Mateusz Damięcki załamany swoim obecnym życiem. Był bliski łez w trakcie wywiadu!
Mateusz Damięcki pochodzi z wielopokoleniowej rodziny aktorskiej. Swoją przygodę z aktorstwem rozpoczął już w wieku 11 lat, a ogólnopolską rozpoznawalność przyniosła mu główna rola Cezarego Baryki w ekranizacji powieści Stefana Żeromskiego „Przedwiośnie” oraz liczne role w znanych polskich serialach. W 2021 roku zagrał w filmie „Furioza”. Prywatnie od 2011 roku jest związany z Pauliną Andrzejewską, z którą w 2018 roku wziął ślub w tajemnicy przed mediami. Para doczekała się dwójki synów – Franciszka i Ignacego.
Mateusz Damięcki komentuje plotki, że stracił pracę przez Barbarę Kurdej-Szatan. Wściekł się!
Mateusz Damięcki załamany swoim życiem. Czuje, że zawodzi żonę
Choć zazwyczaj Mateusz Damięcki mocno broni swojej prywatności i raczej stroni od show-biznesu, teraz wystąpił gościnnie w podcaście Magdy Mołek „W moim stylu”. Jak się okazało, niewinna z początku rozmowa szybko obrała zupełnie inny kierunek – wszystko przez pytania prowadzącej dotyczące jego roli w filmie „Furioza”. Aktor przygotowując się do swojej roli spędzał sporo czasu na siłowni, by na potrzeby filmu wyrzeźbić swoją sylwetkę. Była to też pierwsza rola, w której zerwał z przyklejoną wcześniej łatką „ładnego chłopca”. Rozmowa o przygotowaniach do roli przeszła płynnie do pytania o dbanie o swoje ciało oraz zdrowie psychiczne obecnie – Magda Mołek zapytała Mateusza co robi, by zachować w życiu balans i jak o siebie dba. Otworzyło to prawdziwą puszkę pandory wyznań o życiu Damięckiego, który jest załamany otaczającym go chaosem:
Wyciągnęłaś sękaty kij i włożyłaś go w mrowisko, które od jakiegoś czasu zastępuje mój mózg i grzebiesz w tym mrowisku. Dla mnie ostatnio nie istnieje filozofia, nie istnieje religia. Balans… Balansu nie posiadam. Nie znoszę improwizacji, a jestem przymuszony do tego, żeby non stop ostatnio improwizować.
Następnie Damięcki wyznał, że zawodzi swoją żonę i jest pod wrażeniem cierpliwości, jaką ta wciąż mu okazuje:
Nie nadążam za niczym, zawodzę moją żonę non stop. Ona ma jakieś pokłady takiej cierpliwości w sobie, których ja nie rozumiem, nie mam zielonego pojęcia w tych takich momentach przytomności, na które sobie czasami jestem w stanie pozwolić, kiedy nie jestem owładnięty emocjami, nerwami, wywołanymi strachem i taką świadomością, że nad niczym nie panuję.
Mateusz Damięcki o swojej wizycie u urologa: „Wyczułem coś na jądrze”
Mateusz Damięcki o chaosie i bałaganie w domu. Ma dość
Po wyznaniu o panującym w jego życiu chaosu, aktor przeszedł do tematu braku porządku w swoim domu, który również generuje chaos. Nie odpowiada mu obecny stan rzeczy, a całość dodatkowo pogorszyła się wraz z narodzinami obydwojga dzieci:
Jesteśmy w tej chwili w moim domu, w którym nie ma ani jednego w zasadzie – Paulina by mnie zabiła gdybym powiedział „czystego”- miejsca. To, w czym się w tej chwili znajduję, to jest taka rzeczywistość, która jest i będzie, więc to nazywamy tą normalnością i tą czystością, ale to, co się dzieje w tym domu, w ogóle nie spełnia standardów, które traktowałem jako zerowe, normalne, kiedy byłem najpierw kawalerem, a później, kiedy byłem szczęśliwym narzeczonym bez dzieci. A później to wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy pojawiło się pierwsze dziecko, a potem drugie dziecko.
Jednocześnie Mateusz Damięcki podkreślił, że zarówno on jak i jego żona są aktywni zawodowo, przez co nie znajdują czasu na „ogarnięcie” swojego życia i ledwo są w stanie sprostać wszystkim zadaniom:
Paulina pracuje, ja pracuję. Paulina pracuje coraz więcej, ja pracuję coraz więcej. Mamy po dwie ręce i dwie nogi. Czasami, jakbyśmy tak mieli obliczyć, wychodzi nam, że brakuje nam jeszcze po sześć rąk i po sześć nóg. Brakuje nam oddzielnego miejsca w głowie na to, żeby poradzić sobie z tym wszystkim, z czym emocjonalnie nie dajemy sobie rady, wchodząc do domu, w którym panuje rozgardiasz. Wchodząc do naszych notatników, kajetów z rzeczami, których nie zdążyliśmy załatwić wczoraj, przedwczoraj, dwa tygodnie temu, a dochodzą kolejne.
