Maja Hyży pojawiła się na scenie muzycznej w 2013 roku, gdy wspólnie z ówczesnym mężem Grzegorzem Hyżym wzięła udział w programie „X Factor”. Chociaż para doczekała się dwóch synów – Aleksandra i Wiktora, ich małżeństwo nie przetrwało i para rozstała się w napiętej atmosferze. Jednocześnie udział w „X-Factor” otworzył Mai drzwi do kariery i piosenkarka wydała debiutancki album oraz masę singli.

Maja Hyży wspomina operacje. Miała ich aż SIEDEM! „Kolejne jeszcze mnie czekają”

Maja Hyży o traumie z dzieciństwa. Wspomina dzień, gdy po raz pierwszy dopadła ją rzadka choroba

Maja Hyży w dzieciństwie zachorowała na tajemniczą chorobę, przez którą omal nie wylądowała na wózku. W wywiadach wielokrotnie wspominała o operacjach, które musiała przejść, by choć częściowo odzyskać zdrowie. Teraz Maja pojawiła się na evencie Gillette, na którym opowiedziała o traumatycznych wydarzeniach z dzieciństwa i dniu, w którym choroba zaatakowała po raz pierwszy. Jednocześnie podkreśliła, że w tamtych czasach niewielu lekarzy znało jej przypadłość, dlatego wciąż dostawała błędne diagnozy i szukała specjalisty, który mógłby jej pomóc:

Moja choroba rozpoczęła się jak miałam chyba dwanaście lat. Moja choroba nazywa się Otto-Chrobak, bardzo trudna nazwa, o której wielu lekarzy nie ma zielonego pojęcia. No, mam nadzieję, że w dzisiejszych czasach już ma. Natomiast w tamtych czasach, kiedy mnie to dopadło bardzo mało osób wiedziało co to jest. Po prostu zaczęła mnie noga boleć. Pamiętam jak zadzwoniłam po mojego tatę, gdzie ja miałam naprawdę kilka metrów do domu, ale stanęłam z histerią, z płaczem i nie mogłam iść dalej. To był tak niewyobrażalny ból, że nie dało sie po prostu. Więc tata przyszedł po mnie, wziął mnie na ręce, zaprowadził do domu no i zaczęła się cała przygoda. Szukanie lekarzy, co mi jest. Przez rok czasu bujałam się od lekarza do lekarza, nikt nie wiedział co mi jest. Dostawałam zastrzyki przeciwbólowe, diagnozy: „trzeba wkładki nosić, bo noga rośnie” – to były diagnozy lekarzy. A moja choroba coraz bardziej postępowała i było coraz gorzej.

Właściwą diagnozę otrzymała dopiero po latach. Niestety, choć natychmiast rozpoczęła odpowiednie leczenie, było już częściowo za późno:

Po roku czasu lekarz, który masował mi kręgosłup, bo już kręgosłup mnie bolał, powiedział mi pierwszy raz jak się moja choroba nazywa. I już wtedy zaczęło się takie leczenie docelowe w Poznaniu, w szpitalu ortopedycznym. Ale już było za późno na jedno biodro, lewe, które mam usztywnione i mam nadzieję, że tak już będzie do końca życia, bo to trochę śmiesznie brzmi i groźnie, ale dla mnie dobrze, że nic tam się nie dzieje, nie boli, a jest usztywnione. Natomiast drugie biodro zostało zarażone i mam aktualnie endoprotezę. Już drugą. W życiu mogę mieć tylko trzy ponoć.

Maja Hyży wróciła też wspomnieniami do swojej pierwszej wizyty u odpowiedniego specjalisty. Już wtedy postanowiła, że choroba nie odbierze jej radości życia i zrobi wszystko, by przeżyć je na 100%. Gdy lekarz zalecił jej zrezygnowanie ze szpilek, ona na przekór jego radom przyszła do gabinetu na obcasie:

Lekarz powiedział mi, że jest zakaz szpilek dla mnie. Ja na pierwszą wizytę przyszłam w szpilkach. Miałam wtedy kilkanaście lat i powiedziałam lekarzowi, że to jest ten mój czas, mój moment, kiedy ja chcę swoje życie przeżyć na 100%.

Maja Hyży pokazała córeczkę. Tosia jest już taka duża!

pasekkozak

@kozaczek.poland ♬ Infinity (Piano Version) - Jaymes Young