Kinga Rusin jako dziennikarka i prezenterka telewizyjna bardzo często porusza w mediach społecznościowych kontrowersyjne tematy. Lubi wypowiadać się w szczególności na tematy związane z polityką i te społeczne. Wczoraj jej post na Instagramie dotyczył kwestii traktowania zwierząt. Kingę oburzyła wypowiedź uznanego w świecie językoznawców prof. Jerzego Bralczyka na temat śmierci zwierząt.

Kinga Rusin po kilku tygodniowej wyprawie musiała przejść operację

Co zirytowało Kingę Rusin?

Nie zgodziła się ona ze słowami profesora, który mimo sympatii do zwierząt, mówi, że zwierzę „zdechło”, a nie „umarło”. Ta wypowiedź z programu „100 pytań do” tak bardzo poruszyła Kingę, że postanowiła zamieścić na swoim Instagramie zdjęcie ze swoim koniem, który odszedł już z tego świata, a pod nim obszerny wpis.

Nawet nie wiecie jak mnie cieszy ta trwająca już kilka dni burza o semantykę, którą wywołały słowa prof. Bralczyka. Większość ludzi ma (przepraszam za dosłowność) gdzieś poprawność językową, bo w obliczu śmierci psiego czy kociego przyjaciela, słowo „zdechł” po prostu nie chce im przejść przez gardło. I ja to rozumiem i myślę tak samo – zaczęła wypowiedź.

Kinga Rusin pluska się w basenie i wyznaje: „Przyjęłam masę wlewów, kroplówek i nowych leków”

Komentarze były podzielone, gdyż wielu zwróciło uwagę, że profesor nie wygłaszał swoich poglądów, a jedynie podkreślał poprawne językowo sformułowanie.

Dokładnie rok temu UMARŁ mój ukochany koń Eolo. Może z koniem nie ma się tak bliskiej więzi jak z psem (nie towarzyszy nam na każdym kroku), ale to nie znaczy, że nie można się do niego przywiązać i nawet go „kochać” – kontynuowała Kinga.

Dalej w poście opisała, że konia miała od 2005 roku i ich więź się umacniała. Odszedł, gdy skończył 25 lat i wtedy „pękło jej serce”, dlatego nie zamieszczała wcześniej wspólnych zdjęć ze zwierzęciem, ale robi to teraz, by uczcić jego śmierć.

Kinga Rusin nie ma litości dla wywiadu Stanowskiego i Mazurka: „ZERO zahamowań w praniu mózgów”

Kinga Rusin wystosowała apel do polityków

W dalszej części posta, Kinga Rusin wspomniała o istniejących w Polsce hodowlach zwierząt. Zgorszyło ją to, jak traktowane są w nich zwierzęta. Wymieniła, jakie zakazy by wprowadziła, by ulżyć zwierzętom cierpienia.

W Polsce mamy przemysłową hodowlę bydła, świń i drobiu, gdzie warunki bytowe zwierząt wołają o pomstę do nieba. Większość Polaków to ludzie empatyczni, więc w ich imieniu zwracam się do polityków: poprawcie los zwierząt w Polsce! Zakaz trzymania psów na łańcuchach to „kroczek” w dobrym kierunku, ale do przekroczenia jest cały ocean zwierzęcego bólu: likwidacja ferm futrzarskich, zakaz chowu klatkowego, zakaz uboju rytualnego, zakaz masowych polowań i zezwolenie jedynie na odstrzał weterynaryjny – pisała w poście Rusin.

Myślicie, że jej prośby są daremne? Poruszyła ona istotny temat, który od lat jest kwestią sporną:

A profesorowi Bralczykowi dedukuję wiersz mistrza słowa Jeremiego Przybory pt. „Zdechł pies” (koniecznie przeczytajcie!). Gdybym miała dziś wybierać swojego mistrza to wybrałabym właśnie Przyborę, bo choć mam szacunek dla merytorycznej wiedzy prof. Bralczyka w jego wypowiedzi zabrakło wrażliwości i refleksji – napisała w ostatnich zdaniach Kinga.

Kinga Rusin i jej miłość do koni

Kinga Rusin i jej miłość do koni/ Fot. AKPA