. Największą różnicą w pracy na planach tu i tam jest szacunek, którym w przypadku Wysp obdarzony jest każdy członek ekipy, bez wyjątku. W Polsce, nie mieszcząc się na przykład w za mały kostium, wielokrotnie słyszałam, że moja budowa ciała jest specyficzna i ciężka do ubrania. Na zagranicznych planach to kostium ma pasować do aktora, nie odwrotnie.

Szykuje się kolejny EROTYK w kinach! Edyta Folwarska: Nie pojawił się nawet zwiastun, a już piszą „Szykuje się gniot, jak u Lipińskiej” (WYWIAD)

A jak my, Polacy jesteśmy traktowani na zagranicznych planach? Mogę mówić za siebie. Mnie się nigdy nic przykrego nie zdarzyło. Żadna ekipa nie dała mi odczuć, że jestem w jakikolwiek sposób gorsza, bo jestem z Polski. Myślę, że ten stereotyp już dawno przestał funkcjonować. Zagraniczne ekipy są nas ciekawe, zawsze wypytują, co się u nas dzieje, są ciekawi, czy to, co czytają w mediach o Polsce to prawda. Zawsze im chętnie opowiadam o naszym kraju i nieustannie namawiam, żeby przyjeżdżali kręcić do nas swoje filmy.

Wystąpiłaś także w wielu polskich komediach. Którejś roli żałujesz albo jesteś z niej mniej zadowolona?

Żadnej roli nie żałuję, bo każda mnie czegoś nauczyła. Oczywiście, wzięłam udział w lepszych i gorszych produkcjach, ale wchodząc w projekt czasami ciężko przewidzieć, jaki będzie efekt finalny. Nie mam jeszcze takiej pozycji na rynku, że mogę wybierać, ale wierzę, że ten czas nadchodzi.

Jesteś mamą 4-letniej Marianny. Ciężko było Ci wrócić do pracy po porodzie?

Nie ukrywam, że po porodzie bardzo się bałam, czy dam radę pogodzić pracę z macierzyństwem, czy nie „wypadnę” z rynku, czy dalej będę mogła grać w Anglii. Kiedy Mania pojawiła się na świecie, wszystko wskoczyło na swoje miejsce.

Ona była i jest dla nas najważniejsza. Co ciekawe, mam wrażenie, że dopiero po jej urodzeniu moja kariera nabrała rozpędu. Może to wynika z tego, że w końcu nabrałam więcej życiowego doświadczenia, mogłam na scenie i przed kamerą korzystać z nowych życiowych doświadczeń – także tych, w które uzbroiło mnie bycie mamą.

Katarzyna Kołeczek fot. Krzemiński Jordan/AKPA

Jak teraz godzisz macierzyństwo z pracą? Korzystasz z opiekunki czy godzisz obowiązki rodzicielskie ze swoim mężem?

Łączenie ról zawodowych z tymi prywatnymi to w moim przypadku prawdziwa „kombinacja alpejska”. Na szczęście mam oparcie w rodzinie i mam na kogo liczyć w kwestii opieki nad Manią, kiedy jestem zaangażowana w jakiś większy projekt teatralny, filmowy czy serialowy. Opieką nad Marianną dzielę z moim partnerem Przemkiem, który również jest bardzo aktywny zawodowo, jest dziennikarzem sportowym i z moją Mamą. Rola Babci przez lata była i nadal jest nieoceniona. Kiedy patrzę na moją Mamę i to jak się zajmuje Manią, czerpię z tego pełnymi garściami. Jeśli ktoś dziś zaproponowałby mi rolę babci, już jestem gotowa ją przyjąć. Musiałabym tylko zadbać o dobrą charakteryzację! (śmiech)

Katarzyna Kołeczek, SK:, , fot. Niemiec/AKPA