Miałam zobaczyć jeden odcinek „Love Never Lies Polska”, a skończyłam wszystkie w jeden wieczór (RECENZJA)
Jak oceniam pierwszy polski reality show Netfliksa?

W nowym reality show Netflix’a „Love Never Lies Polska” sześć par wystawia swoją miłość na próbę, zamieszkując razem w willi, gdzie przez kilka tygodni ich prawdomówność sprawdzana jest przez nowoczesny wykrywacz kłamstw. Maja Bohosiewicz zadebiutowała jako prowadząca show.
Będziecie oglądać reality show „Harry & Meghan” na Netflix?
Uczestnicy „Love Never Lies”:
Lila i Andrzej
Lilia (28) i Andrzej (30) są ze sobą od pięciu lat. Andrzej jest trenerem personalnym i to właśnie zamiłowanie do sportu połączyło tych dwoje. Lilia ceni w swoim życiu równowagę – jest rozrywkowa i towarzyska, ale nie wyobraża sobie wieczoru bez… wyciszającej rundy szachów! Zdecydowali się na udział w programie z nadzieją, że zmiana otoczenia i zupełnie nowy impuls pozwoli im zażegnać burzliwy okres w ich związku.
Jędrzej i Bruno
Jędrzej (28) i Bruno (27) są jak ogień i woda. Różnice w charakterach postrzegają jednak jako klucz do udanego związku i dlatego od prawie trzech lat cieszą się kwitnącą relacją. Choć mają różne zainteresowania, ich profesje nie są tak odległe – Jędrzej pracuje jako wizażysta, a Bruno jest fryzjerem. Łączy ich natomiast pasja do sztuki. Do Love Never Lies Polska przyszli z nadzieją, że program pozwoli przetestować siłę ich uczucia, odpowiedzieć na kilka pytań i otworzyć się na kolejne kroki w związku.
Bernadeta i Dominik
Bernadeta (28) jest zawodową tancerką, Dominik (25) pracuje w branży motoryzacyjnej, a wspólne chwile najchętniej poświęcają na uprawianie sportów ekstremalnych. Parą są od roku. Uwielbiają rywalizację i wszystko, co może dostarczyć im zdrowej dawki adrenaliny. To między innymi z tego powodu zdecydowali się na udział w Love Never Lies Polska. Liczą, że pobyt w willi będzie również okazją do do spojrzenia na siebie i swój związek z nowej perspektywy.
Kasia i Kornel
Wspólną pasją Kasi (22) i Kornela (22) są podróże i gry komputerowe. W związku są od prawie dwóch lat. Przestrzeń wirtualna stanowi dla Kornela nie tylko źródło rozrywki, ale i dochodu – zajmuje się bowiem kryptowalutami. Kasia w wolnych chwilach lubi oddawać się pasji jaką jest fotografia. Do udziału w programie skłoniła ich chęć przeżycia niezapomnianej przygody oraz fakt, że kilkumiesięczna przerwa w ich związku pozostawiła parę pytań bez odpowiedzi.
Ida i Mateusz
Ida (20) i Mateusz (24) są ze sobą niecały rok. To, co ich napędza to wspólne podróże, dlatego wykorzystują każdą okazję, by poznawać nowe miejsca i odkrywać kolejne zakątki świata. Na co dzień Ida studiuje, a Mateusz pracuje w logistyce. Ich relacja opiera się na przyjaźni, co wiele ułatwia, ale też może stanowić swego rodzaju wyzwanie. Love Never Lies Polska to w ich ocenie szansa, by sprawdzić swój związek w nowych warunkach.
Wiktoria i Jasiek
Wiktoria (23) i Jasiek (25) przyszli do programu przekonani o sile swojego uczucia i gotowi na każde wyzwanie. Wiktoria projektuje wnętrza, Jasiek jest logistykiem. Są ze sobą od pięciu lat i choć od pierwszego spotkania poczuli, że coś naturalnie “kliknęło”, na swojej drodze natrafili na liczne wyboje. Uważają jednak, że dzięki niełatwym doświadczeniom ich związek dojrzał i nic nie jest w stanie ich rozdzielić.
