Kinga Rusin pokonała traumę sprzed lat

Odkąd Kinga Rusin zrezygnowała z prowadzenia śniadaniowego programu „Dzień Dobry TVN” można uznać, że stała się ona prawdziwą globtroterką. Dziennikarka chętnie bowiem fotografuje się w każdym nowym miejscu, które odwiedzi i zdaje swoim fanom relacje na bieżąco.

Przez jakiś czas Kinga razem z partnerem mieszkała w pięknej willi z basenem w Kostaryce skąd zdawała fanom relację i cieszyła się oszałamiającą zielenią i śpiewem ptaków. Teraz dziennikarka znów jest w podróży, a jej kolejnym wyjazdowym celem okazała się Australia, gdzie udało jej się pokonać traumę!

Kinga Rusin zdradza swoją niecodzienną PORANNĄ RUTYNĘ! U nas w zimę tego nie zrobisz

Kinga Rusin pokonała traumę. Wspomina wydarzenia, które mogły skończyć się śmiercią

W nowym poście na Instagramie Kinga Rusin wspomina traumatyczne wydarzenia sprzed 10 lat, które mogły skończyć się nawet śmiercią – okazuje się, że podczas nurkowania na rafie koralowej zaatakowała ją płaszczka i nieprawidłowo udzielono jej pomocy:

Noc na Rafie Koralowej była magiczna, a następnego dnia…spełniłam marzenie i pokonałam traumę… pływając z płaszczką. 10 lat temu zostałam na Zanzibarze zaatakowana przez płaszczkę, kiedy szłam po płytkiej wodzie. Wbiła mi kolec jadowy w nogę. Mogło się to wtedy źle skończyć, bo nieprawidłowo udzielono mi pomocy i jad zaczął mnie paraliżować. To był koszmar i straszna trauma dla moich córek, które były tego świadkami.

Jak jednak podkreśliła, choć przez długi czas trzymała się z daleka od miejsc, w których można natknąć się na płaszczki, ostatecznie postanowiła pokonać swój lęk. Do walki z traumą wybrała również piękne choć przerażająco symboliczne miejsce – okolice Batt Reef, gdzie właśnie od jadu płaszczki zginął uwielbiany przez miliony przyrodnik Steve Irwin:

Od tamtej pory trzymałam się daleko od miejsc, w których można spotkać w wodzie te stworzenia. Aż do teraz. Pokusa zobaczenia z bliska największej i najpiękniejszej rafy koralowej świata zwyciężyła.Teraz pływałam (nurkowałam) w pobliżu Batt Reef, obok miejsca w którym zginął, ugodzony w serce kolcem jadowym płaszczki, znany australijski przyrodnik i gwiazdor tv, Steve Irwin… Oczywiście trzymałam się od tych groźnych zwierząt z daleka.

Na szczęście tym razem obyło się bez tragedii. Zamiast tego, Kinga Rusin mogła napawać wzrok cudownymi widokami serwowanymi jej przez podwodne królestwo zwierząt:

Miałam wielkie szczęście, bo ledwo wskoczyłam do wody, zauważyłam obok ogromnego żółwia zielonego (Chelonia mydas). Był moim „przewodnikiem”, nie uciekał, nie bał się. Poruszał się powoli (a morskie żółwie potrafią pływać bardzo szybko!) wzdłuż wielobarwnych koralowych ogrodów, jakby chciał, żebym wszystkiemu dobrze się przyjrzała i na długo zapamiętała ten widok. Na Wielką Rafę Koralową popłynęliśmy katamaranem z Port Douglas na północno-wschodnim wybrzeżu Australii (dokładnie tak jak ekipa Irwina).

Na zakończenie postu Kinga postanowiła doedukować swoich followersów w temacie Wielkiej Rafy Koralowej:

Pomimo ogromnych zniszczeń po El Niño i następującego po nim ocieplenia wody, a w jej wyniku blaknięcia korali, Wielka Rafa jest nadal najbogatszym morskim ekosystemem świata, z setkami gatunków podwodnych roślin, ryb i innych morskich zwierząt. Rozciąga się przez ponad 2300 km wzdłuż stanu Queensland. Jej całkowita powierzchnia jest półtora raza większa od Wielkiej Brytanii, a cała formacja jest widoczna nawet z kosmosu. I jest to kosmos! Olbrzymie, wielobarwne i tętniące życiem „akwarium”. Wystarczy się zanurzyć i można podziwiać godzinami. Jedyny efekt uboczny to trudno schodzące ślady po zbyt długo trzymanej na twarzy masce do nurkowania.

W komentarzach wśród zachwytów pojawiło się również pytanie zadane przez Sonię Bohosiewicz, które jednak ciśnie się na usta nam wszystkim – gdzie zdjęcia pod wodą i dlaczego Kinga ich nie wrzuciła?! Jak się okazuje, dziennikarka i podróżniczka… zapomniała zabrać aparat: