Agnieszka Kotlarska była wschodzącą gwiazdą modelingu. Zdobyła tytuł Miss Polski 1991, a jakiś czas później również tytuł Miss International, jako pierwsza w historii Polka. Współpracowała ze znanymi markami i projektantami mody, a jej zdjęcia można było oglądać w Vogue. Choć czekała ją świetlana przyszłość i rozpędzająca się błyskawicznie kariera, straciła życie w wieku 24 lat zamordowana przez psychofana. 27 sierpnia minęło 26 lat od jej śmierci.

Agnieszka Kotlarska, Miss Polski, zamordowana przez fana

Agnieszka Kotlarska – modelka, Miss Polski i Miss International

Agnieszka Kotlarska przyszła na świat 15 sierpnia 1972 roku we Wrocławiu. Już od najmłodszych lat interesowała się karierą modelki i marzyła o przechadzaniu się po zagranicznych wybiegach. W przeciwieństwie do wielu swoich rówieśniczek, miała do tego również predyspozycje – Agnieszka była wysoką, liczącą prawie metr osiemdziesiąt wzrostu szatynką o zielonych oczach, idealnych proporcjach i figurze, wyróżniającą się z tłumu wyjątkową urodą.

Gdy miała 17 lat, zgłosiła się do jednej z wrocławskich agencji modelek. Bardzo szybko posypały się propozycje współprac – sesji zdjęciowych, reklam czy pokazów mody. Na jednym z nich wypatrzyło ją dwóch mężczyzn, z którymi nierozerwalnie związał ją los – jeden miał być miłością jej życia, drugi oprawcą i katem.

Jarosław Świątek po raz pierwszy spotkał Agnieszkę podczas castingu do wyborów Miss Wrocławia w 1990 roku, którego był organizatorem. Jak jednak wyznał po latach, nie od razu połączyło ich uczucie, a 18-letnia wówczas Agnieszka wcale mu się nie podobała:

Byłem przeciwny, żeby wygrała. Nie głosowałem na nią ani w wyborach Miss Wrocławia, ani potem w Miss Dolnego Śląska – wspomina.

Ostatecznie Agnieszka wygrała, a Świątek jako jej opiekun wyruszył z nią w trasę po Polsce. W tym czasie odwiedzili wiele miejsc, w których wizyta miss była wielką atrakcją. Między młodą Miss, a o 13 lat starszym organizatorem po jakimś czasie zaiskrzyło, a przełom w ich relacji nastąpił w sylwestra. W 1991 roku oficjalnie zostali parą. Gdy Agnieszka pojawiła się na wyborach Miss Polski jako dziewczyna organizatora, Jarosław błagał jurorów, by nie wygrała – obawiał się późniejszych zarzutów, że zgarnęła tytuł dzięki łączącej ich relacji:

Widziałem, że staje się faworytką konkursu, więc prosiłem jurorów, żeby na nią nie głosowali, dali jej tytuł I wicemiss, ale niech nie wygrywa. Bałem się plotek i zarzutów, że tytuł Miss Polski załatwiła sobie poza konkursem. Prośby nic nie dały, wszyscy jurorzy zagłosowali na Agnieszkę.

Wbrew prośbom mężczyzny, Agnieszka po raz kolejny została okrzyknięta najpiękniejszą kobietą i zdobyła tytuł Miss Polski 1991. To otworzyło jej furtkę do sięgnięcia jeszcze wyżej – po tytuł Miss International, który zdobyła 13 października 1991 roku w Tokio, stając się tym samym pierwszą dziewczyną z Polski, której udało się wygrać konkurs. Agnieszka otrzymała nagrodę w postaci 15 tysięcy dolarów, a kariera modelki stanęła przed nią otworem – dziewczyna zaczęła otrzymywać propozycje współpracy od najlepszych zagranicznych projektantów mody z Mediolanu, Paryża czy Nowego Jorku. To właśnie do tego ostatniego przeprowadziła się Agnieszka, a jakiś czas później, w ślad za nią podążył Jarosław Świątek.

Agnieszka Kotlarska, IG: heathersechler

Agnieszka Kotlarska, IG: heathersechler

Agnieszka Kotlarska, IG: universeofpageants

Po jednej z pierwszych sesji zdjęciowych w USA, młodą modelkę zauważył Ralph Lauren, a dziewczyna szybko stała się jego muzą i ulubienicą. Robiła dla projektanta kampanie w najróżniejszych zakątkach świata, a w 1993 roku otwierała jego pokaz, po którym Lauren swoim prywatnym samolotem wysłał jej wart kilka tysięcy dolarów bukiet egzotycznych kwiatów i list z podziękowaniami za wspaniałe otwarcie pokazu.

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Nie żyje Agnieszka Kotlarska

Agnieszka Kotlarska oszukała przeznaczenie. Cudem uniknęła śmierci w katastrofie samolotu

Również w życiu prywatnym Agnieszki wszystko układało się jak w bajce – razem z Jarosławem Świątkiem mieli mieszkanie na Manhattanie, rozważali przeprowadzkę do domu w New Jersey. Para tęskniła jednak za Polską i marzył im się powrót do kraju. Gdy Agnieszka zaszła w ciąże, rozpoczęli budowę domu w rodzinnym Wrocławiu. Jej ciąża nie spodobała się szefom agencji modelek, którzy sugerowali, że dziecko w tak młodym wieku zrujnuje jej karierę i nakłaniali do aborcji, jednak modelka nie chciała o tym słyszeć – macierzyństwo było dla niej spełnieniem marzeń. Ostatecznie pracowała do piątego miesiąca ciąży. Następnie tuż przed wyjazdem wzięła ślub z ukochanym w ratuszu na Manhatannie, a w grudniu para wróciła do Wrocławia. Przed Bożym Narodzeniem na świat przyszła ich córka Patrycja. Na wiosnę Agnieszka ponownie wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuowała pracę modelki, a także zaczęła uczyć się aktorstwa, mając świadomość, że bycie modelką nie będzie trwało wiecznie.

Dobra passa wciąż jej nie opuszczała – Agnieszka miała podpisać w USA wart 1,5 mln dolarów kontrakt z Estée Lauder, a życia modelki strzegł prawdopodobnie sam Anioł Stróż, ponieważ w lipcu 1996 roku udało jej się oszukać przeznaczenie –  miała lecieć z Nowego Jorku do Paryża na sesję zdjęciową, jednak mąż nakłonił ją, by została dłużej w Polsce, a do Francji wybrała się samolotem z Warszawy. Decyzja ta uratowała jej życie, ponieważ 17 lipca 1996 roku usłyszała w radiu, że samolot relacji Nowy Jork-Paryż eksplodował 10 minut po starcie. Zginęło 230 osób, w tym fotograf i ekipa, z którą Agnieszka miała zrobić sesję zdjęciową.

Niestety, śmierć upomniała się o nią miesiąc później.

Psychofan, który zabił z miłości – Jerzy Lisiewski

Jerzy Lisiewski swój pierwszy kontakt z Agnieszką Kotlarską miał, gdy ta była jeszcze w liceum. Mężczyzna wypatrzył ją na pokazie sukien ślubnych i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Bardzo szybko odkrył, że młodsza od niego o ok. 12 lat modelka chodzi do jego dawnej szkoły. Początkowo ograniczał się do obserwowania jej z odległości, jednak któregoś dnia nie wytrzymał i zaczepił ją w autobusie. Wymienili kilka uprzejmych zdań, w trakcie których Agnieszka była miła i uśmiechnięta, co dało mu odwagę do kolejnego kroku – mężczyzna zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Niczego nie podejrzewająca modelka zgodziła się, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób zdradziła swojemu stalkerowi adres zamieszkania:

To była jesień 1990. Po tym pokazie wiedziałem, gdzie chodzi do szkoły. Jakim autobusem jeździ do domu. Ona też zauważyła, że jakiś mężczyzna ją obserwuje, że jest nią zainteresowany. Przyjechaliśmy autobusem, odprowadziłem ją do domu. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach, kogo znamy, chodziliśmy w końcu do jednej szkoły. Weszła wtedy do swojej klatki i tyle – wspominał później jej zabójca w filmie dokumentalnym „Będę Cię kochał aż do śmierci”.