„Love Never Lies Polska” zaczyna się bardzo podobnie jak „Love Island. Wyspa miłości”, z tą różnicą, że do pięknej willi przyjeżdżają już pary. Większość zapewniła, że chcą sprawdzić, czy ich związek jest trwały, a jedna z nich, czyli Wiktoria i Jasiek otwarcie mówili, że przyjechali po pieniądz.
Natomiast, co różni ten program od tych, które już widzieliśmy w polskich stacjach telewizyjnych? Zdecydowanie to, że każdy odcinek niesie za sobą ogromne emocje, ponieważ uczestnicy od samego początku tworzą pary, a co za tym idzie, są łzy, iskry, zazdrość, ból, czy ekscytacja. Widzimy wielką miłość i nagle przed uczestnikami i całą Polską są rozczarowani swoim partnerem. Co więcej, nagle muszą przed kamerami podjąć decyzję o rozstaniu.
Muszę przyznać, że momentami oczy mi się zaszkliły, czułam ich emocje, jakie przeżywają w środku, a rzadko mi się zdarza płakać na filmach. Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że łzy i rozpacz uczestników były prawdziwe, chyba nawet aktor po szkole teatralnej nie potrafiłby w ten sposób wpaść w histerię.
Dziś na Netflixa wleciał serial „1899”. Kluczową rolę zagrał w nim Maciej Musiał
Co uważam o uczestnikach „Love Never Lies Polska”?
Trochę szkoda, że znów w programie widzimy piękne wymuskane pary, a co to oznacza? Nie do końca wierzę w ich intencje, dlaczego przyszli do programu. Uczestnicy już mają na swoich kontach instagramowych oznaczenia „Love Never Lies Polska„, aby zebrać, jak największą liczbę obserwatorów. Jedna z uczestniczek Kasia wprost przyznała, że obecnie nigdzie nie pracuje, więc jak można się domyślać, liczy na zarobki z Instagrama.
Co było dziwnego w programie „Love Never Lies Polska”?
Wykrywacz kłamstw – pary odpowiadały na bardzo trudne pytania, jak na przykład, czy w czasie związku się zdradzali. Po tym pytaniu najczęściej uczestnicy byli zdruzgotani, że ich partner był nieszczery wobec nich. Natomiast podaje w wątpliwość, czy „nowoczesna maszyna wykrywania kłamstw” faktycznie jest nieomylna, czy odpowiedzi „prawda„, „kłamstwo” nie manipulowały widzem i emocjami w programie.
Kolejna rzecz, która była niezbyt dobrze przemyślana w scenariuszu, to, że uczestnicy za 1000 zł mogą zobaczyć jeszcze więcej, do czego ich partner dopuścił się z obcą dziewczyną.
Natomiast każda para na swoim koncie miała po 100 tys. zł i za mówienie prawdy do puli wpadało im kolejne 2 tys. albo odwrotnie, pieniądze były im odbierane.
Wydaje mi się, że kwota 1000 zł w porównaniu ze 100 tys. w kieszenie na uczestnikach nie robiła żadnego wrażenia, prawie każdy bez zastanowienia kupował sobie „film premium”. Gdyby ten sam film kosztował np. 20 tys., to miałoby sens.
Mała dygresja, bardzo śmieszył mnie wątek, kiedy panowała grobowa atmosfera, uczestnik powstrzymywał się od łez, a Maja Bohosiewicz pytała, czy chcą kupić „film premium” za 1000 zł.
Jeśli chodzi o debiut Mai Bohosiewicz jako prowadzącej, uważam, że poszło jej całkiem nieźle. Jej miny są bezcenne i trzeba przyznać, że nie miała łatwego zadania, bo kiedy uczestnik zalewa się łzami, ciężko coś sensownego powiedzieć, a trzeba zachować fason.
Maja Bohosiewicz opowiedziała o groźnym momencie, gdy całkiem się ZAŁAMAŁA. Poszło o błahostkę
Wyświetl ten post na Instagramie