Weronika Marczuk (48 l.) niedawno po raz pierwszy została mamą. Aktorka urodziła córeczkę. Weronika nigdy nie ukrywała, że marzy o tym, by być mamą, jednak do tej pory miała problemy z utrzymaniem ciąży. Gwiazda pokazała, że sprzeciwia się decyzji Trybunału Konstytucyjnego i opublikowała na Instagramie dramatyczny wpis, który jest fragmentem jej książki „Walka o macierzyństwo”.

Weronika Marczuk opowiedziała o poronieniu bliźniąt w zaawansowanej ciąży

Weronika Marczuk pisze o poronieniu

Weronika Marczuk ma za sobą trudne przeżycia. Była żona Cezarego Pazury poroniła bliźnięta w zaawansowanej ciąży. Marczuk tak jak i wiele innych gwiazd sprzeciwia się orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył ustawę antyaborcyjną. Od teraz aborcja w przypadku ciężkiego i trwałego uszkodzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby jest niezgodna z konsytuacją. 

Aktorka postanowiła opisać, jak wyglądała droga pewnej kobiety do upragnionego macierzyństwa. Nie była usłana różami. Opublikowała fragment historii z jej książki „Walka o macierzyństwo”, w geście solidarności z innymi kobietami.

Weronika Marczuk wyznaje, że od zawsze chciała zostać mamą. „Na drodze stanęła wydumana afera”

W czwartym miesiącu zrobili mi USG i okazało się, że dziecko ma poważną wadę genetyczną. Bardzo poważną (…), którą medycyna określa jako: karzeł królewski (jednostka chorobowa to achondroplazja). Oznacza to, że kości długie, czyli kończyn, czaszki i żeber, nie rozwijają się prawidłowo, klatka piersiowa jest znacznie zmniejszona, a głowa nieproporcjonalnie duża. Usłyszałam, że mogę takie dziecko wychowywać, bo jego serce bije. Załamałam się – zaczęła Marczuk.

Wyświetl ten post na Instagramie.

W czwartym miesiącu zrobili mi USG i okazało się, że dziecko ma poważną wadę genetyczną. Bardzo poważną, taką bardzo, bardzo poważną, którą medycyna określa jako: karzeł królewski (jednostka chorobowa to achondroplazja). Oznacza to, że kości długie, czyli kończyn, czaszki i żeber, nie rozwijają się prawidłowo, klatka piersiowa jest znacznie zmniejszona, a głowa nieproporcjonalnie duża. Usłyszałam, że mogę takie dziecko wychowywać, bo jego serce bije. Załamałam się... Zrobiono mi mnóstwo badań. Okazało się, że dziecko nie przeżyje, bo nie będzie miało klatki piersiowej i nie wykształcą się płuca. Wystawiono mi dokument, dzięki któremu lekarze mieli wykonać wcześniejszą terminację. Konsultowałam mój przypadek z lekarzami z zagranicy, byłam w rozpaczy, ale przygotowałam się na to. Nie wyobrażałam sobie, że mam być w ciąży jeszcze kolejne cztery miesiące. Świadomość, że i tak urodzę martwe dziecko była nie do zniesienia. Koszmarem był również fakt, że diagnostyka trwała bardzo długo, zbierały się kolejne konsylia, komisje etyczne i zalecały ponownie te same badania, cały czas nie było wiadomo, co dalej. Dwukrotnie byłam proszona na posiedzenie takiej komisji etycznej w szpitalu. Musiałam opowiadać swoją historię i uzasadniać, dlaczego chcę dokonać terminacji. Radzono mi urodzić dziecko i zostawić w szpitalu.(…)Wywołano poród naturalny, który trwał... pięć dni. Tego nikt mi nie powiedział, nikt mnie nie uprzedził (..) Każdego dnia wszystko zaczynało się od nowa (…) Urodziłam... Procedury okazały się straszne. Za wszelką cenę trzeba ratować każde dziecko, więc moje również intubowano i jeszcze trzy doby utrzymywano go przy życiu. To było ponad siły. A po porodzie okazało się, że nie całe łożysko wyszło i trzeba było go usuwać w znieczuleniu ogólnym. Nieprzytomną wywieźli mnie z sali operacyjnej i tak zostawili na korytarzu pod moją separatką… FRAGMENT KSIĄŻKI W. Marczuk „Walka o Macierzyństwo” historia Grażyny str.149 Grafika Prof. ASP w Poznaniu Maja Wolna #powiedzcomyślisz

Post udostępniony przez Weronika O. Marczuk privat (@weronika.olena)

Weronika Marczuk „Wroga o macierzyństwo”

Weronika opisała, że kobiecie z jej historii wykonano szereg badań, okazało się ku jej rozpaczy, że dziecko nie przeżyje.

Małgorzata Kożuchowska po raz PIERWSZY pokazała ciążowe zdjęcie

Okazało się, że dziecko nie przeżyje, bo nie będzie miało klatki piersiowej i nie wykształcą się płuca. Wystawiono mi dokument, dzięki któremu lekarze mieli wykonać wcześniejszą terminację. Konsultowałam mój przypadek z lekarzami z zagranicy, byłam w rozpaczy, ale przygotowałam się na to. Nie wyobrażałam sobie, że mam być w ciąży jeszcze kolejne cztery miesiące. Świadomość, że i tak urodzę martwe dziecko była nie do zniesienia –

Kobieta musiała stawiać się na spotkania z komisją etyki szpitala, by uzasadnić – dlaczego chce poddać się terminacji, która polega na wywołaniu poronienia, gdy płód nie może przeżyć poza organizmem matki.

Opisała, co spotkało kobietę w szpitalu i jak wyglądał poród, który trwał aż pięć dni.

Radzono mi urodzić dziecko i zostawić w szpitalu (…) Wywołano poród naturalny, który trwał… pięć dni. Tego nikt mi nie powiedział, nikt mnie nie uprzedził (…) Każdego dnia wszystko zaczynało się od nowa (…) Urodziłam… Procedury okazały się straszne.

Za wszelką cenę trzeba ratować każde dziecko, więc moje również intubowano i jeszcze trzy doby utrzymywano go przy życiu. To było ponad siły. A po porodzie okazało się, że nie całe łożysko wyszło i trzeba było go usuwać w znieczuleniu ogólnym. Nieprzytomną wywieźli mnie z sali operacyjnej i tak zostawili na korytarzu pod moją separatką – opisała szokujące wydarzenia.

W komentarzach Internauci przyznali, że wpis Weroniki jest wstrząsający i pokazuje, co przeżywają kobiety, które poroniły.

ZOBACZ WIĘCEJ:

Weronika Marczuk została MAMĄ! Pokazała zdjęcie i zdradziła imię córeczki

Weronika Marczuk pokazała piękną sesję ciążową. Inteligentnie dopiekła Cezaremu Pazurze

Weronika Marczuk opowiedziała o problemach z zajściem w ciążę. „Było sporo prób i tragedii”

Cała na czarno Weronika Marczuk na ściance.

Weronika Marczuk, fot. Baranowski/AKPA.

Weronika Marczuk na imprezie branżowej.

Weronika Marczuk, fot. Podlewski/AKPA.

Weronika Marczuk pozuje na ściance.

Weronika Marczuk, fot. Piętka Mieszko/AKPA.