Kabaret K2 przesadził? Widzowie oburzeni żartami o Kaczorowskiej i Rogacewiczu
W środowy wieczór na antenie Polsatu wyemitowano nowy odcinek programu „Kabaret K2. Jedziemy po bandzie”. Choć widzowie liczyli na dobrą zabawę, skecz kabareciarzy wywołał efekt odwrotny do zamierzonego. Zamiast śmiechu w sieci pojawiła się fala krytyki i komentarzy o „żenadzie” i „braku klasy”.
Kabaret K2 wyśmiał Kaczorowską i Rogacewicza. Widzowie podzieleni
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz mieli pojawić się w najnowszym odcinku programu „Kabaret K2. Jedziemy po bandzie”. Ich udział był szeroko promowany przez Polsat, jednak para w ostatniej chwili zrezygnowała z nagrań. Kabareciarze mimo to postanowili zrealizować przygotowany wcześniej numer i tu zaczęły się schody.
Na scenie zaprezentowano kartonowe głowy Kaczorowskiej i Rogacewicza, a tematem żartów stał się m.in. taniec aktora, życie prywatne pary i… biust tancerki. W pewnym momencie jeden z członków kabaretu rzucił:
„Agnieszka po prostu kocha małe rzeczy” – co miało być nawiązaniem do wypowiedzi Kaczorowskiej z wywiadu:„Kocham swój biust, że jest mały i mieści się w moich dłoniach.”
To właśnie ten fragment stał się punktem zapalnym. Widzowie nie kryli zażenowania poziomem żartów, uznając występ za niepotrzebny atak na parę, która walczyła w ostatnich dniach z falą hejtu po odpadnięciu z „Tańca z Gwiazdami”.
Komentarze pod oficjalnym nagraniem i w mediach społecznościowych nie pozostawiają złudzeń:
- „Wstyd! Przesada. Poziom mułu.”
- „Nie jestem fanką pani Kaczorowskiej, ale nie popieram hejtu. Granice zostały przekroczone.”
- „Masakra, aż żal oglądać.”
- „Miało być śmiesznie, a wyszło bardzo słabe.”
Niektórzy internauci zaczęli nawet sugerować, że Polsat pozwolił na emisję skeczu z premedytacją, traktując go jako „rewanż” po rezygnacji Kaczorowskiej i Rogacewicza z udziału w nagraniach. „Zemsta stacji? Walczą z hejtem, a dają przyzwolenie na coś takiego. Bardzo słabe.” – pisali w komentarzach.
Znalazła się jednak wąska grupa osób, które stanęły w obronie kabaretu, argumentując, że „kabaret to kabaret”, a artyści żartowali z wcześniejszych gości w podobny sposób:
- „Super parodia! Przecież wiedzieli, że to program satyryczny.”
- „Nie przyszli, to trudno. Kabaret musiał jakoś zagrać, szkoda tylko, że wszyscy się teraz oburzają.”
Mimo nielicznych głosów wsparcia, przeważająca większość widzów uznała, że kabaret przekroczył granice dobrego smaku. Występ, który miał być zabawny, wywołał dyskusję o granicy żartu w telewizji i odpowiedzialności za słowo.




Żenada!!!!