Były menadżer Mandaryny zdradza kulisy jej wpadki w Sopocie! Menadżer Dody CELOWO ją ośmieszył!
"Była drama, że on zapłacił ludziom, żeby mógł wejść do pomieszczenia gdzie się steruje głosem..."
Mandaryna czyli Marta Wiśniewska podbiła polski rynek muzyczny, gdy w 2004 roku ukazał się jej debiutancki album „Mandaryna.com”. Nastolatki oszalały na punkcie jej piosenek i stylizacji, a we wszystkich rozgłośniach radiowych można było usłyszeć hity takie jak „Here I go again” czy „Ev’ry Night”.
Ta druga piosenka szybko okazała się jednak gwoździem do trumny popularności piosenkarki, a wszystko za sprawą jej niechlubnego, debiutanckiego występu w Sopocie w 2005 roku. Choć Mandaryna chciała zawojować polską scenę muzyczną, zamiast tego ten jeden występ przekreślił jej wszystkie plany i zniszczył karierę.
Mandaryna o kultowym utworze „Ev’ry Night”: „Ta piosenka była pisana pode mnie”
Występ w Sopocie w 2005 roku pogrążył karierę Mandaryny. Co wydarzyło się za kulisami?
Teraz do skandalu z 2005 roku odniósł się były menadżer gwiazdy, który w rozmowie z Pomponikiem zdradził jak wyglądały kulisy koncertu. Okazuje się, że jej poprzedni menadżer, który w tamtym okresie opiekował się jej największa rywalką – Dodą, postanowił zdyskredytować ją na scenie:
(…) Może powiem coś, co nigdy nie zostało powiedziane. Aferę sopocką to Marta „zawdzięcza” byłemu menadżerowi swojemu, który był wtedy menadżerem Dody. On jest obecnie mężem Ani Wyszkoni. Była drama, że on zapłacił ludziom, żeby mógł wejść do pomieszczenia gdzie się steruje głosem.
Kluczem do sukcesu Mandaryny na scenie miała być specjalnie zatrudniona chórzystka, która posiadała niemal taki sam głos jak Wiśniewska. To właśnie ona miała supportować piosenkarkę podczas występu i robić za dublerkę, która podkładałaby głos pod jej własny. Niestety, nic z tego nie wyszło, gdy odłączono odsłuch:
Ona się nie słyszała. Miała trzy chórzystki – jedna była specjalnie wynaleziona pod nią, która miała bardzo podobny głos do niej. Ona miała praktycznie za nią śpiewać, ale oni tę chórzystkę wyłączyli. Tylko Marta śpiewała, muzycy nie mieli odsłuchów, Marta nie miała odsłuchów. Chórzystka śpiewała, a nie wiedziała, że jej nie słychać. Marta mi powiedziała, że ona dopiero tak w połowie drugiej piosenki się skapnęła, że coś nie gra. Ona była przekonana, że jest OK.
Jednocześnie były menadżer Mandaryny podkreślił, że jego zdaniem dziś artystka miałaby szansę zrobić zawrotną karierę, mimo braku talentu wokalnego, a jako przykład przytoczył inną znaną artystkę:
Manager twierdzi, że Mandaryna wyprzedziła swoje czasy, ponieważ dziś „artysta” który nie umie śpiewać jest już normą w branży i przytoczył przykład Margaret: „Uważam po tylu latach, że jakby Marta teraz wystąpiła, to nie byłoby takim szokiem. Teraz dużo artystek nie umie śpiewać”. – czytamy w serwisie.
Na koniec przyznał, że jego zdaniem Marta Wiśniewska pomimo upływu lat, wciąż nie pogodziła się ze swoim występem z 2005 roku i „nie przepracowała” tego tematu:
Marta ma – moim zdaniem – nieprzepracowany ten Sopot. Tak było, to jest potwierdzona informacja. To nigdy nie zostało opublikowane. Też namawiam Martę, żeby nagrała wywiad-spowiedź po latach i powiedziała to wszystko (…) Ma kompleks Sopotu, kompleksu byłej wielkiej gwiazdy.