Dalej Damięcki przyznał, że to jego żona lepiej radzi sobie z obecnym życiem i natłokiem obowiązków. On z kolei ma coraz większe problemy z trzymaniem nerwów na wodzy, a w kryzysowych momentach ucieka w swoją pracę i zasłania się nią, jako argumentem, by dac mu spokój:
Paulina daje sobie z tym radę, ja sobie nie daję z tym rady. Lecę na autopilocie, który jest opłacony przez produkcję, w której będę brał udział. Zawsze mogę powiedzieć: hej, to jest moja praca, dajcie wy mi wszyscy święty spokój, bo ja jak się nie przygotuję, a to jest część mojej pracy, to nie będzie na prąd, na jedzenie, na benzynę i tak dalej. Coraz mniej mam cierpliwości na to, żeby trzymać gębę na kłódkę i trzymać język za zębami. I używam czasem tego argumentu, a po trzech sekundach od wypowiedzenia tych obrzydliwych słów zaczynam tego strasznie żałować. Nie ma w moim życiu czegoś takiego jak balans i spokój. Długo nie będzie. Zaraz się popłaczę… – podsumował łamiącym się głosem.
Aktor nawiązał również do okresu pandemii, gdy wszyscy dookoła niego chwalili się swoim wolnym czasem i nadrabianiem zaległości. Dodał też, że ma świadomość, że inni mają w życiu gorzej, jednak przerasta go codzienność:
To jest jak w tej pandemii, w tym covidzie. Jak oglądaliśmy ludzi bez dzieci, którzy mówili „będę miała tyle czasu żeby nadrobić nieprzeczytane zaległości, obejrzeć nieobejrzane dotąd filmy, porobić sobie k*rwa jogę, zrobię porządek tu, tu i tu, chwilo trwaj!” Ja wtedy rzucałem telefonem i zmieniałem szybki w telefonie. Bo nerwowo nie byłem w stanie wytrzymać tej dysproporcji, co jest oczywiście bzdurą, bo ludzie umierają, ludziom jest strasznie. Nam jest super, jesteśmy zdrowi, mamy w miarę duży dom, dwa samochody. Paulina pracuje, ja pracuję. Ale nie ma to nic wspólnego z balansem, feng-shui i k*rwa czymykolwiek innym pozytywnym. To jest taka wieczna walka emocjonalna i ja osobiście jestem na to nie przygotowany.
Magda Mołek podsumowała to słowami:
To było jedno z najmocniejszych wyznań, jakie słyszałam z ust mężczyzny.
Spodziewaliścię się takiego wyznania?
![]()
I don’t think the title of your article matches the content lol. Just kidding, mainly because I had some doubts after reading the article.
I don’t think the title of your article matches the content lol. Just kidding, mainly because I had some doubts after reading the article.
Your point of view caught my eye and was very interesting. Thanks. I have a question for you.
Can you be more specific about the content of your article? After reading it, I still have some doubts. Hope you can help me.
Your article helped me a lot, is there any more related content? Thanks!
Your point of view caught my eye and was very interesting. Thanks. I have a question for you.
Jakbym czytała o sobie! Jestem mama i robie to wszystko co zona Pana Mateusza ale i jego rozumiem. Od kiedy mamy dzieci nasze życie to klatka, chaos. Nie wstydzę się tego mowic bo tak czuje, kocham dzieci ale tęsknię za wolnością, porządkiem, dzis wiem ze zastanowiłabym się czy miec dzieci.
Mam wrażenie, że opowiadasz o mojej rodzinie.. żyjemy coraz szybciej, nawał obowiazkow, potrzeby dzieci.. robi się to wszystko nie do ogarnięcia.. również mnie to przytłacza..
Mam dokładnie to samo. Idą święta a mi się chce żygac z tego powodu bowiem że nie zdążę się przygotować duchowo i fizycznie.
Czytam i nie wierzę, jakby opisywał życie mojej rodziny.
Bardzo mądre słowa. Gratuluję Panu Mateuszowi odwagi. Większość z rodziców to rozumie. Trzeba by się zastananowić, kto wyznacza te nierealne standardy dotyczące porządku w domu oraz zajmowania się dzieźmi. Rodzice zawsze pracowali, zawsze w domu był bałagan. Dzieci zawsze bigały cały dzień z innymi dziećmi. Albo ze szkoły odbierały je babcie. Dużo zdrowia dla wszystkich, miłości i bliskości. To jest najważniejsze.
To już nie wiadomo czego chce, dzieci, dużo pracy, czy uporządkowany dom? Jeżeli widzi i wyartykułował swoje problemy, to niech coś zmieni. Ustali priorytety i działa w tym kierunku. Jak nie „ogarnia” dzieci, to niech wydzieli czas tylko dla nich. Jak nie ogarnia domu, to niech wynajmie kogoś do sprzątania, stać go! ITD… Facetowi łatwiej „jojczyć” niż kobiecie i nic nie robić.
Wesprzyj proszę przed Świętami 7 letniego Wojtka Torę na siepoamga, od ponad roku chłopiec usiłuje zebrać pieniądze na rehabilitacje a to jego jedyna szansa.
Dokładnie,dlaczego poniżej hejtujecie mężczyzn i Pana Damięckiego???to jest mowa nienawiści co wypisałyście poniżej!!!!
Polka to zawsze musi narzekać,zrzędzić na wszystko,mężczyzna dla Polki zawsze jest ofermą,nigdy nie słyszałam aby Współczesna Polka wypowiedziała się pozytywnie o koledze,mężu publicznie
Jak ja go rozumiem. Jestem mamą trójki dzieci, które bardzo kocham. Ale ta świadomość niekończącego się chaosu i tego, że trzeba mieć wersje planu od A do Z, żeby to wszytsko w miarę hulalo, przytłacza mnie. Tak jak I świadomość, że będzie to trwało jeszcze x lat. Niby wiedziałam, z czym się wiąże bycie mamą, ale jak już siedzę mocno w tym rodzicielstwie, bez perspekryw na złapanie oddechu i odcięcie się od tego chociaż na kilka dni , to jestem tym wszystkim przytłoczona i też chcę mi się płakać.
Ale taka jest prawda. U nas w domu jest to samo, pracy po uszy, trójka dzieci, psy, koty. Wiecznie lekcje, pranie, sprzątanie, gotowanie, wywiadówki, liście na lekcje plastyki albo model nerki z plasteliny na wczoraj. Jeden wielki chaos. Jak posprzątam i ugotuje to nie odrobię z dziećmi lekcji , jak odrobię lekcje to nie ma nic na obiad i tak w kółko. Nie powiem, żyje się nam na dobrym poziomie, jeździmy na super wakacje z dziećmi, staram się z nimi spędzać fajnie czas ale mam wrażenie że jestem w jakimś wirze tornado i próbuje w tym wirze połapac co się da. Niestety jak gadam z koleżankami to wszędzie gdzie są dzieci jest to samo. Matki są w obecnych czasach maszynami do zadań specjalnych- pracujemy do tego ogarniamy domy, dzieci, ogród, zwierzaki. Niestety z moich obserwacji wynika że faceci są za nami daleko w polu. Zanim mój mąż ogarnie jedną sprawę to ja już mam zaliczone 10 innych. Stara się ale to tempo mnie doprowadza do furii, gdybym ja tak się organizowała to nie wiem co by było, chyba dzieciaki zabrałby mops, zwierzaki toz a dom bank . Nie wiem kiedy to się skończy. Pozdrawiam wszystkie kobiety orkiestry, obyśmy miały w końcu czas odsapnąć.
No w punkt xxxxx
Ja go rozumiem….bo my,kobiety,jesteśmy przez naturę lepiej przygotowane do wielozadaniowości.Już sam fakt” noszenia „w sobie potomka daje nam siłę za dwoje.Przez 9 miesięcy mózg i cały organizm powoli przestawia sie na tryb „opieki”,piastowania,wychowania.Dla mężczyzny sam widok porodu to trauma,…na którą tak naprawdę nikt ich nie przygotowuje.Chodzi mi o to,że same rozmowy nic nie zmieniają w organiźmie faceta ….dla nich zakończył sie pewien etap ciąża a teraz należy przywrócić dawny stan,dla nich znany i zrozumiały.A tu ZONK..z kochanki zrobiła sie piastunka.Faceci lubią mieć choć małe poczucie władzy,panowania nad wszystkim i każde odchylenie od normy burzy ich świat.Dlatego zapewne wielkie umysły,uczeni,wynalazcy są oderwani od realnego życia i jego kłopotów a partnerki dbają o to,żeby nie zapomnieli o jedzeniu,higienie osobistej i zobowiązaniach….oni żyja w swoim poukładanym świecie gdzie nie ma miejsca na takie sprawy jak proza życia.