Anna Wendzikowska ujawnia, że była ofiarą mobbingu w stacji TVN: „Byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki”
Opowiedziała, co działo się w jej życiu przez ostatnie lata. Walczyła z depresją!

Anna Wendzikowska na początku sierpnia pożegnała się z programem „Dzień Dobry TVN”. Dziennikarka nie powiedziała wprost jakie były powody rozstania z „Dzień Dobry TVN”, więc wielu stwierdziło, że została zwolniona.
Anna Wendzikowska ODCHODZI z „Dzień Dobry TVN”! Żegna się z programem łamiącym serce wpisem
Anna Wendzikowska ujawnia, dlaczego odeszła w „Dzień Dobry TVN”
Wendzikowska dołączyła do ekipy „Dzień Dobry TVN” w 2007 roku jako reporterka zajmująca się filmami zagranicznymi i hollywoodzkim show-biznesem. Teraz podzieliła się z fanami, przez jakie piekło przeszła w stacji TVN, publikując odważny post na swoim Instagramie:
Piszę ten post, a z oczu lecą mi łzy. Przepraszam, jeśli to „za dużo prywaty” dla kogoś. Ale potrzebowałam tego oczyszczenia. Piszę to dla siebie siebie, ale i dla wszystkich innych, którzy mierzą się z podobnymi rzeczami. Widzę Was🤍Pamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest pod spodem? Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć. Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie, będzie hejt, a ty będziesz „niezatrudnialna”, stracisz kontrakty.. trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy… Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli – rozpoczęła gwiazda.
Okazuje się, że Ania była ofiarą mobbingu w pracy:
Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie teksty w stylu: nie podoba się to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Do polskiej telewizji trafiłam cztery lata po pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie… – tłumaczy.
Anna Wendzikowska ZNIKA z internetu i żegna się z fanami! „Coś we mnie PĘKŁO”
Wyznaje, że była poniżana, gnębiona i codziennie drżała o pracę, nie była traktowana, jak „gwiazda z telewizji”:
Nigdy „gwiazda z telewizji”, a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia, ciągłego udowadniania swojej wartości. Ale o tym później. Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: „sorry Anka, nie oglądasz się”. Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza – wspomina.
Okazuje się, że Wendzikowska sama musiała montować swoje materiały i robić tłumaczenia, nigdy jednak nie dostała kogoś do pomocy, chodź o to prosiła:
Nie wyrabiałam się ze wszystkim przy dzieciakach. Usłyszałam: nikt tu nie ma specjalnych praw. Ja chyba miałam „specjalne prawa”, ale takie represyjne. Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 godzin przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem. Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak. Takich sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, a nie na post – stwierdza.
W tamtym momencie gwiazda TVN-u sądziła, że to, co jej się przytrafiało, to jej wina, że jest zła, nieudolna, trudna: „Może, jeśli bardziej się postaram, to wszystko będzie pięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było coraz gorzej. Na zewnątrz wyglądało to tak pięknie. „O co ci chodzi? Byłaś na Oscarach”. I tym bardziej czułam, że nie mogę nic powiedzieć. Byłam w błędnym kole”.
Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć. A ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miała dwójkę dzieci na utrzymaniu… – podkreśla.
Przyznaje, że trwała w tym, bo myślała, że nie ma wyjścia: „Będę miła, będę profesjonalna, będę robić wszystko na 100 proc., jak mi zabiorą jeden czy drugi wywiad, zatrudnią kolejną i kolejną osobę do robienia mojej roboty, choć i tak jest jej coraz mniej, to będę patrzeć w drugą stronę. Znalazłam sobie ciche, w miarę spokojne miejsce i zaakceptowałam rzeczywistość” – pisze Ania.
Zdradziła też, że przez wiele lat borykała się z depresją, a terapia i leki pomagały tylko na chwilę:
Ale z przemocą jest tak, że, jak się na nią godzisz, to jej poziom rośnie. To nie jest historia o tym, jak byłam źle traktowana, ale dlaczego w tym trwałam. W ciszy i w poczuciu winy, że mnie to spotkało. Najprościej byłoby stwierdzić, że mobbing był przyczyną depresji, ale myślę, że było zupełnie inaczej. Przyczyną mojej sytuacji w pracy, był moje nieuleczone traumy i schematy, które sprawiły, że akceptowałam takie traktowanie. A depresja to był bezpiecznik. Wywaliła, żebym zwróciła uwagę na to, co się ze mną dzieje. Głęboko, głęboko w środku – czytamy.
Wyznała nawet, że miała myśli samobójcze, nie widziała już światełka w ciemnym tunelu, straciła nadzieję, że może cokolwiek zrobić i że kiedykolwiek będzie lepiej:
Pamiętam, jak się zastanawiałam czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: „z którego piętra trzeba skoczyć, żeby…” Przeraziło mnie, ile jest w internecie pytań na ten temat. Czuję potworny wstyd, pisząc o tym, ale wiem, że czas dać mu przestrzeń (…) – wyznaje.
Poruszyła też temat związków. Przyznał, że jest DDA, czyli dorosłe dziecko alkoholika i dlatego też tkwiał z toksycznych relacjach.
Anna Wendzikowska trafiła z córką na ostry dyżur!
Pobyt w Gwatemali, gdzie codziennie medytowała i ćwiczyła jogę, pozwolił jej odejść z pracy, a komentarz jej byłej koleżanki z pracy na Facebooku dodał jej odwagi, aby o tym wszystkim opowiedzieć:
Napisała: ciekawe, kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej telewizji, która co roku zostaje najlepszym pracodawcą. Wtedy poczułam, że to muszę być ja. Napisałam więc e-maila. Nie dla siebie, dla kolegów, którzy może się bali, a może nie czuli, że ich działania mogą coś zmienić (…) Tak, to ja zapoczątkowałam dochodzenie, które skończyło się zwolnieniami. Nie, to nie tylko moja historia to spowodowała (…) Żeby odzyskać sprawczość i zacząć odbudowywać poczucie własnej wartości, musiałam zamknąć tamte drzwi – zakończyła.

Anna Wendzikowska, SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

Anna Wendzikowska, SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA
KLAUDYNA | 5 października 2022
jak sobie zasłużyła to tak miała, who kers ?
Aga | 3 października 2022
Tyle lat tam pracowala i bylo ok a teraz mobbing.
Anonim | 3 października 2022
Bo moze wczesniej bala sie mowic amebo jednokomorowa
bnnhjj | 3 października 2022
A może to odwet, że ją zwolnili. Na marginesie – rodzice źli, partnerzy źli, pracodawca zły – tylko Pani ta nieskazitelna.
bbnjjh | 3 października 2022
Kiedy – wydali tylko oświadczenie, że nie akceptują mobbingu. Zaś ta Pani bardzie opisuje jak cierpiała bo nie była dość doceniana nie zaś mobbingowana. Ciekawe czemu teraz n=jak wyleciała.