Anna Mucha potrafi produkować małe, „tanie\” prowokacje. Dosłownie produkować – a to przed sesją w Playboyu opowiadała o tym, jak to zaniechała depilacji miejsc intymnych, a to regularnie występuje w kusych kreacjach, a to przywdzieje futro.

Niech się dzieje, co chce, byle się działo.
I niech mówią, co chcą, byle mówili.

Jej znajome są jak widać podobnego zdania. Jedna z nich w rozmowie z Życiem na gorąco wyznała, że Mucha tylko czekała, by swoim zwierzęcym okryciem sprowokować Joannę Krupę, zażartą obrończynię praw zwierząt.

– To trochę wyglądało tak, jakby ona czekała na Joasię. Zapewne dobrze zdawała sobie sprawę, że wywoła tym burzę. I chyba o to jej chodziło. Dla Anki to idealny moment na promocję – mówi jej koleżanka. – W TVN właśnie możemy oglądać nowy serial z nią w roli głównej. Teraz ten film. Trochę rozgłosu nigdy nie zaszkodzi. Przecież o to chodzi w tym biznesie, żeby było głośno. Nieważne co się mówi. Ważne, żeby się mówiło.

No właśnie, bo komu bardziej potrzebny jest rozgłos – Musze czy Krupie? Odpowiedzcie sobie sami.