W nocy z 14 na 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło do wypadku, gdy na wysokości Torwaru samochód 26-letniego Łukasza Ż. uderzył z ogromną prędkością w auto, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wypadku zginął 36-letni mężczyzna, a jego żona i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala. Jak wynikało z relacji świadków, kierowca pojazdu, który spowodował wypadek wraz z trójką kolegów, którzy jechali z nim w aucie nie udzielili pomocy poszkodowanym, a następnie uciekli z miejsca zdarzenia. Jak się później okazało, wszyscy mężczyźni wracali z 10-osobowej imprezy w Śródmieściu suto zakrapianej alkoholem. Następnie podzielili się na dwie grupy, wsiedli do dwóch aut i urządzili sobie nielegalne wyścigi ulicami miasta. To właśnie wtedy doszło do wypadku.

Po ucieczce z miejsca zdarzenia Łukasz Ż. zdecydował się uciec z kraju i wyjechać do Niemiec. Po wystawieniu za nim międzynarodowego listu gończego mężczyznę udało się schwytać 18 września w miejscowości Lubece w Niemczech. Żak został sprowadzony do Polski na podstawie zgody niemieckiego sądu w ramach procedury ENA. Mężczyzna już wcześniej był wielokrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu i bez uprawnień, oszustwa oraz posiadanie narkotyków. Rok temu zgodnie z wyrokiem sądu Łukasz Ż. otrzymał zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Łukasz Ż. w Niemczech, a prokuratura nie zamierza odpuścić! Co dalej z przestępcą z Łazienkowskiej?

Sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej aresztowany. Od początku sprawia duże problemy

14 listopada podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku 26-latek wrócił do Polski i został przetransportowany do Warszawy. Jak ustalili dziennikarze Onetu, już w drodze do aresztu Łukasz Ż. zaczął sprawiać problemy:

Na początku zachowywał się spokojnie, choć od początku był rozkapryszony, butny i roszczeniowy w stosunku do funkcjonariuszy. Nie stawiał jednak oporu przy wsadzaniu do samochodu. Nie był też agresywny, gdy już w nim siedział.

Informator dodał, że mężczyzna miał sprzeciwiać się byciu nagrywanym, choć jak podkreślono, filmowanie nie przeszkadzało mu podczas szaleńczej jazdy 200 km na godzinę po Trasie Łazienkowskiej, gdy jedną ręką trzymał telefon a drugą kierownicę:

Kiedy pojawiła się policyjna kamera i operator zaczął go nagrywać, strzelił jeszcze większego focha, zaczął się rzucać i odmawiać wykonywania poleceń. Np. nie chciał ściągnąć kaptura z głowy. „Dopóki będę kręcony, nie zdejmę go”. Bardzo mu się to nie podobało. Najwidoczniej już teraz filmowanie przestało mu się podobać. A jak ustalili przecież śledczy, gdy jechał te ponad 200 km na godzinę na Trasie Łazienkowskiej, to kierownicę trzymał jedną ręką, a w drugiej miał telefon i wszystko nagrywał – dodał rozmówca.

W Prokuraturze Rejonowej w Śródmieściu Łukasz Ż. odmówił składania wyjaśnień i podania informacji dotyczących źródła swoich zarobków. Przyznał się jedynie do postawionego mu zarzutu, po czym został przetransportowany do aresztu na Białołęce i przebywa tam do tej pory. Trafił do tzw. celi przejściowej i na zasadach ogólnych przebywa w celi wieloosobowej. Jak się jednak okazuje, również zachowanie 26-latka w celi pozostawia wiele do życzenia:

Mężczyzna nie chce się zastosować do panujących w areszcie reguł. Zachowuje się ordynarnie w stosunku do funkcjonariuszy. Nie chodzi o agresję fizyczną, tylko bardziej werbalną. Próbuje gwiazdorzyć, jest wyjątkowo bezczelny i butny. Za swoje zachowanie i sprzeciwianie się panującym w areszcie zasadom, ma już dwa wnioski o zastosowanie kary dyscyplinarnej. A to dopiero początek, bo jest w warszawskim areszcie niecały tydzień – ujawniono w rozmowie z Onetem.

Jeśli aresztowany nie zmieni swojego zachowania, mogą go czekać dotkliwe kary, które reguluje kodeks karny wykonawczy. Wśród nich są między innymi nagana, wstrzymanie na trzy miesiące paczek żywnościowych, pozbawienie możliwości udziału w zajęciach kulturalno-oświatowych lub sportowych czy dokonywania zakupów artykułów żywnościowych lub papierosów, pozbawienie możliwości korzystania z widzeń i samoinkasującego telefonu, a nawet umieszczenie w celi izolacyjnej na okres do 28 dni. Na ten moment wnioski czekają na decyzję dyrektora placówki. Jak jednak dodaje źródło portalu, jest duża szansa, że kary nie wpłyną na zachowanie Łukasza Ż.:

Nie mam przekonania, czy te kary w ogóle na niego wpłyną, biorąc pod uwagę jego zachowanie. Co prawda konfliktów ze współwięźniami na razie nie ma. Ale można podejrzewać, że jeżeli nie zmieni swego zachowania, to mogą się pojawić. Można też odnieść wrażenie, że jego zachowanie może być taką pokazówką właśnie dla innych więźniów. Refleksja przychodzi często po usłyszeniu wyroku, a jemu grozi akurat dość wysoka kara. Wtedy człowiek sobie zdaje sprawę, że spędzi tu dość długi czas i albo się uspokoi, i zaadoptuje do panujących warunków, albo nadal sam sobie będzie utrudniał życie.

Łukaszowi Ż. za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ciężkimi obrażeniami, ucieczkę z miejsca zdarzenia oraz złamanie zakazu prowadzenia pojazdów grozi do 12 lat więzienia.

Warszawa 15.11.2024. Lukasz Z., podejrzany o spowodowanie smiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, doprowadzony do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Srodmiescie. Credit line: Zbyszek Kaczmarek / Forum

Łukasz Żak, MIMO ZAKAZU, miał w więzieniu TELEFON?! Zobaczcie, CO wstawił na Instagrama

pasekkozak