Uczucie mężczyzny było jednostronne, jednak nie powstrzymało go to przed kolejnymi próbami nawiązania bliższych relacji. Jego fascynacja Agnieszką z każdym kolejnym dniem przekształcała się w niezdrową obsesję. Gdy zdobył jej adres, postanowił wysłać list, w którym napisał dla niej bajkę o królewnie i „krasnoludku” – jak nazywał sam siebie – przez charakterystyczny strój, który nosił: czerwoną kurtkę i czerwoną czapkę z pomponem. Jak później tłumaczył, miał to być bardziej kreatywny sposób na zdobycie jej uwagi:

Przecież nie mogłem jej napisać: hej uważam, że jesteś ładna, masz fajną pupę, dlatego pociągnąłem temat krasnoludków. Pewien element abstrakcyjnej wyobraźni działał u nas. Wiele zdarzeń można przyporządkować krasnoludkom, choć niektórzy zaprzeczają ich istnieniu, inni tłumaczą pewne rzeczy ich działaniem.

Po jakimś czasie Jerzy zaczął być coraz bardziej nachalny w swoich próbach zdobycia serca „wybranki”. Dzień w dzień czekał na Agnieszkę pod szkołą i niestrudzenie proponował spotkanie. Choć Agnieszka konsekwentnie mu odmawiała i nie okazywała ani odrobiny zainteresowania, jej niechęć jeszcze bardziej go nakręcała i mobilizowała do działania:

Wystarczyło podejść i porozmawiać. Jednak była jakaś bariera, to mnie przyciągało. To nie chodzi o to, żeby być razem, tylko żeby ta osoba przyjęła że ma gorącego fana. Ona może to zaakceptować, albo nie.

Agnieszka szybko zauważyła, że jej adorator popadł w paranoję i zaczęła go unikać, a z biegiem czasu towarzyszył jej coraz większy lęk. Gdy mężczyzna ją śledził, ona zaczynała uciekać i biegła tak długo aż nie straciła go z pola widzenia. Agnieszka któregoś dnia pożaliła się matce, że „chodzi za nią obleśny typ”. W jednym z wywiadów po śmierci córki, Halina Kotlarska wspomniała jak Agnieszka żaliła się, że mężczyzna ją przeraża:

Mamo, on jest straszny. Taki, jakby chciał mnie zabić.

Jakiś czas później, gdy związek Agnieszki Kotlarskiej z Jarosławem Świątkiem nabierał kolorów, otrzymała od Jerzego list, w którym mężczyzna się jej oświadczył. Po raz kolejny nie zareagowała. Gdy wyjechała do Ameryki, fascynacja Jerzego na jakiś czas została uśpiona i dał modelce spokój. Obsesja powróciła jednak z pełną siłą, gdy w polskiej prasie przeczytał o katastrofie samolotu, której jego „miłość” cudem uniknęła. Za sprawą wzmianki w gazecie, Jerzy dowiedział się, że Agnieszka znów jest w Polsce. W książce telefonicznej odnalazł jej numer i zaczął dręczyć telefonami, namawiając na spotkanie:

Gdy zobaczyłem małą wzmiankę w prasie o katastrofie, w której mogła zginąć, te dawne przeżycia odżyły i znowu zacząłem szukać. Nie było komórek. Nie potrzeba było Jamesa Bonda, żeby kogoś znaleźć, książka telefoniczna, numer i adres. Bingo.

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

Agnieszka Kotlarska zginęła na oczach męża i córeczki

Agnieszka Kotlarska popełniła najważniejszy błąd, który miał kosztować ją życie – o swoim psychofanie nie poinformowała ani męża ani policji. Liczyła, że prędzej czy później mężczyzna w końcu odpuści. O swoje życie zaczęła się obawiać dopiero, gdy pewnego razu w słuchawce usłyszała krótkie:

Zmarnowałaś mi życie.

Po zdobyciu numeru telefonu Agnieszki, przyszła kolej na ustalenie nowego adresu, pod którym czekała jego wybranka. Jerzy bardzo szybko zdobył namiary i postanowił skonfrontować się z modelką. 27 sierpnia 1996 roku około godziny 14:30 Jerzy Lisiewski przybył pod dom Agnieszki. Kobieta wraz z mężem i 2,5-letnią córeczką siedziała w samochodzie. Po raz kolejny nie zaszczyciła swojego psychofana uwagą i odmówiła wyjścia z samochodu, co wprawiło go w złość:

Byłem w pracy, zamknąłem swoją działalność. Wyszedł i podążyłem w kierunku domu Agnieszki. Poznała mnie chyba. Nie otworzyła jednak nawet szyby w aucie. Czułem się jak rybka w akwarium. Popatrzę, ale żeby cię dotknąć, to nie. Przecież się nie zmoczę.

Lisiewski nie dawał jednak za wygraną. Stanął przed maską pojazdu zagradzając drogę i domagając się rozmowy. Zdenerwowany zachowaniem intruza Jarosław Świątek wyszedł z samochodu z telefonem w ręku i zagroził wezwaniem policji. To jeszcze bardziej rozjuszyło stalkera, który zamachnął się na niego z nożem:

Stoisz tam i cię olewają, próbuję mu coś mówić, a tu mnie olewają. Ja chciałem tylko porozmawiać, a on zaczął wzywać policję. Zawsze nosiłem przy sobie nóż czy scyzoryk, więc go wyciągnąłem. Osoba przewróciła się. Ja zamachałem tym kozikiem, nad nim, trochę go drasnąłem po udzie.

Na pomoc ukochanemu mężowi rzuciła się przerażona Agnieszka, która wysiadła z samochodu i rzuciła się na oprawcę. Jerzy działając w amoku, czterokrotnie dźgnął ją nożem, na oczach jej męża i siedzącego w samochodzie dziecka. Zadał śmiertelne ciosy, trafiając w aortę, płuca i serce. Gdy zdał sobie sprawę co zrobił, pochylił się nad konającą kobietą i wyszeptał:

Agnieszko, nie umieraj…

Przerażony swoim czynem uciekł z miejsca zdarzenia, jednak ostatecznie dobrowolnie oddał się w ręce policji. Jak wspominał w filmie „Będę cię kochał aż do śmierci” nie planował morderstwa Kotlarskiej i działał pod wpływem emocji:

(…) Wtedy jest szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się i pchnąłem ją nożem. Byłem otumaniony, nie wiedziałem, co się dzieje. Zacząłem biec, żeby się od tego miejsca oderwać.

W czasie, gdy Jerzy uciekał, mąż Agnieszki bezskutecznie walczył o jej życie. Po latach wydarzenia te relacjonował sąsiad małżeństwa:

Do drzwi dobijał się sąsiad, błagał, żeby mu pomoc ratować Agnieszkę, razem wnieśliśmy ją do domu, po 10-12 min przyjechała karetka. Sprawdziłem, było tętno na tętnicy szyjnej. Pojechałem potem do szpitala.

Niestety, Agnieszka Kotlarska zmarła w drodze do szpitala. Lekarz, który widział jej obrażenia wspominał później, że zadane kobiecie rany były tak precyzyjne, jak gdyby zadała je wyszkolona osoba:

Byłem bardzo zaskoczony dużym skupieniem ran, które były precyzyjnie zadane w okolicach sercach, można było sądzić, że zadała je osoba wyszkolona w kierunku walk obronnych.

30 sierpnia 1996 roku odbył się pogrzeb Agnieszki Kotlarskiej. Modelka została pochowana na wrocławskim cmentarzu przy ul. Grabiszyńskiej, a na uroczystość przybyły tłumy. Po pogrzebie, Jarosław Świątek wraz z 2,5-letnią Patrycją wyjechali z Polski.

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

print screen ze zwiastunu „Będę Cię kochał aż do śmierci”, IG: vodpl

Mąż Agnieszki Kotlarskiej boi się, że morderca jego żony zechce dokończyć dzieła

Jerzy Lisiewski został skazany na 14 lat pozbawienia wolności. Biegli psychiatrzy orzekli, że w chwili zabójstwa znajdował się w stanie ograniczonej poczytalności. Kiedy sąd ogłosił wyrok, mężczyzna zaczął krzyczeć, że „ma w d***e taką sprawiedliwość”. Z więzienia wyszedł w listopadzie 2012 roku. Dopiero po odbyciu wyroku Jerzy z całą mocą odczuł poczucie winy i konsekwencje swoich czynów:

Dla mnie to była osoba bliska i tej osoby nie ma. Jest bezradność, chłopie co ja mogę zrobić. Pewnie, że się czuję winny. Nie zrobiły tego krasnoludki, ja to zrobiłem.

Dwa lata później Lisiewski dopuścił się jednak kolejnego ataku – tym razem padło na włamywacza, którego zaatakował 28-centymetrowym nożem i ugodził w klatkę piersiową. Jak powiedziała wówczas Onetowi Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu:

Jerzy L., gdy usłyszał hałas w domu zamknął drzwi na klucz i złapał za nóż o ostrzu długości 28 cm. Kiedy zobaczył włamywacza, nie dopuszczając go do słowa i nie zważając na jego drobną posturę, rzucił się na niego, zadając cios w klatkę piersiową. Zaatakowany mężczyzna ma odmę płucną, zapadnięcie płuca i wylew krwi do płuc. Udało mu się uciec i uzyskać pomoc na ulicy. Jerzy L. wybiegł za nim.

Biegli psychiatrzy, którzy badali Lisiewskiego, tym razem orzekli, że mężczyzna miał pełną świadomość dokonanego czynu. Spędził w areszcie trzy miesiące, a potem ponownie wyszedł na wolność. Informację o ataku, w rozmowie z Onetem skomentował Jarosław Świątek:

To była bomba z opóźnionym zapłonem. Tego człowieka trzeba odizolować. Uwielbia noże, to jego jedyni przyjaciele. Podobno zwierzał się współwięźniom, że jego marzeniem jest dokończenie dzieła, czyli zabicie mnie i mojej córki.

Mężczyzna nigdy nie pogodził się ze śmiercią żony. Razem z córką mieszka za granicą i rzadko bywa w Polsce, ponieważ wciąż boi się mordercy, który dziś jest na wolności:

Długo byłem na środkach uspokajających. Nie ożeniłem się po raz drugi. To niemożliwe. Raz się zakochałem, raz kochałem i będę kochał do śmierci. (…)  Nigdy mi o tym nie mówiła. Potem dowiedziałem się, że zwierzyła się przyjaciółce i swojej rodzinie. Jak się potem okazało, mówiła, że nie chciała mnie martwić. (…) On mi zabrał cały świat. To co mieliśmy z Agnieszką to była bajka. Przeżyliśmy razem najcudowniejsze chwile mojego życia. Zabrał mi miłość życia. (…) My nigdy nie będziemy normalnie żyli, mam oczy wkoło głowy, a moja córka „nie istnieje”. Tu, gdzie żyjemy, nikt nie wie, kim ona jest. Nie pokazujemy się w mediach, więc nikt nie wie, jak ona wygląda. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.

Nie jest to pierwszy raz, gdy obsesja popchnęła do szaleńczego czynu, a idol zginął z rok swojego psychofana. Pozostaje jednak pytanie, czy można było zapobiec tej tragedii? Czy gdyby Agnieszka zgłosiła sprawę na policję, a być może postarała się nawet o sądowy zakaz zbliżania, to dziś wciąż by żyła i nie osierociła swojej córeczki? A może policja, tak jak miało to miejsce w wielu przypadkach, zbagatelizowałaby problem z braku dowodów? Historia Agnieszki Kotlarskiej, jej męża Jarosława i córki Patrycji jest tragiczna nie tylko ze względu na śmierć modelki, ale również niesprawiedliwy i zbyt łagodny wyrok dla oprawcy. Dziś morderca Agnieszki jest na wolności, a jej rodzina musi ukrywać się za granicą. Prawdopodobnie dopiero śmierć Jerzego Lisiewskiego uwolni ich od poczucia strachu i zagrożenia, które towarzyszy im do dziś. Nie zwróci to jednak życia 24-letniej Agnieszce, której nigdy nie dane było wychowywać swojej córki i patrzeć jak dorasta.